0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > KARCZEWSKI: Teledyski o...

KARCZEWSKI: Teledyski o nastolatkach. O „Klipie” Mai Miloš i „Bejbi blues” Katarzyny Rosłaniec

Jakub Karczewski 

Teledyski o nastolatkach

Podobno obecnie nastolatki nie tyle rozmawiają, co pokazują sobie obrazki – zdjęcia, kręcone komórką filmiki albo produkcje z YouTube. Używają o wiele mniej słów niż starsze pokolenia, a do porozumiewania się wykorzystują współczesną piktografię. Po tę nową, teledyskowo-youtube’ową formę przekazywania treści sięgnęły reżyserki dwóch głośnych ostatnio premier filmowych poświęconych młodzieży właśnie: Katarzyna Rosłaniec („Bejbi blues”) i Maja Miloš („Klip” – już samym tytułem nawiązujący do nowej formy komunikacji).

Czy problemy młodych ludzi czasów kultury obrazkowej są bardziej błahe niż młodych z epoki kultury słowa? Czy spłycenie formy komunikacji odzwierciedla spłycenie współczesnej młodzieży i tego, z czym nastolatki się zmagają? Spójrzmy na sposób, w jaki młode reżyserki ukazały najważniejsze dla młodych kwestie: od miłości, przez relacje z rodzicami, po seks, modę i przemoc. Jaka jest aksjologia pokolenia, które woli buszować w sklepach niż w zbożu?

Teledysków odsłona pierwsza – marzenia o miłości

Jednym z motywów przewijających się stale w obu filmach jest motyw nieśmiertelny – miłość. Jak dziś wygląda jej nastoletnie wydanie?

W świecie Jasny, bohaterki „Klipu”, miłość rozumianą jako uczucie – choćby takie serialowo-naiwno-cukierkowe – trudno znaleźć. W tej rzeczywistości króluje miłość fizyczna, i to fizyczna w pełnym tego słowa znaczeniu – nie jest to nawet erotyzm, lecz czysta fizjologia, balansująca na granicy pornografii. Ukochanego zdobywa się, wykonując w niewyszukanych miejscach niewyszukane czynności seksualne. Takie zaloty przychodzą z łatwością, kłopotliwe zaś okazują się zwykła rozmowa czy chwycenie się za ręce. Uczuć nie wyraża się już bowiem słowami czy drobnymi gestami, lecz tylko ciałem – tak jest najłatwiej, ta forma jest najbardziej zrozumiała. Jej pierwszeństwo sprawia, że nierzadko towarzyszące nastoletnim dramatom miłosnym poniżenie i ośmieszenie daleko wykraczają poza sferę emocjonalną i w dużym stopniu dotykają cielesności. Obok łez, złamanych serc i zdradzonych sekretów pojawiają się przemoc i uprzedmiotowienie, z którymi nastolatki nie radzą sobie jeszcze bardziej niż dorośli. Nie radzi sobie także Jasna. Co więcej, wizja miłości wyłącznie fizycznej w rzeczywistości nie odpowiada bohaterce – szuka ona zwykłej bliskości, której cielesność byłaby częścią, a nie istotą. Takiej bliskości jednak nie znajduje.

Prostej, zwykłej miłości pragnie również Natalia, bohaterka „Bejbi blues”. Ponieważ sama czuje się niekochana, postanawia zrobić sobie (i to właśnie zrobić, a nie począć) dziecko, żeby mieć „coś” do kochania. Nie bez powodu Kuba, ojciec dziecka, zarzuca Natalii, która do ciąży doprowadziła świadomie, że potrzebny był jej tylko do zapłodnienia, „jak jakiś, kurwa, pierdolony jamnik”. Szybko okazuje się przy tym, że tak jak Jasna nie radzi sobie z dorosłymi problemami z miłością, tak niepoważna jeszcze i nieodpowiedzialna bohaterka „Bejbi blues” nie radzi sobie z wymagającym dojrzałości emocjonalnej macierzyństwem. Oczywiście, można powiedzieć, że skoro chciała sobie zrobić „coś” do kochania, to niech teraz ma. I że przedmiotowo traktuje dziecko, że uskutecznia prokreację w celu spełnienia egoistycznych zachcianek. Tylko że ta zachcianka, wbrew pozorom, nie ogranicza się do przebierania samodzielnie urodzonej lalki. To przede wszystkim pragnienie urodzenia sobie prawdziwej miłości, której inaczej niepodobna znaleźć; to pragnienie powołania na świat kogoś, kto by kochał tak po prostu, bez specjalnego powodu.

Teledysków odsłona druga – rodzice. A właściwie ich brak

W obrazkach z „Bejbi blues” i „Klipu” pojawiają się także widoki z rodzicami w tle. W tle, czyli w miejscu odpowiednim dla osób nieobecnych lub nieświadomych tego, co się dzieje.

Rodziców Jasny charakteryzują zarówno nieświadomość, jak i nieobecność – mimo że fizycznie zdają się towarzyszyć jej cały czas. Bohaterka konsekwentnie wypycha ich poza swój świat i nie pozwala im do niego zajrzeć. Osłabieni ciężką sytuacją rodzinną matka i ojciec Jasny nie poddają się i regularnie próbują nawiązać kontakt z córką. Ona jednak nie reaguje na gesty czułości i ignoruje ciepłe słowa. Pozbawiona kontroli Jasna robi to, na co przyjdzie jej ochota, a czego jej rodzice są całkowicie nieświadomi. Ta nieświadomość sprawia, że nie są w stanie pomóc córce w przechodzeniu do dorosłości. Paradoksalne jest to, że Jasna tak naprawdę ceni swoich rodziców, marząc o takiej miłości, jaka jest między nimi. Radykalne usunięcie ojca i matki ze swojego świata to jednak kwestia przyjętego przez Jasną i jej rówieśników niepodlegającego dyskusji programu.

Inaczej wyglądają stosunki bohaterki „Bejbi blues” z matką, w pełni świadomą problemów, z którymi boryka się córka. Kiedy Natalia dorasta – co oznacza, że dla jej matki dobiega końca pełen wyrzeczeń okres zapoczątkowany jej własnym wczesnym macierzyństwem – jej córka organizuje jej „niespodziankę”, którą sama nie jest w stanie się zajmować i nad którą opieka spada na trzydziestotrzyletnią babcię. W tej sytuacji matka Natalii wybiera nieobecność – odjeżdża i zostawia córkę samą z dzieckiem. Podobną postawę wycofania wobec problemu nastoletniego rodzicielstwa – mimo świadomości trudu i odpowiedzialności, jakie z tym się wiążą – przyjmują także rodzice Kuby, wyelegantowani państwo z dobrego domu. Kiedy Natalia odtrąca ich pomoc, po prostu rezygnują i ograniczają się do dostarczania pieniędzy. Ostatecznie niedojrzała i nieodpowiedzialna siedemnastolatka z dzieckiem musi sama radzić sobie z problemami, które nierzadko przerastają dorosłych. Nieobecność rodziców i ich nieumiejętność zachowania się w trudnej sytuacji każą inaczej spojrzeć na tragedię, za której winowajczynię tak szybko uznano Natalię.

Teledysków odsłona trzecia – wartości

Naczelną wartością świata nastolatków, która wyłania się z „Bejbi blues” i „Klipu”, jest siła pociągająca za sobą pogardę dla słabości. Okazuje się, że nie tylko dorośli chcą być „silni, cyniczni, z ironicznie zmrużonymi oczami”.

Siła to wartość absolutnie pierwszorzędna w świecie Jasny i jej rówieśników. Ludzkie odruchy oznaczają słabość i należy się ich wystrzegać. Trzeba zgadzać się na sado-maso, brać udział w bezmyślnym demolowaniu szkoły i patrzeć, jak koledzy z klasy znęcają się nad innym chłopcem, jak go poniżają, wrzucają do śmietnika i obwożą w nim po szkolnym boisku. Nie można stanąć w czyjejś obronie ani pozwolić sobie na elementarny odruch litości – to oznacza słabość. Można za to filmować całe zdarzenie komórką, żeby uwiecznić taką zabawną chwilę. Choć w scenie znęcania się nad chłopcem bohaterki „Klipu” nie reagują, to – inaczej niż zazwyczaj – nie śmieją się głupkowato, lecz milczą. Czują, że coś tu jest nie w porządku, coś jest nie tak. Pokłady elementarnego człowieczeństwa jednak w nich istnieją, choć skrzętnie schowane pod grubą warstwą wyuczonej obojętności. Ujawniają się one jednak tylko wtedy, gdy żaden z rówieśników nie patrzy. Jasna po raz pierwszy uśmiecha się, gdy zostaje na chwilę sama z dwiema podopiecznymi domu dziecka. Dziewczyna o obliczu seryjnej morderczyni potrafi się jednak uśmiechać; na jej twarzy – zamiast nieustannych gniewu i wyuzdania – może pojawić się zwykła dobroć, jakaś miękkość.

Bohaterka „Klipu” swoją maskę niczym niewzruszonej osoby nosi także w domu. Chociaż bardzo kocha ojca, nie kiwnie palcem, żeby pomóc w opiece nad nim – to już byłaby oznaka czułości, a więc słabości. Biernie przygląda się, kiedy brakuje mu sił, by zapiąć guziki od swetra. Obojętnie patrzy na niego, choć wydaje się, że przez chwilę się waha – wrażliwości nie udało się jednak całkowicie usunąć. Kiedy nikt nie widzi, Jasna płacze. Oficjalnie deklaruje natomiast, że płakać nie chce i o ojcu nikomu nie mówi. Pęka jeszcze tylko przed Djolem, swoim księciem z bajki, który, przyzwyczajony do kontaktów polegających na zaspokajaniu jego potrzeb seksualnych, zupełnie nie wie, jak się w tej sytuacji zachować. Baranieje, gdy bohaterka potrzebuje zwykłego przytulenia – wszak ich znajomość zaczęła się od seksu oralnego. Kiedy jednak katuje Jasną, a ta wstaje i zaczyna go całować, świat nienormalnych wartości wraca do normalności – znowu na pierwszym miejscu są siła i brutalność, a o łzach, będących oznaką słabości, najlepiej jak najszybciej zapomnieć.

Drugą bardzo ważną wartością świata Jasnej i jej rówieśników jest seksualność. Całe życie nastolatków z „Klipu” aż kipi seksem. Dziewczęta do każdego zdjęcia wydymają usta w dziubek, przybierają wyzywające pozy, fotografują się w samej bieliźnie, która raczej odsłania, niż zasłania, po czym umieszczają te zdjęcia w Internecie – jakby przygotowywały się do rozbieranej sesji dla jakiegoś czasopisma. Na imprezach, przy muzyce opiewającej proste uciechy cielesności, królują tańce markujące stosunki seksualne. Dziewczęta z równą swobodą, co o nowych butach i przecenach, rozprawiają o tym, jak smakuje w ustach penis kolegi. Cała ta seksualność ma przy tym dużo więcej wspólnego z fizjologią niż z erotyzmem, z obrazami z „Idiotów” Larsa von Triera niż ze słynną sceną erotyczną z „Drżącego ciała” Pedra Almodóvara. Bo i w tej sferze życia serbskich nastolatków uczuć pokazać nie wolno, i tutaj byłaby to słabość. Trzeba być mocnym i silnym, w innym razie nie jest się fajnym.

Czy przedstawione w „Klipie” kult siły i seksualności można wiązać z wojnami bałkańskimi? Maja Miloš nie podsuwa takiej interpretacji – śladów wojny ani nie widać w obrazkach z filmu, ani nie słychać w rozmowach bohaterów (chyba że za taki ślad uznamy wykrzykiwane przez bohaterów w czasie demolowania szkoły hasło „Serbia!”). Problem wartości jest tu raczej przedstawiony jako problem pokoleniowy.

Inaczej przedstawia się świat wartości Natalii z „Bejbi blues”. Ona nie wypiera się miłości ani nie szuka samodzielności na siłę – za miłością goni tak szaleńczo, że postanawia urodzić sobie „coś” do kochania, a nieoczekiwaną konieczność samodzielności wita bez zachwytu. Ważną wartością dla Natalii jest natomiast moda. Większość pieniędzy wydaje na ciuchy – po to, by mogła przebierać się w coraz to nowsze i bardziej zaskakujące stylizacje. Swojego synka bohaterka traktuje jak lalkę nie tylko do kochania, lecz także do przebierania – sześciomiesięcznemu dziecku robi kolczyk w uchu, bo dzięki temu lepiej się na niego patrzy, zakłada mu dizajnerski kapelusik i zabiera go na sesję zdjęciową, żeby już od małego mógł zacząć karierę. Bezpośrednia przyczyna tragedii jest również związana z modą. Natalia spieszy się, żeby być na czas pierwszego dnia pracy w ukochanym butiku, a to ważniejsze (przynajmniej chwilowo) niż troska o dziecko. Bohaterka „Bejbi blues” jest wzorcowym wcieleniem aksjologii kolorowych pism.

Teledyski-portrety

Realia zobrazowane przez Katarzynę Rosłaniec i Maję Miloš nie wyglądają zbyt zachęcająco. Oba teledyski pokazują świat nastolatków, w którym marzenia o prawdziwej miłości są nie do spełnienia, w którym poszukiwanie jej wymaga rezygnacji z własnej godności i wyrządzania innym krzywdy, a czasem nawet igrania ze śmiercią. Dają obraz rzeczywistości, w której naczelnymi wartościami są siła, brutalność, seksualność i moda. Najgorsze, że w tym szalonym nastoletnim świecie – wykreowanym w dużej mierze przez nowoczesne media i przedstawiane w nich wzorce zachowań – młodzi ludzie nie mogą liczyć na rodziców, którzy albo wycofują się w obliczu problemów, albo zwyczajnie z tych problemów nie zdają sobie sprawy.

„Klip” i „Bejbi blues” zawsze można oczywiście potraktować jako przesadę, obrazek ekstremum, portret marginalnego zjawiska ciekawego ze względów artystycznych. Może Katarzynie Rosłaniec i Mai Miloš chodzi jednak o coś więcej niż dostarczenie widzowi wrażeń estetycznych w formie klipu z życia współczesnej młodzieży?

Filmy: 

„Bejbi Blues”, reż. Katarzyna Rosłaniec, Polska 2012.
„Klip” reż. Maja Miloš, Polska 2012.

* Jakub Karczewski, student Wydziału Prawa i Administracji UW.

„Kultura Liberalna” nr 216 (9/2013) z 26 lutego 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(8/2013)
26 lutego 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj