0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > SZULECKI: Co wiemy...

SZULECKI: Co wiemy o dysydentach? O „Dwanaściorgu niepokornych” Walerija Paniuszkina

Kacper Szulecki

Co wiemy o dysydentach?

Kibicujemy rosyjskiej demokracji, choć nie zawsze wiemy, co miałoby to oznaczać. Często mówimy też o „demokratycznej opozycji” wobec rządów Miedwiediewa i Putina, ale pewnie tylko nieliczni, naprawdę zainteresowani, orientują się, kto jest kim w kręgach „niepokornych”. Nowa książka rosyjskiego dziennikarza Walerija Paniuszkina to dobre wprowadzenie do pozamainstreamowego życia politycznego Rosji, tłumaczące, skąd wzięli się „oporni”, dlaczego nie zgadzają się z polityką władz i dokąd dążą. Obraz to tyleż pesymistyczny, co zaskakujący.

Kluczowe jest tu słowo „dysydent”. Mające religijny rodowód, użyte po raz pierwszy przez amerykańskich dziennikarzy do opisania wewnątrzpartyjnej opozycji w ZSRR, w latach 70., między innymi dzięki aktywności polskiego KOR-u i czechosłowackiej Karty 77, stało się rozciągliwym synonimem moralnie górujących nad władzą aktywistów praw człowieka i demokracji. Ma jednak to do siebie, że często więcej zaciemnia, niż wyjaśnia, w ustach zachodnich komentatorów stanowi skrót pozwalający ominąć dodatkowe wyjaśnienia i przykuć uwagę odbiorcy. „Cemy sfilmować łan dzen z panski zycie. Pan to nasz bohater” – mówią łamaną ruszczyzną do jednego z bardziej rozpoznawalnych niepokornych zagraniczni dziennikarze, dobrze ilustrując tę przedziwną mieszankę celebryckiej sławy i kompletnego jednostkowego niezrozumienia, jakie wiąże się z etykietką „dysydenta”. Podtytuł polskiego wydania książki Paniuszkina (w oryginale nie pada) brzmi „Portrety nowych rosyjskich dysydentów”. Czy to rzeczywiście prawda?

W naprawdę dobrze napisanym zbiorze reportaży Paniuszkin wspomina „Marsze Niepokornych” – demonstracje sprzeciwiających się putinowskiej Rosji jednostek i środowisk. Pokazuje opozycyjność od kuchni, zbiera najważniejsze i najciekawsze postacie w jednym wyimaginowanym przydrożnym bistro i przedstawia historię ich „oporności”, często co najmniej od czasów Jelcyna. Dwanaście zupełnie różnych historii, dwanaście politycznych i życiowych ścieżek. Od liberałów i socjaldemokratów po komunistów i narodowych bolszewików. Dziennikarki, politycy, student, komandos-pedagog, frezer, zawodowi rewolucjoniści i szachowy arcymistrz. W normalnych warunkach nie łączyłoby ich nic. W Rosji mają wspólnego wroga, ale i tak – jak pokazuje Paniuszkin – wiele ich dzieli.

Trudno ich jednak nazwać dysydentami – angielski tytuł książki to „Dwanaścioro takich, którzy się nie zgadzają”, co nie tylko jest dosłownym rozwinięciem rosyjskiego „12 несогласных”, ale także lepiej oddaje sens aktualnej rosyjskiej opozycyjności. Członkowie „liberalnego” Sojuszu Sił Prawicowych i socjaldemokratycznego Jabłoka to raczej pozaparlamentarna opozycja – zmarginalizowana dzięki ostrej, często kompletnie niekonstytucyjnej i łamiącej prawa człowieka polityce Putina. Ale także, twierdzi Paniuszkin, przez własne błędy i krótkowzroczność. Z drugiej strony czerwoni radykałowie i limonowcy to polityczna ekstrema, która byłaby wyparta poza margines także w normalnie funkcjonujących demokracjach. Tam jednak, trzeba zaznaczyć, z rąk bezkarnie brutalnej policji nie musiałby zginąć „nacbol” Jurij Czerwoczkin, a jego więziony partyjny towarzysz Maksim Gromow pewnie nie siedziałby pięciu lat w trudnych do wyobrażenia warunkach. Pewnie nie byłoby też brutalnego rozpędzania pokojowych marszów, bicia na komisariatach, zastraszania i farsowych procesów.

Wszystkich bohaterów łączy poczucie bardzo podstawowej sprawiedliwości, która jest w putinowskiej Rosji ignorowana. W wyłaniającej się z książki historycznej narracji pozimnowojennych dziejów państwa jest kilka wspólnych dla bohaterów punktów zwrotnych. Jest pucz przeciwko Jelcynowi, gdzie wszyscy dzisiejsi „niepokorni” (jeśli nie byli wtedy dziećmi) stali po stronie prezydenta, choć nie zawsze z czysto demokratycznych pobudek. Są pierwsze oszukane wybory – jeszcze za czasów Jelcyna. Jest wreszcie powolne dochodzenie do władzy i umacnianie się na stanowisku „prezydenta-czekisty” Putina. Punktem zwrotnym zdaje się jednak tragedia w Biesłanie, poprzedzona jeszcze rażącymi zaniedbaniami przy katastrofie łodzi podwodnej „Kursk”, ataku terrorystycznym w Teatrze na Dubrowce oraz dwiema bezsensownym i zbrodniczymi wojnami w Czeczenii. Po Biesłanie stało się jasne, że prawda nie jest dla politycznych elit obecnej Rosji wartością. Nie jest nią także życie pojedynczych obywateli. Niechęć do przyjęcia tego do wiadomości, choćby opłaconego wygodnym życiem rosyjskiej wielkomiejskiej klasy średniej, stanowi wspólny mianownik „niepokornych”.

Mimo taniejącej ropy (a przecież według ekspertów spadek cen surowców miał osłabić autorytarne, oparte na ropie i gazie rządy Putina) opozycja wobec władzy zdaje się nie rosnąć w siłę, ale wciąż słabnąć. Paniuszkin nie ma złudzeń – bardzo ostro krytykuje poszczególne postacie i ugrupowania. Słowo „dysydent” budzi skojarzenia z polską opozycją demokratyczną. Nikt z dwanaściorga niepokornych nie ma jednak dalekosiężnej wizji oddolnego kruszenia betonu i budowania demokracji. Mówienie o „nowych rosyjskich dysydentach” sugeruje jakiś związek z radzieckimi dysydentami. Związku tego jednak nie widać – podobieństwem jest jedynie ich wyraźna społeczna izolacja. Bohaterowie Paniuszkina nie spełniają też ostatniego z ważnych warunków skutecznej „dysydencji” – zainteresowania światowej opinii publicznej. Działalność dysydenta ma sens, gdy „świat patrzy”. Wydaje się, że poza Garrim Kasparowem (chyba jedynym autentycznym dysydentem w tej grupie) nikt z dwunastki nie ma większych szans na przyciągnięcie uwagi „świata”, ale też uwagi własnego społeczeństwa. A jest to społeczeństwo rozciągnięte między zadowolonymi z siebie i cieszącymi się życiem bywalcami moskiewskich klubów a żyjącymi we wsiach bez stałego dopływu prądu chłopami, którzy nie bardzo wiedzą, czy „Jelcyn już przeszedł” i nastał Putin.

To jednak nie oznacza, że Paniuszkin nie wierzy w „normalność” w Rosji. „Normalność” której pod rządami partii Jedna Rosja wyraźnie brakuje, czego nie chcą przyjąć do wiadomości głosiciele tezy, że w Moskwie wszystko jest w doskonałym porządku. Z drugiej strony, wbrew temu, co chcą nam wmówić rusofobi, to, że Rosja jest teraz daleka od akceptowalnego poziomu politycznej wolności, nie znaczy, że taka być musi i że taka na zawsze pozostanie. Paniszukin wyraźnie pokazuje, że ograniczenie wolności w Rosji ma podłoże raczej polityczne niż kulturowe. To ważna i dobra wiadomość, a książka nagradzanego dziennikarza pomaga przezwyciężyć schematyczne myślenie o „Imperium”.

Książka:

Walerij Paniuszkin „Dwanaścioro niepokornych. Portrety nowych rosyjskich dysydentów”, 2011, Wołowiec: Czarne.

* Kacper Szulecki – doktorant na uniwersytecie w Konstancji w Niemczech, zajmuje się zjawiskiem dysydentyzmu. Członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 134 (31/2011) z 2 sierpnia 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 134

(31/2011)
1 sierpnia 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj