0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > ZIELIŃSKA: Coś starego,...

ZIELIŃSKA: Coś starego, coś nowego, coś twórczego. O re//mixach w komunie/warszawa

Magdalena Zielińska

Coś starego, coś nowego, coś twórczego. O re//mixach w komunie/warszawa

Aut. Grzegorz Laszuk

Podobno autoreferencja ma nas zgubić, przynajmniej tak niedawno mówił Krystian Lupa przy okazji swojej ostatniej premiery. Z pewnością jednak nie miał na myśli cyklu re//mixów odbywających się już trzeci rok w komunie/warszawa. To zdecydowanie jedno z najciekawszych wydarzeń na mapie kulturalnej Warszawy, a w całości oparte jest na re-prezentacji, re-interpretacji, re-odniesieniu.

O sztuce re/mixu

Mimo licznych przedrostków „re” konstytuujących te dzieła, każde z nich jest równorzędne wobec swojego punktu odniesienia. Artyści przetwarzając utwory innych, tworzą dzieła im komplementarne. Podobnie dzieje się w literaturze, sztuce i muzyce, skąd słowo „remix” pochodzi. Już w latach 20. dadaiści dzieli utwory innych pisarzy i układali z nich nowe, robił to też William S. Burroughs. Remiks jako środek wyrazu wydaje się jedną z najskuteczniejszych metod demonstrowania swojego punktu widzenia, jak w przypadku słynnego już performance’u Yuan Chai i Jian Jun Xi, którzy wykorzystali pracę Tracey Emin „My bed” w londyńskiej Tate Britain. Emin wprowadziła swoje prywatne łóżko w obrót rynku sztuki, a jego instytucjonalizacja poprzez wystawienie w znanym muzeum nadała mu ogromną wartość. Chińscy artyści nie uznali tej instalacji za zbudowanego z ready-mades dzieła o artystycznej istotności. Ich reakcją było więc sprowadzenie „My bed” do jego pierwotnej funkcji – zwykłego łóżka, przez co wyraźnie zademonstrowali swój pogląd. Jak sami to określili, chcieli je „ulepszyć”.

Każdy z nas posiada repozytorium wgranych obrazów i treści, które od początku określają naszą przynależność kulturową. Dlaczego się do niej nie odnieść? Jak ponad czterdzieści lat temu zauważył Gilles Deleuze: powtórzenie nie istnieje bez różnicy, która otwiera drogę ku samodzielnemu kształtowaniu się zdarzenia i jego indywidualizacji [1]. W komunie/warszawa te wszystkie już znane od dawna skłonności i nastroje panujące w kulturze zostały wyraźnie zadeklarowane i przekute na działanie. Każdą z prezentacji poprzedzał krótki wykład omawiający remixowane tego wieczoru zjawisko. Od teorii do praktyki przez edukację. I tak jak każde powtórzenie zawiera w sobie różnicę, tak za każdym razem różnica ta będzie kompletnie inna. Nie mamy tu już do czynienia jedynie ze zmianą natężenia głosu, modyfikacją tempa czy nałożeniem na oryginał kolejnej warstwy, jak w przypadku remixu muzycznego. Każde powtórzenie oddala nas coraz bardziej od pierwowzoru, tworząc jednostkowy wyraz.

Remix ciała, remix śmiechu

Mikołaj Mikołajczyk uważa Henryka Tomaszewskiego za mistrza, który pokazał mu pracę na scenie, pracę z ciałem. W swój spektakl tancerz włączył wideowykład Joanny Klass z Instytutu Adama Mickiewicza. Może nawet nie jest to do końca wykład, co raczej prowadzony nastrojami całego remixu zbiór wspomnień i wrażeń. To samo pozostawił po sobie w Mikołajczyku Tomaszewski. Jego osoba przywoływana jest na dwóch płaszczyznach. Pierwsza jest słowna – gdy artysta opowiada o swoim pierwszym zetknięciu z mistrzem. Prosta historia syntetyzuje doświadczenie Mikołajczyka, wzbudza w nim nostalgię, wzruszenie, ale też radość. Równie emocjonalnie wyraża się postać twórcy Wrocławskiego Teatru Pantomimy w ciele tancerza. To, co otrzymał – trening ciała, czystą ekspresję pantomimy – wszystko to zaistniało w komunie/warszawa jako emanacja cielesności. Proste dynamiczne ruchy, piruety, niezapamiętałe skoki uwypuklały fizyczność i potencjał wyrazu ciała. W ten sposób dziedzictwo Tomaszewskiego połączone zostało z wrażliwością Mikołajczyka – od czasu jego kontuzji i skupienia na pracy solowej jest to wrażliwość bardzo intymna, silnie czerpiąca z prywatności i osobistych odczuć.

fot. Magda Mosiewicz

Remixować można poprzez emocje, wrażliwość, ale też odnosząc się do przesłania danego wydarzenia. Tak było w przypadku Teatru Strefa Ciszy, który przetransponował słynny Autobus Akademii Ruchu. Widoczna jest w ich spektaklu mocna zbieżność znaczeń z dziełem z 1975 roku. Oba teatry w swoją działalność miały/mają wpisane wkraczanie w przestrzeń publiczną. Wojciech Krukowski z zespołem, zainspirowani obrazem Linkego, swoją aktywność na ulicach Warszawy zamienili na bierność żywego obrazu. Bezruch odnosił się do stagnacji społeczeństwa i paradoksalnie prowadził do kompletnego fizycznego wyczerpania. Poznańscy artyści podeszli do zadanego dzieła à rebours. Podobny efekt, co „Autobus” Akademii Ruchu, osiągnęli właśnie dzięki aktywności – śmiechowi. Zespół Adama Ziajskiego w przestrzeni przypominającej poczekalnię wytworzył wspólny moment – czasem chichotania, a czasem rechotu. To moment, który trwał czterdzieści minut. Kolejny żywy obraz, tym razem rozsadzający śmiechem swoją strukturę. Natężający się śmiech ponownie jest uderzającym swoim absurdem fizycznym wyrazem, tym razem: społecznej pustki.

Podczas odbywającej się po spektaklu rozmowy z widzami okazało się, że przez jednych remix odbierany był bardzo osobiście, stanowił bezpośredni impuls do własnych reakcji. Inni skupiali się na warstwie interpretacyjnej. Nieważne jednak, czy przychodzi nam na myśl Bachtinowska teoria karnawału, krytyka neoliberalnego kapitalizmu, czy diagnoza nowoczesnej mentalności; oba remixy świetnie pokazały, w jak różnych miejscach można znaleźć punkty styczne pomiędzy postacią artysty czy konkretnym dziełem, do których chcemy się odnieść. I w jak różne miejsca mogą te zbieżności interpretujących artystów poprowadzić.

Przesłanie Pana Fo

Sezon re//mixów w komunie/warszawa zakończył faux-dokumentalny do granic możliwości autoreferencyjny spektakl Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki. Dario Fo przesłał do niego instrukcje – i to dosłownie. Demirski występujący na scenie przywołuje fikcyjne e-maile otrzymane od włoskiego pisarza. Wśród nich widzowie mogli przeczytać: zakwestionuj instytucję, w której pracujesz. To najbardziej zapadające w pamięć zdanie spektaklu; duet reżyserów po raz kolejny postawił wiele kontrowersyjnych pytań. Podobnie jak Dario Fo, Strzępka i Demirski sięgnęli po prześmiewczy wydźwięk i polityczną jednoznaczność w prezentowaniu bieżących wydarzeń. Tym razem odnieśli się do dzisiejszej polityki kulturalnej. A gdzie nie lepiej o tym mówić, niż w miejscu, które swoją działalność opiera na zdobywaniu grantów? Niewywiązanie się z projektu skutkuje zwrotem całości dofinansowania, a już podczas jego zgłaszania trzeba od razu być pewnym wyników artystycznych. Skoro nawet artyści o reformistycznych poglądach pracują w takich warunkach, jak można w ten sposób wpływać na postawy ludzi? Tak w ironiczny sposób duet zaznacza istotne kwestie dzisiejszego życia kulturalnego. Czy można zatem dzisiaj w ogóle oddziaływać na widzów poprzez sztukę? Nie, ale dlaczego tak się dzieje, skoro Dario Fo mógł przyciągać na swoje spektakle całe stadiony piłkarskie, a nigdy nie stosował ani politycznego, ani artystycznego kompromisu?

fot. Magda Mosiewicz

Sztuka według Strzępki i Demirskiego już dawno straciła siłę wpływania na rzeczywistość. Na scenie pada kwestia podziału klasowego i dialogu między dzisiejszym prekariatem, klasą robotniczą a przemawiającymi intelektualistami. Tak jak Fo, duet Strzępka/Demirski nie zna świętości. Reżyserzy nie boją się mówić otwarcie o funkcjonowaniu teatru, w którym się znajdują, a na scenę wystawiają Andrzeja Kłaka jako papieża JPII. Na koniec podsuwają widzom petycję o uwolnienie Piotra Staruchowicza „Starucha”, któremu trzykrotnie zmieniano zarzuty i przetrzymuje się go w areszcie od siedmiu miesięcy bez orzeczenia sądu. Jedynie sześć osób na widowni opowiedziało się za podpisaniem petycji. Zaangażowany teatr można pokazywać tylko przy kilkudziesięciu już przekonanych i zadowolonych widzach, ale dominujący wśród nich na spektaklu Strzępki i Demirskiego lewicowi intelektualiści nie wstawią się za prawicowym kibicem tylko dlatego, że jest prawicowcem. Duet udowadnia, że problemem polskiej kultury jest brak porozumienia na pozapartyjnym i poglądowym poziomie oraz brak chęci do zmiany.

Można się zastanawiać, na ile spektakl Strzępki i Demirskiego jest jeszcze remixem. Dario Fo jako figura obrazoburczego artysty, który łączył zdecydowane poglądy z prześmiewczą formą przemawiającą do tysięcy widzów, posłużył tu jedynie do postawienia trafnych diagnoz o polskich podziałach poglądowych, w których się coraz mocniej okupujemy. Spektakl zawierał też odrobinę tęsknoty – czemu teraz ktoś nie może tak oddziaływać jak Fo? Czy remiksować można zatem też nostalgię, jaką dany twórca reprezentuje?

Remixy komuny są wyjątkowe. Obok remixu z nomenklatury muzycznej do słownika teatralnego zapożyczono samplowanie czy skrecze [2], których często używał np. Jan Klata, a teatr postdramatyczny remiksuje z samego założenia. Dawno jednak nie mówiono o współczesnej kulturze za pomocą historii w tak interesujący sposób.

Przypisy:

[1] G. Deleuze, Różnica i Powtórzenie, przeł. B. Banasiak, K. Matuszewski, KR, Warszawa 1997, s. 394.

[2] „Notatnik teatralny” nr 58-59/2010, str. 78-97.

Remixy:

Mikołaj Mikołajczyk RE//MIX Henryk Tomaszewski

Choreografia, wykonanie: Mikołaj Mikołajczyk

Współpraca dramaturgiczna: Małgorzata Dziewulska

Muzyka: Zbigniew Kozub

Wideo instalacja: Mirek Kaczmarek

 

Strefa Ciszy Autobus RE//MIX (Akademia Ruchu)

 

Monika Strzępka & Paweł Demirski RE//MIX Dario Fo przesłał instrukcje

Koncepcja: Strzępka&Demirski

Na scenie: Agnieszka Kwietniewska, Andrzej Kłak, Paweł Demirski (jako Dario Fo)

Muzyka: Jan Suświłło

Współpraca: Iwona Kaszkowiak

Partner: Teatr Polski we Wrocławiu

* Magdalena Zielińska, studentka wiedzy o teatrze na Akademii Teatralnej. Obecnie szefowa oddziału warszawskiego Internetowego Magazynu teatralia.com.pl. Interesuje się tańcem współczesnym i sztukami performatywnymi, członek grupy Performeria Warszawy.

„Kultura Liberalna” nr 208 (1/2013) z 1 stycznia 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(-1/2013)
1 stycznia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj