0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Słysząc > Spontaniczność kontrolowana

Spontaniczność kontrolowana

Marta Budkowska

Nie bez przesady można powiedzieć, że Sergiusz Prokofiew był chyba jednym z najbardziej ironicznych kompozytorów. Evgeny Kissin okazał się natomiast jednym z najbardziej ironicznych pianistów. Słuchając nagrania demonicznego II Koncertu g-moll w jego wykonaniu, nie sposób pozbyć się wrażenia, że drwi z nas jeszcze bardziej niż kompozytor i na pewno grając, szczerzył zęby w ironicznym uśmiechu.

Losy II Koncertu fortepianowego były nieco zawiłe. Prokofiew zaczął go pisać w roku 1912 z myślą o swoim przyjacielu, pianiście Maksymilianie Schmidthoffie. Był wtedy jeszcze studentem petersburskiego konserwatorium – nieznośnym zresztą, z powodu swojej ekscentryczności i złośliwych względem nudnych wykładowców, które zwykł wygłaszać publicznie. Schmidthoff ponoć nie ustępował mu pod tym względem ani na krok. Kiedy w 1913 roku kompozycja była już prawie ukończona, Prokofiew otrzymał od przyjaciela list, w którym ten – wciąż ironicznie i z chłodnym dystansem – donosił, że zastrzelił się. Powody? Nieistotne.

Przetaczające się przez Rosję rewolucje najpierw pochłonęły partyturę orkiestrową II Koncertu, którą Prokofiew zrekonstruował na podstawie wyciągów fortepianowych, potem przerwały prace nad III Koncertem, by w końcu wygnać kompozytora aż do Francji. I dopiero tam, w 1921 roku, w Saint-Brevin-les-Pins, maleńkim miasteczku u wybrzeży Atlantyku, Prokofiew dokończył dzieło.

Choć nie wydaje się, aby śmierć kolegi, a wkrótce i ojca kompozytora aż tak mocno odcisnęły piętno na II Koncercie, to relacje z premiery, która odbyła się w kwietniu 1913 roku prawie jednogłośnie donosiły, że oniemiałym słuchaczom włosy jeżyły się na głowach, a po plecach raz za razem przebiegał dreszcz. I nie należy się temu dziwić. Bo kompozycja ta to oszałamiające połączenie romantycznej melodyjności ze słynną ironią, groteski, wysokich wymagań technicznych i młodzieńczej świeżości z nastrojem iście diabolicznym.

Kissin ma znakomite wyczucie frazy, umiejętnie buduje nastrój, nie popadając w przesadę. Jednak przyjął strategię kontrolowanej spontaniczności, co w tym wypadku nie jest najlepszym pomysłem.

Marta Budkowska

Evgeny Kissin znakomicie odnalazł się w klimacie kompozycji i widać, że grając, czuł się jak ryba w wodzie. I to jaka! To szczerzy kły niczym rasowy drapieżnik, to znów puszcza oko niczym złota rybka. W Andantino – Allegretto pianista daje się ponieść nurtowi utworu, zgrabnie omijając wszystkie rafy i pułapki zastawione przez Prokofiewa. Obłędne wprost Scherzo przywodzi na myśl mecz piłki nożnej. Gwizdek! Start! Kissin zaczyna, przez chwilę przebiera palcami prawie w miejscu, by rzucić się w szaleńczy bieg po klawiaturze. Gdyby rzecz działa się na boisku, byłby to drybling, jakiego nie powstydziłby się nawet boski Maradona.

I choć to jedno z najlepszych nagrań kończącego się powoli roku, po jego wysłuchaniu nie da się nie pokręcić rytualnie nosem. Kissin ma znakomite wyczucie frazy, umiejętnie buduje nastrój, nie popadając w przesadę. Jednak, nie wiedzieć czemu, przyjął strategię kontrolowanej spontaniczności, co w tym wypadku nie jest najlepszym pomysłem. Tym, co najbardziej przeszkadza w wykonaniach obu koncertów, jest nieumiejętność rozładowania napięcia przez obie strony – pianistę i orkiestrę. Szczególnie dobrze widać to w drugiej części II Koncertu, gdzie Kissin bardzo sprawnie i lekko gna przed siebie, orkiestra równie sprawnie dotrzymuje mu kroku, ale jest to jedynie bieg bez końca, bez spektakularnego finału, który zapowiada się na początku, i na który słuchacz czeka w napięciu. Na próżno. Podobnie jest w III Koncercie. Śpiewne partie orkiestry są pozbawione życia, a brawura pianisty – przekonania. Do orkiestry można mieć pretensje już o początek tego utworu, gdy gubi migoczącą w tle tajemnicę, pozwala jej się rozmyć. Kissinowi można też zarzucić niezdecydowane forte, a szkoda, bo Prokofiew traktował często fortepian jako instrument perkusyjny. Ale rozumiem – pełna kontrola.

Nagranie:

Sergiusz Prokofiew, II Koncert fortepianowy g-moll, op. 16
III Koncert fortepianowy C-dur, op. 26

Evgeny Kissin fortepian
Philharmonia Orchestra
Vladimir Ashkenazy dyrygent

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 48

(48/2009)
14 grudnia 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj