0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > CZWARTEK [Chiny] SAREK:...

CZWARTEK [Chiny] SAREK: Jak zapieczętować internet?

Katarzyna Sarek

Jak zapieczętować internet?

Chińskie władze na koniec roku zaserwowały swoim obywatelom wyjątkowy prezent. Dzięki niemu uda się postawić tamę wszelkiemu złu, jakie pustoszy tamtejszy internet, a użytkownicy sieci będą mogli w sposób rozważny i stonowany artykułować swe poglądy i przemyślenia.

Podarek nie był jednak całkiem nieoczekiwany, rząd przez trzy tygodnie dawał subtelne wskazówki o szykowanej niespodziance. Od początku grudnia w rządowych gazetach zaczęły się pojawiać krytyczne artykuły piętnujące bezprawie i chaos panujący w chińskiej sieci. Najpierw 7 grudnia agencja Xinhua zrelacjonowała wizytę Liu Qibao, nowego ministra Central Propaganda Department, w Ministerstwie Kultury gdzie rozmawiał na temat „pogłębiania badań nad zarządzaniem i nad kontrolą internetu”. Kolejny tekst pojawił się 18 grudnia na pierwszej stronie People’s Daily pod dobitnym tytułem „Internet nie jest poza prawem”, w którym po mało oryginalnej uwadze, że internet ułatwia kontakty społeczne i dostarcza informacji, zdiagnozowano jego szpetniejsze oblicze – pomaga w „oszustwach biznesowych, złośliwych atakach i rozpowszechnianiu plotek”. Sześć dni później w tekście opublikowanym w People’s Daily Online postawiono sprawę jasno: „wznowienie kontroli i zarządzania internetem nie jest potrzebą, ale naglącą koniecznością”. I pogrożono paluszkiem – „internet to nie utopia, w której można robić co się żywnie podoba, ani Ogród Brzoskwiń Nieśmiertelności (czyli raj – przyp. KS) gdzie nie obowiązuje prawo”. Jedynie nałożenie „ciasnych pęt prawa” może uczynić internet miejscem czystym i zdrowym.

Ponad miliard użytkowników mobilnego internetu i 538 milionów użytkowników internetu stacjonarnego już cztery dni później dowiedziało się w jaki sposób władze zapewnią im komfort korzystania z sieci pozbawionej plotek, oszustw i gwałcenia prywatności. 28 grudnia weszło w życie nowe prawo dotyczące ochrony internetu. W myśl jednego z paragrafów, dostawcy usług internetowych w przypadku odkrycia publikacji czy rozpowszechniania nielegalnych treści mają obowiązek je usunąć i powiadomić władze. Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak inny zapis, który stanowi, że wszyscy użytkownicy internetu muszą rejestrować się za pomocą prawdziwych danych osobowych. Ten wymóg pojawił się już w zeszłym roku, ale prywatni dostawcy usług internetowych ociągali się z jego wdrożeniem, słusznie zakładając, że nie spodoba się użytkownikom. Chodzi głównie o korzystających z mobilnego internetu, z których 30 procentom wciąż udaje się logować bez podawania prawdziwych danych.

Co oznaczają nowe przepisy? Przede wszystkim to, że chińska policja będzie w stanie jeszcze szybciej namierzyć i aresztować osoby, które ośmielą się umieszczać czy rozpowszechniać w sieci informacje niepodobające się władzom. Weibo (chiński Twitter) ze swoimi 300 milionami użytkowników, mimo ograniczeń i barier stało się najważniejszym forum wymiany informacji i jedynym miejscem, w którym Chińczycy – jeszcze anonimowo – mogli szczerze się wypowiedzieć i byli w stanie samorzutnie się organizować. Obecnie internet w Chinach staje się coraz bardziej zamknięty. Nawet na lotniskach nie ma swobodnego dostępu do wifi (hasło dostępu można otrzymać jedynie smsem), a kafejki internetowe od dawna podlegają ścisłemu nadzorowi. Zmuszenie użytkowników internetu mobilnego do podawania prawdziwych danych pozbawi chińską sieć roli jedynego medium, za pomocą którego Chińczycy byli w stanie, choć w ograniczonym stopniu, piętnować grzechy władzy i dochodzić swoich praw oraz wpuszczać do publicznego obiegu informacje, które w mediach zostałyby zatrzymane przez cenzurę. W autorytarnych Chinach brak możliwości anonimowej wypowiedzi oznacza całkowite zdanie się na łaskę i niełaskę policji, bezpieki i urzędników. Nowe prawo, jeśli zostanie wdrożone i stosowane łącznie z przepisami o działalności wywrotowej i rozsiewaniu szkodliwych plotek, może również w dalszej perspektywie oznaczać dla obserwatorów chińskiego życia społecznego i politycznego odcięcie od wielu cennych informacji o sytuacji za Wielkim Murem.

Internauci zgryźliwie komentują nowe reguły korzystania z sieci. Wypominają władzom jej błyskawiczną ścieżkę legislacyjną, podczas gdy inne prawa, jak na przykład te dotyczące jawności majątków urzędników, od dekad oczekują na uchwalenie. Pojawiają się głosy, że nowe zasady mają na celu przede wszystkim powstrzymanie ludzi przed publikowaniem online dowodów na korupcję i przestępstwa urzędników. W ostatnich tygodniach dzięki materiałom internautów kilkunastu urzędników straciło posady i czeka na proces. Donoszenie na oficjeli i demaskowanie ich przewin zyskało tak szerokie poparcie społeczne, że zaczęto nawet mówić o nadchodzącej nowej rewolucji kulturalnej, co bez wątpienia nie może się podobać rządzącym Chinami.

Nowe prawo jest kolejnym ruchem władz mającym na celu zwiększenie kontroli nad internetem i nad zamieszczanymi w nim treściami. Zaostrzenie nadzoru, blokowanie stron, usuwanie wpisów z Weibo, a nawet aresztowania zbyt śmiałych blogerów rozpoczęły się już latem zeszłego roku, co wiązano z planowanym na październik zjazdem. Spodziewano się, że po jego zakończeniu kontrola osłabnie, ale wbrew oczekiwaniom, nowe władze coraz mocniej przykręcają śrubę. Coraz skuteczniej blokowane są również VPN (Virtual Private Network), za pomocą których do tej pory udawało się przeglądać strony blokowane przez firewall chińskiej cenzury.

Ojciec chińskich reform otwarcia Deng Xiaoping powiedział kiedyś: „Kiedy otwiera się okno, mogą przez nie wlecieć muchy”, co oznaczało, że przy otwarciu kraju na zewnątrz należy liczyć się z inwazją rzeczy niepożądanych. Piąta generacja przywódców najwidoczniej uznała, że mają dość bzyczących much i zatykają okno coraz szczelniejszą moskitierą.

* Katarzyna Sarek, doktorantka w Zakładzie Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka, publicystka, współprowadzi blog www.skosnymokiem.wordpress.com.

„Kultura Liberalna” nr 208 (1/2013) z 1 stycznia 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 208

(0/2013)
1 stycznia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj