0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Muzyka ziemi

Muzyka ziemi

Marta Bucholc

Muzyka ziemi

Z okazji okrągłej, siedemdziesiątej rocznicy powstania „Przeminęło z wiatrem” postanowiłam odświeżyć sobie film, uwielbiany wiernie na przekór opinii szerokich kręgów rodziny i znajomych, którym dzieło to kojarzy się z naznaczoną niestrawnością godziną przed Potopem w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Skorzystałam w tym celu nie z seansu kinowego (choć warszawska Kinoteka, a jakże, oferowała), lecz z edycji DVD z okazji rocznicy sześćdziesiątej piątej. Z cyfrowym dźwiękiem, czteropłytowa, z książeczką, takie lubię najbardziej. Nabyłam. Film okazał się jednak pewną próbą od początku, a mianowicie od uwertury.

Nie wiem, czy mieliście kiedykolwiek wrażenie, że muzyka do „Przeminęło z wiatrem” zasługuje na jakąś szczególną uwagę. Ja nie. I oto patrzę na ekran, a na nim nieforemne drzewko (jedno z tych, które, jak pisze Margaret Mitchell, czekały cierpliwie, grożąc zagarnięciem czerwonej ziemi Tary), płotek, droga i pole po horyzont, i muzyka… Długo. Dłużej, niż współczesny widz jest w stanie wytrzymać.

Wyobraźcie sobie, że idziecie do kina, a tam uwertura (bez napisów!!!). Mało tego, gdy Scarlett już zwalcza powojenną biedę w Tarze i zaczyna się druga część, następuje „Entr’act” i znowu muzyka. Łagodne wprowadzenie do kolejnej epoki w losach bohaterów. Niełatwe do zniesienia dla wielbicieli Underworldu, do których się zaliczam. Muzyka daje jednak szansę (gdy uda się już pokonać szczękościsk) na przemyślenie paru kwestii.

Po pierwsze – ziemia (nie pejzaż, ale gleba, humus). Temat, który w książce Mitchell nadaje ton całej fabule, powraca w dialogach i monologach wewnętrznych, w filmie uobecnia się najpełniej właśnie w tych dwóch martwych dla współczesnego widza fragmentach. A przecież Scarlett sprzedaje się kolejnym mężom (a nieudolnie i kochankom) za ziemię, uprawia ziemię swoimi białymi rękami półkrwi arystokratki, w jej zielonych oczach lśni barwa łąk najpiękniejszej na świecie, irlandzkiej ziemi.

Po drugie – dama. Wyprana i wykrochmalona Melania Hamilton-Wilkes, kwintesencja nudy, pejzaż horyzontalny. Horyzontalność Melanii jest szansą dla wszystkich: dla Scarlett, która szuka w niej duplikatu matki, dla Ashleya, dla którego żona jest ostatnim, kruchym reliktem dawnego świata, wreszcie dla Retta, który obdarza ją a priori szacunkiem, jaki człowiek kulturalny intuicyjnie żywi dla prawdziwej – bo martwej – klasy.

Powrót Retta do Charlestonu w dogrywce akcji jest powrotem do ziemi i do damy. Mężczyzna wraca do czegoś, bez czego żyć nie może: do kobiety płaskiej, nieefektownej i permanentnie niewspółczesnej, das ewig Weibliche. Paradoksalnie to Melania, nie Scarlett, jest wcieleniem kobiecości. Żywość, impulsywność, pomylona w ostatnim równaniu kalkulacja symbolizuje u Mitchell nowoczesność. Twarz Scarlett patrzącej na zatrudnianych w tartaku więźniów to twarz Sombartowskiego kapitalisty. Reżyser celnie zrezygnował z książkowej sceny, w której Scarlett ujmuje się za głodzonymi robotnikami i każe ich karmić szynką. Dobrze wyczuł, że przyzwoitość w stosunkach pracy jest rzeczą Ashleya, człowieka ancien regime’u – Scarlett pozostawił strach i niepewność, która pojawia się, gdy spłoną już wszystkie mosty. Nie przypadkiem najważniejszą być może (i nadal efektowną) sceną „Przeminęło z wiatrem” jest pożar Atlanty. Z tego pożaru Scarlett wychodzi cało, bo nie jest damą. Stoi na zgliszczach dawnego ustroju, które pogrzebały jej matkę, Melanię – i Ashleya.

Nieobecna w filmie, znakomita książkowa babcia Fontaine mówi o kimś: „Gdyby nie miała duszy wielkiej damy, byłaby pospolita”. Ta myśl prowadzi do wyjaśnienia paradoksu Scarlett, której dusza jest, jak zauważa mimochodem Rett, duszą irlandzkiej chłopki. W imię miłości do ziemi Scarlett zaprzepaściła to, co jest najważniejsze w ziemi: stałość, nudę i płaskość. Wyrzekając się tego, wyrzekła się samej siebie. Melania umarła spokojna, Scarlett skona zapewne pijana i zrozpaczona, porzucona przez mężczyzn powracających do rozmaitych Charlestonów całego świata. I Tara, wbrew pokrętnemu optymizmowi ostatniej sceny, jej nie uratuje; ziemia, jak mężczyźni, woli damy.

Co byłoby pociechą dla każdej Melanii również w naszej epoce, gdyby nie to, że po pierwsze Melanii już nie ma, a po drugie – z czego tu się cieszyć?

Film:

Przeminęło z wiatrem (1939), reż. Victor Flemming, prod. David O. Selznick, muz. Max Steiner, wyst. Vivien Leigh, Clark Gable, Leslie Howard, Olivia de Havilland

* Marta Bucholc,
doktor socjologii.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(10/2009)
16 marca 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj