0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > BUCHOLC: Autoportret szlachcica....

BUCHOLC: Autoportret szlachcica. Hans von Aachen w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum

Marta Bucholc

Autoportret szlachcica. Hans von Aachen w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum

Zakończona wczoraj ekspozycja dzieł Hansa von Aachena w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum była typowym przykładem strategii wystawienniczej, którą cenią sobie instytucje dysponujące ogromnymi zbiorami i sprawdzonym w praktyce przekonaniem, że sztuka obroni się sama. „Wystawa specjalna” oznacza w języku tej strategii przegrupowanie posiadanych obrazów, ewentualnie ściągnięcie kilku z innych galerii, najlepiej zagranicznych (jestem pewna, że muzea, podobnie jak uniwersytety, otrzymują jakieś punkty parametryczne za współpracę międzynarodową) i powieszenie ich pod odpowiednio dużym szyldem w jednym miejscu, ale wedle zupełnie tej samej zasady, co wszystkie inne obiekty w danym muzeum eksponowane, w tym wypadku chronologiczno-geograficznej. Metoda ta doskonale trafia w nawyki poznawcze umysłu ukształtowanego przez polski system szkolnictwa podstawowego u schyłku PRL, kiedy konsekwentne myślenie liniowe było premiowane nade wszystko. Chcę powiedzieć, że taki sposób prezentacji ma wielkie walory edukacyjne (wspomagane bardzo dobrym przygotowaniem wystawy i wyczerpującymi opisami dzieł), a dodatkową jego zaletą jest fakt, że (choć wystawa się skończyła) większość dzieł pozostaje w Kunsthistorisches, acz zapewne będzie je trochę trudniej znaleźć.

Abstrahując jednak od samego pomysłu na wystawę, trzeba powiedzieć, że rzeczywiście zaprezentowano po raz pierwszy w jednym miejscu wszystkie najbardziej znane obrazy ulubionego malarza Rudolfa II Habsburga, prawdopodobnie pierwszego wielkiego praskiego obsesjonata. Wbrew temu opisowi, który zapowiadałby raczej antecedencje Goi i Eschera, Hans von Aachen malował jasno, bujnie, w stylu włoskim, przywiezionym z młodzieńczych wojaży. Można więc było obejrzeć „Bachusa, Ceres i Amora”, „Jupitera, Antiope i Amora” i kilka innych słynnych grup (oraz szkiców do nich), a także sceny zbiorowe. Zachwyciły mnie szczególnie cztery niewielkie obrazy przedstawiające sceny mitologiczne, namalowane dwustronnie na alabastrze. Artysta, z ewidentnym zacięciem iluzjonistycznym, wykorzystał naturalny układ warstw kamienia, by wydobyć z nich chmury, fale morskie (z których niezwykle pocieszny wąż morski wynurza się z zamiarem spożycia Andromedy) i wrażenie prześwietlonego powietrza. Bardzo to piękne, raczej mieszczańskie niż dworskie przez swoją skromność, pomysłowość i biegłość rzemieślniczą (z której skądinąd słynął wszechstronny autor, doskonale radzący sobie z najróżniejszymi podłożami i technikami).

Najciekawszą część ekspozycji stanowiły jednak portrety, na które ciągłe zapotrzebowanie zapewniało cesarskiemu malarzowi stałe zajęcie. Dzieła prezentujące licznych, nieodmiennie umiarkowanie urodziwych, krewnych i znajomych Habsburgów pozwolę sobie pominąć; zwykle zresztą ilustrują one odpowiednie hasła w Wikipedii. Chciałabym natomiast zatrzymać się przez chwilę przy autoportretach samego artysty.

Wygląda na to, że von Aachen był człowiekiem niezmiernie radosnym. Portretuje się często w towarzystwie młodych, filuternie uśmiechniętych kobiet, raz nawet w towarzystwie siebie samego, z bliska, w ruchu, śmieje się od ucha do ucha, w otwartych ustach widać bardzo zużyte zęby; wygląda jak postać z Breugla Starszego kilka sal dalej. Za pomocą drobnych symbolicznych rekwizytów daje nam do zrozumienia, że wiedzie życie wesołe, utracjuszowskie, chwyta uciekający czas. Patrzy na siebie bez złudzeń, ale z sympatią. Nie widać w autoportretach żadnej teorii „ja”; żadna wyuczona stylizacja – ani na Bachusa, ani na lekkoducha, ani na lubieżnika – nie sięga tak daleko, by zaczęła odstawać od roześmianej gęby malarza. Nie są to przedstawienia, ściśle rzecz biorąc, piękne, ale mają wielki urok autentyczności.

I nagle: zminiaturyzowana kopia Rudolfa Habsburga. Czarny kaftan, pod brodą śnieżnobiała koronkowa kryza zamiast rozchełstanej koszuli, ponure spojrzenie, blada twarz (gdzież jej do rumieńca bibosza z podwójnego autoportretu!), poza: „półprofil nr 3”, szczelnie zamknięte usta. Szlachcic. Von Aachen został nobilitowany w roku 1605, już po przenosinach z Monachium do Pragi, na dziesięć lat przed śmiercią. Wygląda co prawda młodo jak na pięćdziesięciolatka, ale… Zaczynamy snuć rozważania o zgubnym wpływie Rudolfa Habsburga na praską atmosferę, a tejże na jowialnego Niemca, któremu przejście z klas ludowych do szlachty odebrało witalność i spętało krtań. Przypominamy sobie wszystko, co wiemy na temat wpływu cywilizacji na zachowanie, wzrostu kontroli afektów w miarę posuwania się w górę pod drabinie społecznej, zarządzania wizerunkiem, prestiżu i snobizmu, świtają nam widma Pierre’a Bourdieu i Norberta Eliasa, zaczynamy się użalać nad biedną włoską małżonką malarza, która tak słodko się z nim droczy na jednym z autoportretów (a która po jego śmierci znajdzie się sama z piątką dzieci w tym strasznym mieście). Wszystko układa się nam w spójną całość… Gdyby nie to, że ów sztywny autoportret pochodzi z roku 1574, czyli grubo przed uszlachceniem, i jest sporo wcześniejszy od najwcześniejszego z autoportretów rubasznych. Wygląda na to, że von Aachen nabierał życia z wiekiem, statusem i pieniędzmi, spokojnie obrastając w piórka i tracąc zęby pod łaskawymi rządami kolejnych Habsburgów.

Wystawa:

Hans von Aachen. A Court Artist in Europe, Kunsthistorisches Museum w Wiedniu, 19 października 2010 – 9 stycznia 2011.

* Marta Bucholc, doktor socjologii, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 105 (2/2011) z 11 stycznia 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 105

(1/2011)
11 stycznia 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj