0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > ŻERAŃSKI: Homo Polonicus...

ŻERAŃSKI: Homo Polonicus przy stacji S-Bahnu Friedrichstrasse

Paweł Żerański

Homo Polonicus przy stacji S-Bahnu Friedrichstrasse

Kroczący po polach pełnych historycznej, polskiej krwi Książę Stanisław wierzy, że zostanie królem Polski i o tej wielkości marzy. Jest księciem, posiada dobra, na tych dobrach pracują na niego chłopi. Liczy się z nim ksiądz, Żyd, Niemiec, Rosjanin, Ukrainiec. Pracuje dla niego Francuz. Sen o królewskiej wielkości jest jednak snem szalonym, śnionym na łóżku szpitalnym przez człowieka niespełna rozumu, przykuwanego do tego łóżka przez pielęgniarzy.

Odgrywający swoją rolę społeczną pana w tradycyjnym trójkącie – pana, księdza i plebana – książę Stanisław doskonale rozumie finansowe potrzeby Kościoła katolickiego, jednak nie jest gotów ich zaspokoić. Przeklina Żyda od niewiernych i nie ma nic przeciwko spaleniu go w końcu w piecu, ale tak naprawdę tylko dlatego, że chciałby stargować w dół cenę, której ten się od niego domaga. Boi się Niemca Strocha, bo ten jest dla niego groźnym konkurentem w rolnictwie, ze względu na wykorzystywaną wiedzę ekonomiczną i „machinę”. Przeciwko Strochowi i jego machinie potrafi stworzyć alians z Kościołem katolickim i chłopami. Na Strocha potrafi napuścić chłopa (ukraińskiego?), który piłuje w okolicy panów. Francuski lokaj i jego przypadkowa śmierć z ręki chłopa są dla księcia Stanisława trochę śmieszne, a trochę żałosne, ale nie straszne lub tragiczne. Z Rosjaninem brata się w pijaństwie i wyprawach do burdelu, którego główną atrakcją jest francuska prostytutka „niosąca do Polski kaganek [najpewniej erotycznej] oświaty”.

Janusz Opryński i Witold Mazurkiewicz inspirowali się podobno książką Marii Janion „Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi”, jak twierdzi Agnieszka Rataj w „Życiu Warszawy” z 25 kwietnia 2008 roku (recenzja dostępna w Internecie). Z przemyśleń Marii Janion czerpał także reżyser Szczepan Szczykno, twórca zupełnie wyjątkowego przedstawienia „Dziadów”, w którym po raz pierwszy może w historii polskiego teatru Gustaw-Konrad (Marek Żerański) nie był przede wszystkim romantycznym poetą, przywódcą, postacią tragiczną, ale młodym, słabym, żałosnym szaleńcem. Maria Janion napisała ponadto kiedyś ciekawy esej, bodaj do „Gazety Wyborczej”, o Polakach jako narodzie „kolonizującym i kolonizowanym”. I istotnie, tak właśnie można odebrać księcia Stanisława. Niemiec, Rosjanin i Żyd liczą się z nim, to prawda, jednocześnie jednak są – każdy na swój sposób – silniejsi, a sen o królewskiej potędze Polaka jest tylko snem szaleńca. Żyd i Niemiec, z którymi Polak robi interesy i musi konkurować funkcjonując w jednej przestrzeni nie tylko kulturowej, ale i gospodarczej, nie są tymi, którzy nie mają nic, więc razem mają akurat tyle, żeby zbudować fabrykę. Ale nie tym razem! Są raczej gombrowiczowskimi, okrutnymi, wrogimi sobie i wykrzywionymi gębami. Przegrywający, lekko nawet upodlony na łożu szaleńca Polak nie jest straceńczym księciem Romanem z opowiadania Josepha Conrada. Jest raczej dowódcą polskiego garnizonu wojskowego z miasta wojewódzkiego Ypsylon, który w „Miłosnym atlasie anatomicznym” Michała Choromańskiego zarządza wycofanie się z miasta na tej podstawie, że dostał od (prawdopodobnie) wodza naczelnego niezrozumiały dla niego telegram „Ty pójdziesz górą, a ja doliną”.

Młody artysta David Czerny różnie kpił z narodów Europy. Niemcy przedstawił jako autostradę w kształcie swastyki, Bułgarię jako turecką toaletę, Francję zasłonił francuskim napisem „Strajk”. Natomiast Polskę pokazał jako kartoflisko z księżmi wbijającymi w ziemię tęczową flagę homoseksualistów. Parę lat temu niedaleko stacji S-Bahnu Friedrichstrasse w Berlinie klęczała staruszka z różańcem i kartonikiem na datki. Serwowała przechodniom koncert polskich pieśni patriotycznych, zawodząc „Boże, coś Polskę…” i „Nie rzucim ziemi…”. Jak wiadomo, była to obywatelka środkowoeuropejskiego tygrysa gospodarczego i jedynego państwa w tej (tzn. dokładnie której, przecież en Pologne, c’est à dire nulle part…) części świata, które ze względu na swój wyjątkowy potencjał – dziejowy – może w odczuciu – powszechnym – aspirować do rangi regionalnej potęgi… Te same pieśni wyśpiewane tym samym głosem słychać było niedawno na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie przed Pałacem Prezydenckim.

Pewnie nie da się tego uniknąć. Pewnie zawsze już będziemy tańczyć chocholi taniec, a co najwyżej Żydów, czy Francuzów zastąpią inne narodowości. Jak sen o królestwie, sen o szczególnej pozycji w Unii Europejskiej. Pewnie tak musi być. Jedno jednak trzeba wyjaśnić. Ten tekst nie jest polityczną ani narodową prowokacją. Nawet, jeśli tak właśnie odbierze go książę Stanisław.

Sztuka:

„Homo Polonicus” Teatru Provisorium i Kompanii Teatr, w reżyserii Janusza Opryńskiego i Witolda Mazurkiewicza z Jarosławem Tomicą, Michałem Zgietem i in., ze scenografią Roberta Kuśmirowskiego.

* Paweł Żerański, prawnik, socjolog.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 73

(22/2010)
1 czerwca 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj