0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > PIĄTEK [Stany Zjednoczone]...

PIĄTEK [Stany Zjednoczone] SERZYSKO: Jak dotrwać do politycznej emerytury?

Ewa Serzysko

Jak dotrwać do politycznej emerytury?

Okładka „Bloomberg Businessweek” z 7 listopada, przedstawiająca posiwiałego Baracka Obamę z twarzą pokrytą zmarszczkami, nie pozostawia złudzeń. Cztery lata prezydentury, szczególnie amerykańskiej, to nie przelewki. Władzy patrzy na ręce nie tylko liczny naród, ale – wciąż – cały świat. Nawet abstrahując od zabawnej okładki pokazującej raczej osiemdziesięcio- niż 56-latka, którym będzie w 2017 roku Obama – prezydent nie przypomina już młodego senatora z 2008, który swoją świeżością i promiennym uśmiechem niczym gwiazda popkultury porwał masy i przy okazji elektorat. Ma za sobą bardzo trudny rok walki z republikanami, pachnący wyraźnie wewnętrzną polityczną bójką, a następne cztery lata wcale nie zapowiadają się radośniej.

Jak pisze Timothy Noah, „po wydaniu 5,8 miliardów dolarów na kampanię prezydencką i uzupełniające kampanie wyborcze do Kongresu, 7 listopada Stany Zjednoczone obudziły się w tej samej rzeczywistości”. Prezydentem nadal jest Obama, a szanse na współpracę między demokratami a republikanami w Izbie Reprezentantów nadal są nikłe. Mówi się, że w drugiej kadencji rządzący lubią puścić wodze politycznej fantazji i wprowadzić w życie to, na co w poprzedniej nigdy by się nie odważyli, ale któż jeszcze w to wierzy? Wedle zwolenników Obamy prezydent – nie obawiając się już o ocenę wyborców – weźmie się do wytężonej pracy także nad kwestiami, które nie wymagają współpracy z Kongresem. Zważając na osobiste przymioty prezydenta elekta, można wierzyć, że przynajmniej nie spocznie na laurach i za cztery lata od walk z republikanami przybędzie mu nie tylko siwych włosów, ale i blizn. W domu wiele jest jeszcze do zrobienia nie tylko z tego, co obiecał w minionej kampanii, ale i w tej z 2008 roku, m.in. zaprowadzenie porządku w gospodarce i na Wall Street, obcięcie kosztów Medicare oraz – z zielonych wieści: redukcja emisji dwutlenku węgla i zapewnienie stałych korzyści z gazu łupkowego.

Oczywiście Amerykanów interesują głównie ich sprawy wewnętrzne, ale administracja Obamy nie może zapomnieć o polityce zagranicznej, a jej priorytety – na co wskazuje pierwsza po wyborach wizyta zagraniczna prezydenta – całkiem słusznie, choć nie z polskiej i europejskiej perspektywy, znajdują się już na Dalekim Wschodzie. O ile kryzys w Europie może nie zajmować prezydenta Obamy, zawsze pozostaje mu do rozwiązania powracający konflikt izraelsko-palestyński, trudna politycznie wojna w Syrii oraz izolowanie podatnego na iskry padające znad Morza Śródziemnego Iranu. Kwestie te martwią nie tylko odchodzącą sekretarz stanu – czyli amerykańską minister spraw zagranicznych – Hillary Clinton, ale i przywódców wydzwaniających regularnie do Białego Domu.

Zanosi się więc na to, że Obama nie będzie mógł poświęcić się ani spokojnemu dotrwaniu do 2017 roku, ani odważnemu spełnianiu swoich politycznych fantazji. Z jednej strony społeczność międzynarodowa nadal ogląda się na Stany Zjednoczone i trudno w takiej sytuacji nie reagować, z drugiej – prezydent ma do spełnienia także partyjną rolę: demokraci są na wyborczej fali i ten moment trzeba wykorzystać.

Niestety dla demokratów i Baracka Obamy amerykańska polityka nie opiera się jedynie na głosowaniu w lokalach wyborczych, ale – w nawet większej mierze – na zyskaniu poparcia różnych podmiotów: lobbystów czy organizacji politycznych. Próbują one wpłynąć nie tylko na to, kto startuje i wygrywa wybory, ale i jak te osoby będą działać na swoich stanowiskach. Tylko przy zdobyciu politycznej sympatii instytucjonalnych grup nacisku, lub zniwelowaniu ich wpływów, demokraci mogą zrealizować swoje polityczne plany. A na to jeszcze się nie zanosi. Podobnie było w przypadku Billa Clintona, któremu nawet sprzyjająca opinia publiczna nie pomagała w osiąganiu założonych celów politycznych, a warto pamiętać, że w połowie lat 90. republikanie byli o wiele mniej radykalni w blokowaniu prezydenckiej administracji niż obecnie.

W naturze Obamy jako polityka nie leży dążenie do konfrontacji, nie wydaje się on również najtwardszym z politycznych graczy. A to, wobec silnej opozycji w Kongresie, zdeklarowanej na negowanie działań Białego Domu, na pewno przysporzy prezydentowi wiele zmartwień i siwych włosów. Oby jednak za cztery lata nie wyglądał tak źle, jak sugeruje Bloomberg.

* Ewa Serzysko, socjolożka i dziennikarka, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 203 (48/2012) z 27 listopada 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 203

(48/2012)
27 listopada 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj