0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > KOLARZOWSKI: Inteligencja –...

KOLARZOWSKI: Inteligencja – twarz w społeczeństwie

Jerzy J. Kolarzowski

Inteligencja – twarz w społeczeństwie

Performatyw naznaczenia. Wypowiedzi performatywne, inaczej performatywy, to szczególny rodzaj zdań, dla których nie da się ustalić prawdziwości empirycznej przed ich wypowiedzeniem. Same zaś, przez akt mowy, są czynami stwarzającymi realne skutki (na przykład: „tak” podczas zaślubin, „mianuję cię porucznikiem” itd.). Kiedy zastanawiamy się, czy dana wypowiedź może zostać sklasyfikowana jako performatyw, istotne jest bezpośrednie odniesienie do osoby lub grupy osób.

Brytyjski filozof i teoretyk języka J.L. Austin*, rozważając zagadnienie klasyfikacji zdań, badał wypowiedzi o pozytywnym ładunku znaczeniowym z zakresu etyki, wypowiedzi emotywistyczne i rytualne. Nie interesowały go natomiast performatywy poniżenia, napiętnowania, można by powiedzieć: performatywy kpiny i obrazy. Sposób tworzenia tych ostatnich jest bardziej złożony. Polega na użyciu epitetu, stworzeniu neologizmu słowotwórczego, mającego na celu pewien rozstrzał bliskoznaczności, który per se wywołuje odczucie ironii, np. Kaczystan (rdzeń pochodzi od znanego wszystkim w Polsce nazwiska, a końcówka nawiązuje do środkowoazjatyckich republik ZSRR). Ironia może oznaczać pewien rodzaj postawy, być wyrazem dystansu, „przymrużenia oka”, ale może – jak zauważył to Czesław Miłosz – być „siostrą pogardy”. Chcąc mówić o performatywach negatywnych, wkraczamy na wyboisty trakt wzajemnych relacji pomiędzy aksjologią i uczuciami.

Wspomniany wyżej emotywizm (łac. emotus, „poruszony”) oznacza teorię i kierunek rozważań na gruncie metaetyki klasyfikujący wypowiedzi moralne jedynie jako wyrażenia preferencji, skłonności i uczuć, czyli emocji. Jest to istotna konstatacja, gdyż w perspektywie połączenia metaetyki z socjotechniką emocji, sądy wartościujące nie zależą od obiektywnych standardów moralności. Perspektywa emotywistyczna nie pozostawia złudzeń: etyczny namysł, a także wynikające z niego postanowienia mają jedynie charakter subiektywnych ekspresji doznań i uczuć jednostki. Emotywizm uznaje nie tylko oceny, ale także normy za pseudozdania, które pozornie stwierdzają stan rzeczy, a naprawdę są wyrazem irracjonalnej, emocjonalnej postawy, skłaniającej do zajęcia stanowiska podobnego do wyrażonego przez nadawcę komunikatu językowego w danej sprawie. Usiłowano niekiedy sformułować emotywistyczne teorie prawa, ale spotkały się z opinią, że są niebezpieczne i regresywne.

Irracjonalizm i mimesis. Irracjonalizm prowadzonych sporów doprowadził do dominacji personalnych preferencji jako wyznacznika zasad etycznych. Liczy się zatem siła perswazji, skuteczność przekonywania do osobistych preferencji, którym w sposób zdeterminowany podlega znaczenie słów, a zwłaszcza sens wypowiedzi moralnych. W takich warunkach autentyczny dyskurs nie istnieje, gdyż sprowadza się do próby przekonania oponenta do zmiany swoich preferencji i odczuć, nie istnieje możliwość odwołania się do racjonalnych czy obiektywnych kryteriów. Uzgodnienie wspólnych racji staje się niewykonalne bez naruszenia dóbr osobistych i manipulacji. Dlatego też wzajemne obrażanie słowne staje się częścią strategii erystycznych.

Jedną z cech człowieka zapożyczoną od zwierząt jest zdolność do działań wspólnych – mimesis. Nieporozumienie polega na tym, że na drodze nauki badającej etologię zwierząt i ludzi stanęli niegdyś kapłani, strażnicy przedwiecznych wartości, orędownicy „klasy próżniaczej”, domagając się, by w imię człowieczeństwa odróżniającego ludzi od zwierząt, ci pierwsi kształcili szczególne cechy charakteru, takie jak bezinteresowność działań – ofiarność i szlachetność. Twierdzili oni, że to właśnie altruizm i empatia zapewnią człowiekowi przyszłość na ziemi i nagrodę życia wiecznego po śmierci. Tymczasem dzisiaj, w czasach postępu tak daleko idącego, że naszymi działaniami, choćby z powodu tempa życia, kierują motywy irracjonalne, nie sposób samych siebie oraz swoich wyborów – także moralnych – poddać dokładnej analizie, a własną umysłowość permanentnej edukacji. Edukacji, która pozwoliłaby na budowę indywidualnego kodeksu moralnego oraz uodporniła nas na manipulację ze strony ideologów, a zwłaszcza konkurujących ze sobą ideologii z bliższej i dalszej przeszłości tradycjonalistycznej i posttotalitarnej.

Ideologie tradycjonalistyczne krytykują wszelkie projekty rozwoju i postępu, a bywa, że cieszą się z upadku projektów, które choć postęp i dobro człowieka deklarowały, poniosły klęskę. Obecnie rzecznicy tradycjonalizmu potrzebują wyznawców tak samo jak orędownicy ideologii postępu, tyle tylko, że trudno w ich postępowaniu rozgraniczyć troskę o dobro wspólne od chęci odwetu.

Inteligencja i twarz. Współcześnie żyjemy w społeczeństwie, które na każdym poziomie winno nadrobić historyczne zaległości. Zaległości te są znaczne i sięgają niemal osiemnastowiecznej Europy, w której Dawid Hume nauczał o konserwatyzmie bez Boga, a Samuel Pufendorf o bezradności człowieka (łac. imbecilitas,) – to kryterium jest ważniejsze dla prawno-naturalnego horyzontu wspólnych celów, aniżeli pojęcie grzechu pierworodnego. Osoba drżąca z zimna potrzebuje okrycia i schronienia, a nie rozważań nad biblijnym znaczeniem nagości po wygnaniu z raju. To pradawne, mitologiczne pojecie może być co najwyżej obiektem błyskotliwych refutacji w dziele współczesnego filozofa G. Agambena**. Podobnie człowiek głodny potrzebuje nade wszystko jedzenia, a poniżony przywrócenia godności. Domaganie się tego w warunkach liberalizmu po komunizmie okazało się niemal tak trudne, jak tłumaczenie długoterminowemu więźniowi zalet wolności. Czy w tych warunkach można zaniechać wojny słów i zastąpić ją czymś, co dla większości ludzi jest niezmiernie trudne, a mianowicie przyznaniem się do swej inteligencji, ale ograniczonej biograficznym kalectwem?

Ludzie na ogół lubią pomagać, chcą służyć innym, ale przede wszystkim to proszący o pomoc powinien znać horyzont ostatniego kroku, nie roszcząc sobie prawa domagania się od swego opiekuna nazbyt wiele. Nie zbuduje się społecznego pokoju mową nienawiści, podobnie jak nie zbuduje się XXI wieku metaforami nawiązującymi do mesjanizmu i eschatologii. Wielka praca, przekraczająca możliwości poszczególnych segmentów społeczeństwa, wymaga zrozumienia i prawdziwych wyzwań. Wyzwań płynących z tego, a nie z magicznego świata. Nie ma czasu na uzgadnianie sfery mythos i logos, by przedłożyć je wszystkim do wierzenia. Sfera publiczna polega na działaniach, których większość może przypominać napełnianie zbiornika służącego potrzebom każdego członka wspólnoty. Ten, który w tych warunkach kłóci się, źle się wyraża, nie potrafi uwolnić od pogardy czy nawet nadmiernego zniechęcenia, powinien zostać określony jako osoba bez twarzy. Mamy wiele powodów, by wielu polityków i czwartą władzę uznać w minionym dwudziestoleciu za persona non grata, gdyż nie oferują ani wystarczającej pomocy, ani empatii, ani spójnego, odpowiedzialnego wskazywania celów na przyszłość. Nawet ci pełni ideałów i dobrych chęci wypowiadają się często używając zdań zaczynających się od „powinien pan”, „powinniśmy” itp. Tymczasem zdanie zaczynające się o tego czasownika odrzeczownikowego tak naprawdę jest zawoalowanym rozkazem. Nikt nie lubi słuchać rozkazów i nawet prawodawca stara się ich unikać, z wielu różnorodnych powodów. W świecie bez rozkazów i z taką spuścizną piętnowanie słowami, zabijanie godności innego – wszystko od kpiny po naznaczenie – stało się jedną ze społecznie usankcjonowanych metod walki.

W tej sytuacji przyjdzie nam zapewne osoby publiczne klasyfikować wg podziału zaproponowanego przez irlandzkiego filozofa Alasdaira MacIntyre’a, który w swoim dziele „Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności”*** wyróżnia trzy ewidentnie emotywistyczne osobowości charakterystyczne dla współczesnego świata. Są to:

1.                              Esteta – człowiek, który uważa otaczający go świat za teatr, w którym – dla zabicia zżerającej go nudy – gra główną rolę, a innych traktuje jako „statystów” potrzebnych w osiąganiu pełnego zadowolenia,

2.                              Menedżer – ludzie są dla niego elementem rynku. Chodzi mu o zorganizowanie społeczeństwa głównie dla uzyskania materialnych efektów, a więc wyprodukowania realnego zysku,

3.                              Terapeuta – skupia się na psychice ludzi, ale w nikłym stopniu interesuje go ich cierpienie. Ludzie stanowią dla niego materiał poddawany obróbce w celu przywróceniu ich społeczeństwu, by mogli być w sposób komplementarny wykorzystani.

Zakłada się, że wysoki iloraz inteligencji znamionuje zarówno estetów, menadżerów, jak i terapeutów. Uznanie, że pejoratywne określenia rzucane pod adresem przeciwników są symptomami słabości, brakami wiedzy, a czasem wypływają z wypaczeń charakteru, w konsekwencji będzie prowadzić do utraty twarzy. Świadomość wykształconego społeczeństwa, kultura nie tylko konsumpcji, ale i determinacji w dążeniu do zrównoważenia tolerancją niedoborów miłości własnej to zadanie dla kilku najbliższych pokoleń.


* John Langshaw Austin, „Mówienie i poznawanie. Rozprawy i wykłady filozoficzne”, przekł. i wstęp B. Chwedeńczuk, przekł. przejrzał J.Woleński, PWN, Warszawa 1995.

** Giorgio Agamben, „Nagość”, przekł. T. Żaboklicki, W.A.B., Warszawa 2010,.

*** Alasdair MacIntyre, „Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności”, przekł. i wstęp A. Chmielewski, przekł. przejrzał J. Hołówka, PWN, Warszawa 1996.

* Jerzy J. Kolarzowski, doktor nauk prawnych

„Kultura Liberalna” nr 96 (46/2010) z 9 listopada 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(48/2010)
23 listopada 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj