0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > PIĄTEK [Stany Zjednoczone]...

PIĄTEK [Stany Zjednoczone] PAWŁOWSKI: O nierówności w Ameryce

Łukasz Pawłowski

O nierówności w Ameryce

Paradoks walki z rosnącymi nierównościami dochodowymi w Stanach Zjednoczonych polega na tym, że przeciwnikiem w tej walce nie jest wyłącznie klasa wyższa, ale również… najubożsi. Nie wystarczy przekonać bogatych do tego, że są bogaci i w związku z tym powinni oddawać do państwowego budżetu sumy proporcjonalne do swych zarobków. Trzeba również przekonać biednych do tego, że są biedni i powinni o to walczyć. To niekiedy równie trudne.

Dlaczego Amerykanie z centralnych czy południowych stanów od lat uparcie głosują na Partię Republikańską, choć wszystkie wskaźniki ekonomiczne pokazują wyraźnie, że to właśnie mieszkańcy tych biednych regionów najbardziej tracą na ograniczaniu pomocy rządowej, a najwięcej mogą zyskać na przeforsowanej przez prezydenta Obamę ustawie o powszechnej opiece zdrowotnej czy innych programach rządowej pomocy najuboższym? Dlaczego występują przeciw rozwiązaniom zgodnym z ich interesem ekonomicznym?

Dla przykładu, jednym z tematów, który niezmiennie jest źródłem konfliktów pomiędzy republikanami a demokratami, jest kwestia stawki, według której płacą podatki najbogatsi Amerykanie. Formalnie jest ona całkiem wysoka – wynosi 35 proc. dochodu – ale dzięki skomplikowanemu systemowi ulg i odpisów oraz możliwości lokowania pieniędzy na kontach w „rajach podatkowych” w rzeczywistości jest znacznie mniejsza. I tak najbogatszy z republikanów ubiegających się obecnie o nominację swej partii w wyborach prezydenckich, Mitt Romney, którego majątek liczony jest w setkach milionów dolarów, pod presją opinii publicznej ujawnił niedawno swoje rozliczenie podatkowe za lata 2010 i 2011. W tym czasie Romney oddał państwu ponad 6 milionów dolarów. To ogromna suma, ale stanowi ona jedynie niecałe 14 (!) proc. dochodu polityka, który w ciągu dwóch lat zarobił 43 miliony dolarów. To mniej niż 15-procentowa stawka, według której płacą podatki Amerykanie zarabiający między 8,7 a 35,35 tysiąca (!) dolarów rocznie. Gdy podzielimy dochody Romneya przez liczbę dni, okaże się, że kandydat na prezydenta w ciągu ostatnich dwóch lat zarabiał średnio niemal 60 tysięcy dolarów… dziennie.

Administracja Obamy proponuje więc wprowadzenie tzw. reguły Buffetta – nazwa pochodzi od nazwiska jej autora, Warrena Buffetta, notabene drugiego na liście najbogatszych ludzi w USA – zgodnie z którą najzamożniejsi Amerykanie nie powinni płacić podatków według niższych stawek podatkowych niż ich… sekretarki (nawiasem mówiąc Buffet zapłacił w zeszłym roku 17-procentowy podatek dochodowy, jego sekretarka 35-procentowy). [http://www.politico.com/news/stories/0112/71998.html] Sekretarka Buffeta, Debbie Bosanek, stała się już w Stanach swego rodzaju polityczną ikoną. Na doroczne orędzie o stanie państwa zaprosił ją nawet prezydent Obama, by podczas przemówienia nawiązać do konieczności wprowadzenia jego zdaniem uczciwszego systemu podatkowego. Kilka dni temu ustawa oparta na regule Buffetta – proponująca, by osoby zarabiające rocznie powyżej miliona dolarów zostały objęte sztywną 30-procentową stawką podatkową – wpłynęła do Senatu. Oczywiście tam spotka się z radykalną opozycją ze strony Partii Republikańskiej, ale samo jej przedstawienie to znak, że kwestia „dopodatkowania” najbogatszych będzie jednym z kluczowych tematów kampanii przed listopadowymi wyborami prezydenckimi.

A jak na tę całą debatę zapatrują się biedni Amerykanie z „tradycyjnie republikańskich” stanów? Otóż wielu z nich w listopadzie najpewniej i tak po raz kolejny zagłosuje na Partię Republikańską, powtarzając za jej politykami, że podniesienie stawek podatkowych dla najbogatszych to nic innego jak „socjalizm”, „komunizm” (te dwa pojęcia funkcjonują w zasadzie jako synonimy), „zaczątek wojny klasowej”, „sztuczne dzielenie Amerykanów”, „karanie przedsiębiorczości” itp. Zagłosują tak, bo od lat wmawia się im, że oni też – a jeśli nie oni, to ich dzieci – pewnego dnia także mogą przekroczyć najwyższy próg podatkowy; że to oni jako amerykańska „klasa średnia” – a w swoją przynależność do klasy średniej chcą wierzyć nawet mieszkańcy obskurnych przyczep kempingowych gdzieś na przedmieściach małych miasteczek, będących przedmieściami wielkich miast – muszą bronić „amerykańskich wartości”, czyli ograniczonej roli rządu i możliwie najpełniejszej wolności na rynku. To, iż na ów „wolny” rynek jedni wchodzą, zarabiając kilkanaście tysięcy dolarów rocznie, a inni 60 tysięcy dolarów dziennie, nie ma oczywiście żadnego znaczenia. Wszyscy mają przecież równe szanse.

* Łukasz Pawłowski, doktorant w Instytucie Socjologii UW, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 161 (6/2012) z 7 lutego 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 161

(5/2012)
7 lutego 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj