0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > KRUPA: Anatomia banalnego...

KRUPA: Anatomia banalnego zła. O „Gorejącym krzewie”

Jakub Krupa

Anatomia banalnego zła. O „Gorejącym krzewie”

Agnieszka Holland, robiąc nowy miniserial telewizyjny „Gorejący krzew”, stworzyła z Czechami i o Czechach opowieść, która wydaje się antytezą tego, co powszechnie znamy i uznajemy za czeskie. Zdumieni widzowie z tego kraju – a wraz z nimi niczego niespodziewający się Polacy – przecierali oczy, kiedy trudna historia socjalizmu, dotychczas tradycyjnie spychana do pastiszu, komedii i szwejkowskiego, rubasznego śmiechu, przybrała formę telewizyjnego dramatu prawniczego, który, mieszając czeską niechęć do patosu i polską miłość do etosu, opowiada historię środkowoeuropejskiej bezsilności.

Społeczeństwo kłamstwa

„Gorejący krzew” stanowi rodzaj wizualnego postscriptum do eseistyki Václava Havla i innych przedstawicieli antykomunistycznej opozycji czechosłowackiej. Film krąży – to chyba najbardziej odpowiednie sformułowanie – dookoła postaci Jana Palacha, studenta historii i ekonomii politycznej Uniwersytetu Karola w Pradze, który w styczniu 1969 roku podpalił się na znak protestu przeciwko interwencji wojsk Układu Warszawskiego i stłumienia Praskiej Wiosny w sierpniu roku poprzedniego. Palach jest tu paradoksalnie nie punktem centralnym, ale jedynie zaczepienia. Holland ucieka od kuszącej konwencji przedstawiania wyidealizowanego, romantycznego bohatera, który podejmuje symboliczną walkę przeciw systemowi. W swojej historii brutalnie zderza Palachowy romantyzm z równie brutalną, wręcz brudną codziennością konsekwencji jego samospalenia. Wydarzenia stycznia 1969 roku stają się przestrzenią do opowiedzenia o ukrytej przemocy strukturalnej systemu komunistycznego – o fałszu, o odrzuceniu prawdy, o tłumieniu przyzwoitości. O gwałcie na humanizmie, ludzkiej solidarności i szczerości, o przetrąceniu moralnego kręgosłupa społeczeństwa. O obojętności na – wyrażany później przez Havla – postulat „życia w prawdzie”.

Śmierć studenta jest też punktem wyjścia do ukazania historii młodej prawniczki Dagmar Burešovej, która w imieniu rodziny Palachów pozwała do sądu komunistycznego posła Viléma Novégo. Na jednym ze spotkań swojej partii poseł stwierdził, że w czynie Palacha było więcej przypadku niż bohaterstwa, gdyż podpalenie miało być tylko na niby. Zimnym ogniem, bez konsekwencji. Dlaczego stało się inaczej? Przypadek. Może błąd. Ale to już nie posła sprawa – on tylko mówił, jakie było zachowanie Palacha. Prowokacyjne. Antypaństwowe. Złe.

Holland mistrzowsko pokazuje anatomię społecznego odwrócenia biegunów prawdy i kłamstwa. Swoich bohaterów prowadzi przez narrację za pomocą drobiazgów: symboli, grymasów, drobnych relacji i prób testowania systemu. Ani przez chwilę nie ma tu kusząco prostej opowieści o patetycznej walce dobra ze złem; historia rozgrywa się bardziej na poziomie walki o wyrwanie ze szklanej klatki przy pełnym zachowaniu zasad. Wszyscy udają, że funkcjonują w jakichś niepodważalnych ramach, podczas gdy w rzeczywistości jedni autorytarnie je przesuwają, a inni ostrożnie testują, na ile mogą sobie pozwolić w ich obrębie. To opowieść o złu banalnym: o tym, do czego prowadzi odrzucenie elementarnej przyzwoitości i rozwinięcie w sobie przekonania o nieomylności i prawa do definiowania świata. Ukazani w niej komuniści odrzucają Masarykowską wiarę w to, że wszystko, co się dzieje, musi być robione z historyczną perspektywą; świadomością, że ktoś, kiedyś na to spojrzy i oceni.

To film o ciągnięciu giganta za nogawkę i o bezsilności, kiedy strząśnie on jednym ruchem wszystkie wysiłki. To film, który szczypie, drapie i niepokoi; wywołuje u widza poczucie permanentnego braku komfortu i moralnej mdłości. Operując katalogiem prostych, do bólu codziennych przykładów z życia rodzinnego, zawodowego, społecznego, przykładów zepsucia i oportunizmu ludzi dysponujących jakąkolwiek władzą – jest beznadziejnie prosty w swojej opowieści. Bohaterowie – świetnie odmalowani przez aktorów, wśród których szczególne brawa należą się Tatianie Pauhofovej (Burešova) i Ivanowi Trojanowi (zagubiony moralnie agent bezpieki) – irytują się, szydzą, zagryzają zęby, męczą się w dziwnej rzeczywistości ciągłego fałszu. Wątpią, są nieufni. Wiedzą, że walczą nie o wygraną, ale o samo prawo do walki.

Emocje pokoleń

Przenosząc opowieść na poziom najprostszych emocji, odrywając ją nieco od samej sprawy Palacha i Czechosłowacji końca lat 60., Holland stworzyła historię uniwersalną dla całej Europy Środkowo-Wschodniej. Może było jej łatwiej, bo sama rozumiała to uczucie moralnej duszności, znała nawet jedną z następczyń Palacha, „pochodnię numer trzy”, śmiem jednak twierdzić, iż jej kreacja byłaby pozbawiona znaczącej części tego prostego uniwersalizmu, gdyby reżyserka nie miała przy sobie grupki niespełna trzydziestoletnich absolwentów praskiej filmówki, którzy napisali scenariusz (debiut Štěpána Hulíka) i wyprodukowali film (Tomáš Hrubý i Pavla Kubečková). Połączenie różnych pokoleń, spojrzeń, logik przynosi tu wyjątkowy efekt, dodatkowo uzupełniony technicznie wysokim poziomem realizacji. Niektóre sceny – na przykład przekroczenia granicy podczas ucieczki z Czechosłowacji – uderzają swoją symboliką, podkreślając, że w doświadczeniu jednej filmowej postaci łączą się przeżycia i emocje tysięcy Środkowoeuropejczyków z tamtego okresu, którzy w bohaterach serialu mogą odnaleźć siebie – lub swoich rodziców.

Powstał obraz, który będąc oparty na faktach (tylko lekko zmienianych na potrzeby filmu), wpisuje się jednocześnie w konwencję prawniczego thrillera, dramatu i brutalnego reportażu społecznego, zdefiniowanego kiedyś przez Wojciecha Tochmana jako taki, który sprawia, „by czytelnik poczuł na własnej skórze strach, ból i upokorzenie. Staram się pisać tak, by poruszać, wstrząsać. Z takiego poruszenia coś może dobrego wyniknąć, ze wzruszenia najwyżej mokra chusteczka” [1]. „Gorejący krzew” jest daleki od tanich sztuczek i emocjonalnego szantażu, za to przenikliwie poruszający i pozostawiający widza ze zniesmaczeniem i uczuciem natrętnie brudnych, lepkich rąk.

Produkcji niewiele można zarzucić – poza strukturą. Ciężko powiedzieć, czy została ona narzucona przez producenta – HBO Europe – czy została wymyślona przez ekipę realizacyjną, ale formuła trzyodcinkowego serialu sprawdza się średnio. Cała opowieść łącznie jest za długa do obejrzenia na raz, a okres oczekiwania pomiędzy kolejnymi epizodami znacząco osłabia ogólne wrażenie emocjonalnego ubabrania. To ten typ historii, który sprawia, że masochistycznie, sprawiając sobie niemal fizyczny ból, o którym mówi Tochman, nie odkładamy go ani na chwilę. Pochłania się go z zapartym tchem, wręcz w emocjonalnym bezdechu. Jako taki nie ucierpiałby zapewne na lekkiej edycji, która skracając go, pozwoliłyby zmieścić mu się w jednym obrazie – jeszcze bardziej zwartym, jeszcze bardziej wyrazistym.

Brud i kryzys

Niewątpliwie i Czesi, i Polacy, i wreszcie – ogólniej – obywatele Europy Środkowo-Wschodniej potrzebowali takiego filmu, aby w niemal 25 lat po cudzie 1989 roku przypomnieć sobie o wartości tego przewrotu i jego symbolice – co podkreślają twórcy „Gorejącego krzewu”, łącząc wydarzenia 1969 roku z upadkiem systemu komunistycznego trzydzieści lat później. Potrzebowali, aby przypomnieć sobie ten brud, który tak desperacko chcieli zmyć z rąk przez lata pospiesznych, naśladowniczych reform – i aby prowokacyjnie zmusić ich do zastanowienia się, czy im się to udało.

Potrzebowali też w jeszcze jednym celu: aby swoją opowieść o walce o wolność, o ludzkich wartościach, o dążeniu do wyzwolenia wesprzeć innym przekazem – zaktualizowanym o świadomość pierwszego wolnego pokolenia – a nie stałym i może nieco już znoszonym mundurem autorów takich jak Kundera, Havel czy Michnik. „Gorejący krzew” spełnia tę rolę znakomicie i pozostaje mieć nadzieję, że uda się zaprezentować ten miniserial także zachodnim odbiorcom (dotychczas pokazano go tylko w krajach Europy Środkowo-Wschodniej). Dzięki swojemu uniwersalnemu znaczeniu, przydałby się także im – szczególnie w czasach kryzysu i wzrostu dziwnych tendencji po obu stronach politycznego ekstremum. To ostrzeżenie wynikające ze środkowoeuropejskich lekcji wydaje się istotnym głosem szczególnie dziś, gdy trzeba zajmować stanowisko w wielu trwających dyskusjach o stanie europejskiego społeczeństwa i tego, co dalej – po kryzysie. Żeby nie było konieczne kolejne mycie rąk.

Przypisy: 

[1] http://www.tochman.eu/reporter.php?w_id=12

Serial:

Gorejący krzew, reż. Agnieszka Holland, Czechy 2013.

* Jakub Krupa, socjolog zajmujący się problemem tożsamości i zachowań politycznych, prezes Fundacji Forum Europejskie, magistrant London School of Economics and Political Science i absolwent Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.

„Kultura Liberalna” nr 224 (16/2013) z 23 kwietnia 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(16/2013)
23 kwietnia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj