0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Żydowskie DNA i...

Żydowskie DNA i inne historie

Katarzyna Kazimierowska

Żydowskie DNA i inne historie

Howard Jacobson, autor „Wieczorów kaluki”, wrzucił do shakera Holocaust, historię o niespełnionej miłości, morderstwie i nieudanych małżeństwach, wstrząsnął, a na koniec podlał to wszystko obficie sosem o nazwie „Jak być Żydem we współczesnym świecie”. Wyszedł mu okrutnie mocny drink o sile koktajlu Mołotowa. Pali w podniebienie, ale nie daje o sobie zapomnieć na długo po wypiciu. Cheers!

Wiesz – mówi bogacz do garbatego przyjaciela – Byłem kiedyś Żydem. – Naprawdę? – ten odpowiada – Ja byłem kiedyś garbusem.

Znawcy dzielą dowcipy na trzy kategorie: świńskie, żydowskie i złe. Wie o tym doskonale Jacobson, i swoje 500-stronicowe dzieło, okrzyknięte „najbardziej żydowską powieścią, jaką kiedykolwiek napisano”, zaczyna od dowcipu Groucho Marxa. Nie przeczytaliśmy jeszcze pierwszej strony, a już czujemy się postawieni pod murem przez jeden skecz, który okazuje się punktem wyjścia dla całej książki. Bo czy Żyd może przestać być Żydem? I czym jest żydostwo? Wyznaniem wiary czy cechą charakteru? Określeniem narodu czy stylu życia?

Już przy pierwszym łyku zostajemy wciągnięci w wielowymiarową, barwną niczym mozaika i gęstą od wątków historię, która zachwyca i jednocześnie powala na kolana. Powieść swoim układem przypomina rosyjskie matrioszki, jedna historia kryje w sobie następne. Świat oglądamy oczami Maxa Glickmana, zdolnego acz zgorzkniałego rysownika, o ciętym jak brzytwa poczuciu humoru, które wykorzystuje do karykaturalnego ukazywania przedstawicieli swojego narodu. Choć wychowany w rodzinie, gdzie ojciec zaciekle trzymał się ateizmu, a jedynym silnym żydowskim akcentem były – organizowane przez uzależnioną od gry w karty matkę – karciane wieczory kaluki, to jednak właśnie bycie Żydem określa cały czas jego życie – od dzieciństwa w żydowskiej części dzielnicy Manchesteru, po nieudane małżeństwa, zarówno z gojkami jak i Żydówką, aż po spotkanie z przyjacielem – ortodoksem z dzieciństwa. Sam bohater mówi o sobie podczas kłótni z matką: „Jestem taki, jaki Żyd być powinien. Nikomu nie przebaczam. Nie mieszam potraw ani innych rzeczy, których nie należy mieszać ani łączyć. Wadzę się z Panem Bogiem, a Jemu się to podoba. On woli to, co robię, od ślepego posłuszeństwa albo tych ich ekstatycznych tańców.”

Ta „żydowskość”, choć w pewnym sensie bagatelizowana i będąca obiektem żartów, cały czas zdaje się określać wszelkie relacje Maxa Glickmana z ludźmi, przede wszystkim z nie-Żydami. Rozpracowana pod każdym kątem zaistnieje jednak najsilniej, gdy Max spotka się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa – autystycznym Manny’m, byłym więźniem, skazanym na 38 lat za zagazowanie własnych rodziców. Czy można wymyślić większą profanację? Ortodoksyjny Żyd, który niczym nazista z czasów drugiej wojny światowej, odbiera własnym rodzicom życie za pomocą gazu? Toż to mini-Buchenwald!

I tylko ten stuk, ten stukot, jak pociągu na torach, Żyd, Żyd, Żyd.

Wieczory kaluki, to żydowskie „Sto lat samotności” z „Miłością w czasach zarazy” w jednym. Mamy tu i tragiczny w skutkach romans bogobojnego brata Manny’ego z gojką – w dodatku pół-Niemką – i historie pokolenia rodziców Maxa, ludzi, w których żyłach płyną wspomnienia rodzinnej Noworoszczyny. Mamy sąsiadów, którzy, jak kochanka wujka Maxa, „mają sztetl w oczach, choć nigdy w nim nie mieszkali” i takich, którzy nabijają się z mieszkających kilka domów dalej chasydów. Jest takie żydowskie powiedzenie: „jak jest tak źle, że już gorzej być nie może, to ja się tylko śmieję”. Bo śmiech pozwala na złapanie dystansu. Nasz bohater radzi sobie z przeszłością i teraźniejszością, kpiąc i ironizując: z samego siebie, z trzech okrutnych żon, z bliskich, z nieszczęsnego Manny’ego. Zmusza nas do histerycznego śmiechu z Żydów, z antysemitów, z głupoty i krótkowzroczności. Z bycia i nie-bycia Żydem. Z własnych fobii i podejrzeń, z cudzych uprzedzeń i zabobonów. Dowcip bywa zbawienny. U Jacobsona ratuje życie.

Książka:
Howard Jacobson, Wieczory kaluki, przeł. Maciej Świerkocki, Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2008.

* Katarzyna Kazimierowska,
sekretarz redakcji kwartalnika „Res Publica Nowa”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(9/2009)
9 marca 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj