0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > ŁAPIŃSKI: Koriolan –...

ŁAPIŃSKI: Koriolan – Edyp bez kompleksów? O filmie Ralpha Fiennesa

Krzysztof Łapiński 

Koriolan – Edyp bez kompleksów? O filmie Ralpha Fiennesa

Ralph Fiennes w swojej adaptacji „Koriolana” nie oszczędza widzów. Od pierwszych kadrów rzuca przeciwko nam uzbrojonych po zęby marines i czołgi. Na ulicach zniszczonego miasta oglądamy trupy i kałuże krwi, świst kul miesza się ze zgrzytem gąsienic i łomotem żołnierskich butów. Wszystko to – w konwencji telewizyjnego sprawozdania – kręcone jest z ręki rozedrganą kamerą. A w międzyczasie pojawiają się przebitki na serwisy informacyjne, które donoszą o wojnie i niepokojach społecznych. Czy jednak Koriolan z karabinem maszynowym ciągle jest jeszcze bohaterem szekspirowskim?

Ciało i krew Koriolana

Dramat Szekspira, który stał się pierwowzorem filmu, jest nie mniej okrutny. Nie ma tu dyskrecji antycznej tragedii, w której morderstwa działy się poza sceną, a znane były widzom jedynie z opowieści posłańców. Krew, rany, blizny to słowa-klucze tragedii Szekspira. Matka Koriolana zachwyca się liczbą blizn na ciele syna. Zwyczaj okazywania ich tłumowi plebejuszy, niczym stygmatów, stanie się zarzewiem konfliktu, który doprowadzi do ostatecznej katastrofy. Ciało Koriolana ma zresztą swój odpowiednik w ciele społeczeństwa rzymskiego – młodej republiki tuż po wypędzeniu królów. Jeden z mitów założycielskich republiki rzymskiej opowiada o buncie biedoty przeciwko arystokracji. Plebejusze, występując przeciwko popadaniu w długi i grożącym im za to represjom, udali się na Świętą Górę. Z hasłem na ustach, że Italia jest rozległa i gościnna, a Rzym nie jest jedynym miejscem, gdzie można żyć, zapowiadali secesję.

Wówczas przestraszeni patrycjusze posyłają do nich negocjatora, Meneniusa Agryppę. W tym momencie rozpoczyna się sztuka Szekspira, a u Fiennesa jest to jeden z pierwszych epizodów. Agryppa (Brian Cox) opowiada plebejuszom historyjkę o tym, jak to pewnego razu części ciała zbuntowały się przeciwko żołądkowi, ponieważ nie chciały na niego pracować. Wnet zrozumiały jednak, że na nic bunt, gdyż to żołądek jest dystrybutorem wszelkich dóbr w organizmie. Takim żołądkiem są w społeczeństwie rzymskim patrycjusze. O dziwo, plebs łyknął ten głodny kawałek Agryppy i wrócił do Rzymu. Widmo secesji wisi jednak nad Rzymem. Młodej republice towarzyszy też widmo odrodzenia jedynowładztwa. Kozłem ofiarnym tych napięć stanie się Koriolan. 

Szlachetny zdrajca

Inspiracją szekspirowskiej tragedii był żywot Koriolana opisany przez Plutarcha. Szekspir czytał go w angielskim przekładzie Thomasa Northa. To wiemy na pewno, ponieważ cytował zeń całe frazy. Odnoszę wrażenie, że stworzył jednego z najtrudniejszych bohaterów – zarówno dla aktorów, jak i dla widzów. Koriolana trudno zagrać i trudno z nim współodczuwać. Jest w pewnym sensie jednowymiarowy. Harold Bloom uznał, że brakuje mu wnętrza. Bertold Brecht posłużył się nim dla zilustrowania swej koncepcji alienacji widza od bohatera. Ralph Fiennes jako odtwórca tytułowej roli wypada bardzo posągowo i w sumie najgorzej na tle innych sław aktorskich.

Osobowość Koriolana można by opisać Horacjańskim „Integer vitae scelerisque purus”. Spójny moralnie, wolny od występków. Chodzący ideał bez skazy. A jednak, mimo swej integritas, a może paradoksalnie przez nią, popada w tragiczny konflikt sprzecznych wartości. Duma walczy z lojalnością. Z obrońcy ojczyzny staje się jej zdrajcą. Gdy lud podburzony przez trybunów skazuje go na wygnanie (tu następuje pierwszy przełomowy moment historii), Koriolan udaje się po pomoc do Wolsków, przeciwko którym dotąd walczył, śmiertelnych wrogów republiki rzymskiej, i sprzymierzywszy się z ich wodzem Tullusem Aufidiusem, napada na Rzym. Warto tu wspomnieć o znakomitej roli Aufidiusa, w którego wciela się Gerard Butler, na płaszczyźnie fabularnej główny antagonista Koriolana. Obu ich dzieli i łączy wzajemna nienawiść. 

Każdy jest monadą

Wielokrotnie próbowano definiować, o czym właściwie opowiada szekspirowska sztuka i kim jest jej główny bohater. Dominantą tej tragedii jest konflikt rozgrywający się na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim w samym Koriolanie, ponadto między patrycjuszami a plebejuszami w Rzymie oraz między Rzymianami a Wolskami. Konflikt to brak porozumienia, dlatego odnoszę wrażenie, że „Koriolan” jest dramatem, który operuje swoistym dialogiem bez dialogu. Bohaterowie wprawdzie rozmawiają ze sobą, ale na dobrą sprawę są to naprzemienne monologi. Każdy z nich jest monadą żyjącą obok innej monady. Szekspir mistrzowsko pokazuje, że można mówić nie rozmawiając.

Koriolan jest przeciwieństwem Hamleta. Dialog wewnętrzny nie zagości u niego nawet na chwilę. Wyznacznikiem jego działań jest rzymska virtus, zredukowana jednak do jej wymiaru czysto wojennego. Jak pisze Plutarch, w owych czasach Rzym czcił najbardziej ten aspekt cnoty, który odnosił się do osiągnięć militarnych, i tylko tę jej część uznawał za cnotę jako taką.

Takim właśnie bohaterem jest Koriolan, który sprawdza się podczas wojny, ale nie w czasach pokoju, potrafi walczyć, ale nie przemawiać, jego przemyślność ogranicza się wyłącznie do forteli wojennych, nie rozciąga się jednak na rzymskie forum. Plutarch zestawia Koriolana z Alkibiadesem, który zdradził swą ateńską ojczyznę i sprzymierzył się ze Spartą. Poza powierzchownymi podobieństwami obu biografii – zaatakowanie własnej ojczyzny siłami jej wrogów – dzieli ich jednak przepaść. Zmysł polityczny, elokwencja, urok osobisty, elastyczność działań – te cechy Greka obce są Rzymianinowi.

Człowiek jednowymiarowy

Wyznacznikiem działań Koriolana jest więc głównie virtus wojenna. Kto jednak jest sprawcą tych działań? Czy aby on sam? Plutarch podkreśla, zaraz na początku, że Koriolan wychowywał się bez ojca. Pozostawał w silnej relacji z matką (powiedzielibyśmy dziś: w relacji toksycznej, edypalnej). Matka (wspaniale zimna Vanessa Redgrave) widziała w nim swego bohatera, pragnęła jego chwały i ran odnoszonych na wojnach („Och, jest raniony! Bogom za to dziękuję!”, „Miał przed ostatnią wyprawą dwadzieścia pięć blizn” itd.). Żywiła wobec niego ambicje, które zredukowały go do roli idealnego, wiernego realizatora jej oczekiwań. Antyczny biograf z dezaprobatą pisze, że nawet ożeniwszy się (kierując się zresztą jej wolą co do wyboru żony), nie wyprowadził się z matczynego domu. Jedynie żona (Jessica Chastain) reprezentuje inny punkt widzenia, ale jest marginalizowana przez Koriolana i jego matkę.

Kiedy Wolskowie pod wodzą Koriolana podchodzą pod mury Rzymu, miasto śle błagalne poselstwa, które miałyby zapobiec klęsce. Koriolan jednak ich nie przyjmuje. Drugi przełomowy moment następuje, kiedy przychodzi do niego matka na czele innych kobiet. Dopiero wówczas Koriolan rezygnuje, wypowiadając przy tym znamienne słowa: Matko, co mi uczyniłaś! To ty jesteś tu zwycięzcą! Ta decyzja to dla niego wyrok śmierci. Plutarch w tym miejscu znowu gani Koriolana, który dopuścił się w pewnym sensie powtórnej zdrady. Kierując się motywami czysto osobistymi, porzucił Wolsków, którzy go przyjęli i mu zawierzyli. Stojący na ich czele Aufidius rzuci mu wówczas w twarz obelżywe „Chłopcze!”. Koriolan chciał być mężny, realizując marzenia matki, a skończył jako chłopiec – znowu ulegając matce. Kto jest więc rzeczywistym antagonistą Koriolana? Aufidius? Matka? A może on sam?

Szekspir Fiennesa

Ralph Fiennes w „Koriolanie” występuje zarazem jako reżyser, odtwórca głównej roli i współproducent. Takie rozwiązania nie zawsze się sprawdzają – naturą filmu jest wszak praca zespołowa. Niekiedy można odnieść wrażenie, że ten skądinąd znakomity aktor dał sobie samemu zadanie aktorskie zagrania rzymskiej gravitas. Gra nieco monumentalnie, posągowo. Gdy skupia się na własnych monologach, wówczas szwankuje reżyserowanie aktorów dalszego planu (np. scena w studiu telewizyjnym). Można odnieść wrażenie, że dużo lepiej udał się Fiennesowi debiut reżyserski – Szekspir napisał mu jednak znakomity scenariusz. Na uwagę zasługują też wybitne zdjęcia Barry’ego Ackroyda, chociaż niekiedy za bardzo narzucają nam skojarzenia z „Wiatrem buszującym w jęczmieniu” Loacha (Ackroyd był operatorem u tego reżysera).

Fiennes miał dość prosty pomysł na Szekspira. Realia filmowe to trochę konflikt bałkański, a trochę postbushowska „wojna z terroryzmem”. Z jednej strony mamy więc uzbrojonych po zęby żołnierzy, z drugiej zaś brodatych bojowników. Posłańców przynoszących wieści zastąpiły ekrany telewizorów z newsami prosto z linii frontu. Mimo dzisiejszych realiów aktorzy mówią szekspirowską frazą, co przywodzi na myśl chociażby „Romea i Julię” Luhrmanna. Czy jednak taka inscenizacyjna decyzja reżysera poszerza naszą wiedzę o coś, czego nie wiedzieliśmy wcześniej o naszych czasach lub o samym Szekspirze? Że Szekspir jest ciągle żywy? Ktoś mógłby odpowiedzieć, że przecież Szekspir robił to samo, korzystając z kostiumów historycznych. Wydaje się jednak, że jest zupełnie na odwrót. Większość spośród szekspirowskich sztuk ulokowana jest w czysto umownej czasoprzestrzeni. Szekspir realia historyczne uznawał raczej za indyferentne, podczas gdy u Fiennesa są one obciążone znaczeniem. Czy taki zabieg służy ujawnieniu ukrytych treści, czy raczej przesłonięciu ich za sprawą narzucenia jednej, niekoniecznie najtrafniejszej, ale za to łatwej interpretacji? Na pewno film Fiennesa jest jakimś głosem w tej dyskusji. A może dzisiaj Koriolan musi nosić karabin maszynowy, żeby widzowie zechcieli pójść do kina na Szekspira?

Film:

„Koriolan”
reż. Ralph Fiennes
Wielka Brytania 2011

* Krzysztof Łapiński, filozof, tłumacz. Pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego.

„Kultura Liberalna” nr 183 (28/2012) z 10 lipca 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(28/2012)
10 lipca 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj