0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > BARAN: Dwaj panowie...

BARAN: Dwaj panowie w balonie (nie licząc nas). „Światłoczułe” w Muzeum Narodowym w Warszawie

Magdalena M. Baran

Dwaj panowie w balonie (nie licząc nas)

Niektórzy nadal wierzą w tę starą opowieść, wedle której fotografia kradnie cząstkę duszy. Może dlatego pradziadowie nasi – ceniąc wprawdzie wynalazek wizerunki ich utrwalający szybciej (i taniej) niż najsprawniejszy malarski pędzel – fotografowali się nader rzadko. Skoro bowiem o duszy cząstkę drżeć trzeba, przeto lepiej zatrzymać ją wypielęgnowaną, odświętną, z miną poważną, w gronie rodziny czy przyjaciół, kiedy indziej w umiłowaniu wszechobecnym czy rozbawieniu. Obok upozowanych portretów inny świat: tu grupka szkolnej młodzieży (prosto od bierzmowania czy w czasie zaaranżowanej lekcji), tam zakonne wojsko o motylich czepkach bielą swych skrzydeł nagłownych mocno odcinające się od czerni habitowych sukien, autoportret jednego z fotografów czy dwaj panowie w balonie celebrujący nowoodkrytą przyjemność. Czy i dokąd polecieli… Nie brak jednak i innych przedstawień. Oto widok ulicy zatrzymany między jednym a drugim krokiem przechodnia, gdzie indziej znów scenka rodzajowa, wiejska kurna chata i zaciekawieni nowością obiektywu mieszkańcy, wycieczka pionierów przed Pałacem Kultury i Nauki. Z drugiej strony zdjęcia, z drugiej strony czasu patrzący my.

Historia uwięzionego/zatrzymanego spojrzenia, uczuć uchwyconych w jednym tylko geście, mgnieniu oka, w trzasku spadającej migawki, przy dymie snującym się ze starodawnej lampy błyskowej. Ulotność opowieści przechowana na kliszy, zachowana, by być podawaną, jeśli nie z ust do ust, to choć przez dotknięcie zaciekawionego wzroku. Jest widoczna, widziana, raz za razem przetwarzana w coraz to nowszych opowieściach gapiów, a zatem… trwa. Na setki sposobów odmieniana faustowska chwila – w swym pięknie, rozkoszy, radości, a bywa, że w i swej codziennej szarości, zabieganiu czy złudnym porządku – zawieszona w wiecznym trwaniu. Bezczas, co o czasie nieuchronnym, świata przemijaniu, niepowtarzalności obrazów, o tym, co umyka w mgnieniu oka, daje świadectwo. Życie, jakiego już nie ma, ci, których dawno okrył cień zapomnienia, ci, o których pamięć niewymazywana, świat z dawnych fotografii – gdzieniegdzie opatrzony dedykacją pospiesznie skreśloną na odwrocie, jakąś datą, miejscem wykonania, podpisem mistrzowskiej ręki – na wieczną dają się pamiątkę.

A co dziś? Miast wypielęgnowanych obrazów, zdjęcia „instant” – poczynając od polaroidowej ulotności blaknącego papieru, przez „zdjęcie w godzinę”, aparaty w telefonach komórkowych, co szczycą się coraz lepszą rozdzielczością, zoomem, lampą błyskową „w pigułce”. Dziś zatrzymać, dziś uwięzić, dziś – w technice cyfrowej – nawet zmienić i ulepszyć można wszystko. Wszechobecnie króluje pikselowa i nieśmiertelny Photoshop, coraz śmielej sobie poczynający prawnuk cierpliwej ręki starannego retuszu, czy – tandetnego nieco – barwienia zdjęć akwarelowymi farbami. Kto pamięta dawnych mistrzów fotografii, których pracami szczycą się muzea, kto dziś wie, co to technika dagerotypu, albo jak przygotować autorskie odbitki na papierze. Wszak wystarcza kabel, płyta, program, dobra drukarka. Niknie gdzieś ta niesłychana czułość na światło, na zatrzymanie prawdziwego, jedynego i ze swej istoty niepowtarzalnego obrazu – bez ulepszeń, poprawek, bez wielokrotnego powtarzania danej sceny aż do momentu, gdy uzyska się efekt najbliższy zamierzonemu (choć niekoniecznie prawdzie), bez powszechnego dziś delete. Tymczasem bodaj żadne poważne muzeum sztuki nie może się obejść bez kolekcji fotografii, bez świata zatrzymanego w spojrzeniach tak wielu, bez widzeń przez obiektyw, cierpliwie dokumentujących przemijające światy, dzieje, epoki. Tam właśnie – miast w ramce na ścianie czy kredensie, miast w rodzinnym albumie – za szkłem, w obcymi rękami ustawionej gablocie, czekają zdjęcia, światy z tamtych lat.

Wystawa:

Światłoczułe. Kolekcja fotografii w Muzeum Narodowym w Warszawie
11 września – 15 listopada 2009 r.

* Magdalena M. Baran, doktorantka filozofii, redaktor kwartalnika „Res Publica Nowa”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(40/2009)
19 października 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj