0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > BUCHOLC: Ostatni szczebel....

BUCHOLC: Ostatni szczebel. „Filozofia jako polityka kulturalna” Richarda Rorty’ego

Marta Bucholc

Ostatni szczebel. „Filozofia jako polityka kulturalna” Richarda Rorty’ego

Zbiór esejów Richarda Rorty’ego powstałych w ciągu ostatnich dziesięciu lat jego życia (zmarł w roku 2007) świetnie ilustruje Wittgensteinowską operację odrzucania drabiny, po której się weszło. Widzimy oto Rorty’ego, który dotarł na ostatni szczebel i właśnie gotuje się do odepchnięcia drabiny, wahając się na krawędzi próżni.

Bogdan Baran w przedmowie do zbioru zastosował inną, jeszcze bardziej klasyczną metaforę rozwoju filozoficznego Rorty’ego: wspinaczka na szczyt niewiedzy i zejście z niego po stronie dla wiedzy niewidocznej. Podróż taka przypomina zejście Zaratustry z gór, co oznacza, że każdy (filozof, a zapewne każdy po prostu) odbywa ją na swój własny sposób. Może to być podróż wzniosła, nostalgiczna, rozpaczliwa, euforyczna, hedonistyczna, melancholijna; ze szczytu można zstępować, zsuwać się, spadać, skakać, wzlatywać, nawet zostać strąconym – można też się staczać.

„[Rorty], przebywszy szczyt niewiedzy, z radością stoczył się w politykę kulturalną” (s. 8). Termin „polityka kulturalna” pojawia się w tytule całego zbioru i pierwszego z trzynastu esejów w nim zawartych. Wszystkie te teksty (dotyczące kwestii moralnych, zagadnień metafilozoficznych oraz filozofii analitycznej, zwłaszcza zaś zwrotu lingwistycznego) łączy postawa autora utrzymującego, że „polityka kulturalna powinna zastąpić ontologię, a także – że to, czy powinna, czy nie, samo jest sprawą polityki kulturalnej” (s. 25).

Głównym problemem Rorty’ego jest prawda. Chce wykazać, że „prawda i rzeczywistość istnieją ze względu na praktyki społeczne, a nie odwrotnie” (s. 28), zatem maksymę nakazującą odróżniać sądy o faktach od sądów wartościujących należy uznać za błędną w dwojakim sensie. Po pierwsze, fakty wynikają ze społecznie konstruowanych wyobrażeń wartościujących, które wpisane są w reguły gier językowych rozgrywanych w danym społeczeństwie. Po drugie, rozróżnienie faktów i norm rozmywa kwestię odpowiedzialności za wybór gry językowej, pozwala się chować za wygodnymi fikcjami obiektywnego poznania i źródeł tegoż, takich jak „rozum” czy „doświadczenie”, a tym samym ogranicza zakres ludzkiej wolności i samoświadomości. Kluczem do rozbudzania naszego zmysłu powinności wobec siebie i współobywateli jest więc uznanie, że wybór tego, o czym się mówi, zawsze jest kwestią polityki kulturalnej, a wyrażenie „politically correct” to albo pleonazm, albo synonim słowa „prawdziwy”.

Jak widać, niewiele dodaje Rorty do tez stawianych w 1996 roku w dyskusji z Jürgenem Habermasem i Leszkiem Kołakowskim. Prawda jest problemem filozoficznym (czyli językowym); filozofia operująca bezrefleksyjnie pojęciem prawdy jest problemem społecznym. „Zbawienna prawda”, czyli „zespół przekonań, które kończą raz na zawsze proces refleksji nad pytaniem, co zrobić ze sobą” (s. 146), byłaby śmiertelnie groźna. Na szczęście zdaniem Rorty’ego niczego podobnego nie ma, istnieją jedynie ludzie przekonani o możliwości zbawienia przez poznanie i uprawiający teodyceę pod płaszczykiem filozofii. Z drugiej jednak strony ludzie ci są tym bardziej niebezpieczni przez to, że obstają przy złudzeniu.

Czasy, w których Rorty był w Polsce autorem modnym i powszechnie czytanym, należą już, zdaje się, do przeszłości. Krótki zbiór poświęcony polityce kulturalnej w rozmaitych jej odmianach (czyli podejmowanym codziennie, przez sam fakt mówienia, decyzjom o tym, co istnieje, a o czym trzeba milczeć) pozwala czytelnikowi przypomnieć sobie, na czym polega nieodparty niegdyś urok argumentacji Rorty’ego. Przy okazji zaś skłania do rozważenia, czy technika pokonywania drogi ze szczytu niewiedzy z powrotem w świat społeczny, jaką wybrał Rorty, jest rzeczywiście najlepsza lub – jak kto woli – czy nie jest zbyt ryzykowne pojmowanie bon motu Wittgensteina o drabinie inaczej niż jako metafory, efektownej, lecz nienadającej się do praktycznego wykorzystania. Chyba że się po tej drabinie weszło tak wysoko, że spadając, można w nieskończoność powtarzać: „na razie wszystko w porządku”.

Książka:

Richard Rorty, „Filozofia jako polityka kulturalna”, przeł. Bogdan Baran, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 2009

* Marta Bucholc, doktor socjologii.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(30/2009)
10 sierpnia 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj