0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > PIĄTEK [Stany Zjednoczone]...

PIĄTEK [Stany Zjednoczone] PAWŁOWSKI: Mitt zapunktował

Łukasz Pawłowski

Mitt zapunktował

Pierwsza, poświęcona gospodarce debata telewizyjna Baracka Obamy i Mitta Romneya była dla tego drugiego jedną z ostatnich okazji do podtrzymania szans na zwycięstwo w listopadowych wyborach. Ku zdumieniu licznych obserwatorów Romney szansy nie zmarnował, a ku zdumieniu jeszcze liczniejszych najbardziej pomógł mu w tym sam Obama. Jednak mimo zdecydowanej porażki to obecny prezydent wciąż pozostaje faworytem wyścigu.

Dyskusja, czy wynik debaty telewizyjnej może zmienić wynik wyborów, toczy się w Stanach Zjednoczonych od dokładnie 52 lat, czyli od starcia między Johnem Kennedym a Richardem Nixonem. Wówczas to po raz pierwszy objawiła się potęga telewizji. Zrelaksowany, opalony i uśmiechnięty Kennedy w opinii telewidzów zdecydowanie pokonał urzędującego wiceprezydenta – bladego, niedogolonego i – jak się później okazało – walczącego z gorączką i bólem kolana. Co ciekawe, radiosłuchacze, którzy opalenizny Kennedy’ego i zarostu Nixona nie widzieli, twierdzili, że starcie wygrał ten drugi. Po porażce Nixon zrezygnował z udziału w kolejnych debatach telewizyjnych, a ostatecznie wybory przegrał. I choć niedogolona twarz nie była tego jedyną przyczyną, pamiętny występ przed kamerami z pewnością Nixonowi nie pomógł.

Obama, jeszcze cztery lata temu często porównywany do Kennedy’ego, podczas środowej debaty zdecydowanie bardziej przypominał Nixona. Wyraźnie zmęczony sprawiał wrażenie jakby zamiast przemawiać, wolał z żoną świętować wypadającą poprzedniego dnia dwudziestą rocznicę ślubu – często mylił się i wikłał w szczegóły niezrozumiałe dla większości z 50 milionów widzów przed telewizorami. Nic dziwnego, że w sondażu przeprowadzonym tuż po debacie przez telewizję CNN 67 proc. respondentów za zwycięzcę uznało Romneya, a tylko 25 proc. Obamę. Niewiele lepsze wyniki przyniósł prezydentowi sondaż telewizji CBS – 46 proc. głosów na Romneya, 32 proc. na remis i tylko 22 proc. na kandydata Partii Demokratycznej.

Romney przystąpił do debaty bardzo dobrze przygotowany. W przeciwieństwie do swoich wystąpień podczas kampanii mówił pewnie, płynnie i przejrzyście. Zapowiedział, że priorytetem jego prezydentury będzie redukcja bezrobocia i deficytu budżetowego, a najlepszym na to sposobem jest obniżenie stawek podatkowych oraz cięcie wydatków rządowych. W ten sposób w kieszeniach zwykłych Amerykanów pozostanie więcej pieniędzy, co pobudzi konsumpcję, a tym samym napędzi gospodarkę, twierdził. Rozrost administracji rządowej, podwyższanie podatków, a także kolejne inwestycje publiczne realizowane przez obecną administrację to zdaniem republikanina recepta na dalszą stagnację.

„Będę oceniał i likwidował wszystkie programy rządowe, kierując się jednym prostym pytaniem – czy dany program jest na tyle istotny, by warto było na niego pożyczać pieniądze od Chińczyków” – powiedział Romney, czyniąc przytyk do rosnącego deficytu budżetowego USA, po czym dodał – „Obamacare jest na mojej liście, PBS [amerykańska telewizja publiczna – przyp. red.] też. Lubię Wielkiego Ptaka, lubię ciebie Jim, ale nie będę za to płacił, pożyczając od Chin” – zakończył. Wielki Ptak to bohater „Ulicy Sezamkowej”, znanego także w Polsce programu dla dzieci produkowanego przez PBS, a Jim, to Jim Lehrer, wieloletni dziennikarz informacyjny tej stacji, który prowadził również środową debatę.

Jeśli w tym momencie ktokolwiek liczył na zdecydowaną ripostę Obamy broniącą Wielkiego Ptaka, Jima i mediów publicznych, srodze się zawiódł. Zamiast tego prezydent zwrócił uwagę, że wprowadzenie cięć podatkowych proponowanych przez jego konkurenta będzie kosztowało państwo 5 bilionów dolarów. Jeśli takie rozwiązanie nie doprowadzi do wzrostu deficytu budżetowego – co Romney wielokrotnie podkreślał – jego koszty z konieczności zostaną przerzucone na zwykłych Amerykanów, dowodził Obama. To oczywiście prawda, ale w ustach prezydenta nie brzmiało to przekonująco.

Mimo to Romney bronił się, twierdząc, że pieniądze na obniżkę podatków znajdzie, uszczelniając system podatkowy i eliminując wszelkie luki, które pozwalają unikać płacenia pełnych stawek podatkowych. Nawet całkowite uszczelnienie systemu podatkowego nie da budżetowi 5 bilionów dolarów, ripostował Obama i znów zanudzał widzów swoimi wyliczeniami, zamiast po prostu przypomnieć, że z owych luk w systemie podatkowym przez lata korzystał sam Mitt Romney. W latach 2009 i 2010 zapłacił 14,5 proc. podatku, chociaż oficjalna stawka podatkowa dla najbogatszych Amerykanów to 35 proc.! Czy Romney będzie chciał zlikwidować system, który rocznie przynosi mu oszczędności liczone w milionach dolarów? Tego rodzaju pytanie z ust Obamy nie padło.

Podobnych okazji do przygwożdżenia kandydata Partii Republikańskiej było jeszcze wiele, co wynikało z faktu, że Romney wyraźnie kierował swoje wypowiedzi do wyborców centrowych. Siłą rzeczy wypowiadał więc tezy sprzeczne z tym, co obiecywał podczas prawyborów w Partii Republikańskiej, gdzie z kolei walczył o poparcie radykalnej prawicy. I tak na przykład chwalił zatwierdzoną przez siebie reformę systemu opieki zdrowotnej w stanie Massachusetts – bardzo podobną do tej, którą w skali kraju wprowadził Obama – choć jeszcze w prawyborach odcinał się od niej, bo dla amerykańskiej prawicy publiczna służba zdrowia to socjalizm w czystej postaci. Podkreślał także swoją zdolność do współpracy z demokratami, choć dla radykałów z Partii Herbacianej demokraci to niebezpieczni szaleńcy, którzy pchają Amerykę w kierunku totalitaryzmu. Wreszcie, popierał wprowadzenie regulacji sektora bankowego, choć nie popierał tego postulatu w dotychczasowej kampanii wyborczej, a swój prywatny majątek pomnożył w znacznym stopniu właśnie dzięki słabości tych regulacji!

Szans na znokautowanie przeciwnika było więc aż nadto, ale prezydent nie tylko żadnej nie wykorzystał, ale nawet wykorzystać nie próbował. W podsumowaniu debaty „New York Times” napisał, że zabrakło w niej bumper-sticker moments, czyli krótkich wypowiedzi punktujących słabość rywala, które potem mogłyby stać się hasłami przewodnimi kampanii, tak chętnie umieszczanymi przez Amerykanów w oknach domów czy na samochodowych zderzakach (bumpers).

Przed kandydatami jeszcze dwie debaty. Podczas najbliższej, 16 października, pytania obu politykom zadawać będzie publiczność. Debata ostatnia – zaplanowana na 22 października i prowadzona jak pierwsza, wyłącznie przez moderatora – poświęcona będzie polityce zagranicznej. W kontaktach z wyborcami to Obama jest lepszy, a w polityce zagranicznej Romney nie ma żadnego doświadczenia i całą masę wpadek na koncie. Obecny prezydent jest więc w obu wypadkach zdecydowanym faworytem. Jak jednak pokazało środowe starcie, faworyci niekiedy przegrywają – zwłaszcza gdy są niewyspani.

* Łukasz Pawłowski, członek redakcji „Kultury Liberalnej”, doktorant w Instytucie Socjologii UW, obecnie visiting scholar na Wydziale Politologii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Oksfordzkiego.

„Kultura Liberalna” nr 195 (40/2012) z 2 października 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 195

(40/2012)
2 października 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj