0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > MIROCHA: „Jobs” i...

MIROCHA: „Jobs” i „one more thing”. Filozofia technologii według Ashtona Kutchera

Łukasz Mirocha

„Jobs” i „one more thing”

Przed tygodniem na ekrany kin wszedł biograficzny film „Jobs”. Obraz opisuje kluczowe momenty z życia założyciela firmy Apple. Premiera miała miejsce 30 sierpnia, zakładam więc, że zainteresowani zdążyli już obejrzeć film, dlatego esej nie będzie ograniczony do omówienia samej fabuły. Rzadko który film stanowi świadectwo swoich czasów w takim stopniu, w jakim czyni to „Jobs”. Produkcja wpisuje się coraz istotniejszy nurt fetyszyzacji technologii oraz uczynienia z niej kolejnego obszaru zainteresowania popkultury. Jobs był jednym z pierwszych, którzy postrzegali w ten sposób technologie komputerowe, co wielokrotnie możemy oglądać w filmie. Obserwujemy, jak historia Steve’a Jobsa – jednego z twórców obecnej rzeczywistości ufundowanej na głębokiej relacji między człowiekiem i nowoczesnymi technologiami – staje się jednym z mitów założycielskich współczesności.

Sama produkcja, oceniana w oderwaniu od swojego kontekstu, nie jest dziełem wybitnym. Kreacja Ashtona Kutchera stoi na bardzo wysokim poziomie, choć wydaje się nieco przerysowana (chociażby imitacja specyficznego chodu Jobsa). Jak na warunki hollywoodzkie należy ona właściwie do kina niskobudżetowego – film kosztował „jedynie” 12 milionów dolarów. „Jobs” nie jest blockbusterem ani filmem wymagającym szczególnego wysiłku intelektualnego, lecz dziełem popkultury adresowanym do określonej grupy docelowej, do której bez wątpienia należą użytkownicy produktów „zaprojektowanych przez Apple w Kalifornii”.

Sam korzystam z ekosystemu tej firmy. Niektórzy nazwaliby mnie nawet “poweruserem” – pracuję na komputerach z systemem OS X od 2009 r., korzystam także z urządzeń mobilnych firmy z Cupertino. Nie kryję swojej sympatii do produktów Apple. Trudno powiedzieć, bym wyczekiwał tego filmu, ale mając za sobą lekturę głośnej, autoryzowanej biografii Jobsa autorstwa Waltera Isaacsona, autobiografii Steve’a Wozniaka (współzałożyciela Apple), książki „Listy do Steve’a Jobsa” oraz kilka filmów dokumentalnych na temat Jobsa oraz Apple, byłem ciekaw wizji twórców pierwszego filmu fabularnego na ten temat.

Niebiografia

Obraz koncentruje się na kilku najważniejszych momentach z okresu studenckiego założyciela Apple oraz powstaniu i pierwszych lat działalności samej firmy. Widzimy zatem słynne zajęcia z kaligrafii, dzięki którym wykształciło się u Jobsa szczególne poczucie estetyki oraz dbałość o detale, którymi cechować się będą sprzęt oraz oprogramowanie Apple. Towarzyszymy Steve’owi podczas eksperymentów z substancjami odurzającymi oraz w podróży do Indii. Doświadczenia te – wedle słów samego Jobsa – doprowadziły go do duchowego przełomu. Jesteśmy świadkami zawiązania przyjaźni z Wozniakiem, której efektem było powstanie pierwszego komputera Apple I oraz wizyty w klubie fascynatów technologii na Uniwersytecie Stanforda.

Okresy z życia Steve’a, którym poświęcono najwięcej uwagi, rozpoczynają się wraz z założeniem oraz szybkim rozwojem Apple – opracowaniem przełomowego, pierwszego komputera osobistego z graficznym systemem użytkownika (Macintosh, 1984 r.). Następnie obserwujemy, jak usunięto Jobsa z Apple, wreszcie jesteśmy świadkami jego tryumfalnego powrotu po kilkunastu latach, gdy od upadku dzieliło firmę kilka tygodni. Scenarzyści zdecydowali się pominąć tak ważne wydarzenie z życia Jobsa, jak wizyta w Xerox PARC w Palo Alto, gdzie po raz pierwszy zobaczył prototypowy system komputerowy, który był wzorem dla oprogramowania pierwszego Maka. Film całkowicie pomija działalność Jobsa w wytwórni Pixar, która wraz z „Toy Story” oraz kolejnymi produkcjami zapoczątkowała nowy typ filmów animowanych. Ledwie wspomniano (jedna, krótka scena) o założeniu przez Jobsa firmy NeXT, produkującej na przełomie lat 80. i 90. XX w. komputery wyprzedzające swój czas o dekadę. Warto przypomnieć, że to właśnie na komputerze NeXT sir Timothy Berners-Lee, pracujący w CERN, opracował protokół sieci www, dzięki któremu Internet zyskał obecny kształt.

Produkcja nie jest więc typowym filmem biograficznym – chronologicznym zapisem kluczowych wydarzeń z życia założyciela Apple. Przyznaję, że bez lektury biografii Isaacsona trudno byłoby mi podążać za fabułą. Skoncentrowanie fabuły na wybranych etapach z życia Jobsa i zupełnie pominięcie innych (w mojej ocenie – równie istotnych) służy jednak zrealizowaniu konkretnej wizji twórców. Film kreśli charakterologiczną mapę osobowości Jobsa. Była ona zarówno kluczową przyczyną jego osobistego sukcesu, jak i motorem napędowym firm, które prowadził, pozwalając im na opracowywania przełomowych produktów oraz rozwiązań. Nieprzypadkowo w scenie otwierającej film widzimy Jobsa prezentującego pracownikom Apple prototypowy model iPoda, produktu, który miał zrewolucjonizować rynek muzyczny oraz sposób, w jaki obcujemy z muzyką.

W obrazie obserwujemy również nieustępliwość Jobsa, jego obsesyjną dbałość o autonomię swojej wizji, buntowniczość, ale również bezwzględność oraz pogardę wobec tych, których uważał za mniej inteligentnych od siebie. Wbrew pozorom, to jednak nie jedynie ludzie są kluczowymi bohaterami filmu, ale samo wizjonerstwo Jobsa. Wielokrotnie w trakcie oglądania doświadczamy, jak dla realizacji swoich wizji był on w stanie poświęcić relacje z innymi – zerwać stosunki z przyjaciółmi, odrzucić córkę.

Filozofia technologii jako bohater

 Twórcy filmowej biografii, obok osobowości Jobsa, starali się oddać także jego legendarną filozofię interakcji człowieka i technologii – cel został osiągnięty. Twórca Apple wielokrotnie powtarzał, że urządzenie powinno być przyjazne i dopasowane do użytkownika, nie może więc blokować jego pokładów kreatywności skomplikowaną obsługą. Równorzędną wobec Jobsa rolę gra w filmie jego filozofia technologii oraz jej praktyczne realizacje – urządzenia, do powstania których Steve walnie się przyczynił.

W każdym ze swoich produktów Jobs dążył do pogodzenia dwóch dychotomicznych wizji. Urządzenie komputacyjne (komputer, smartfon, tablet) ma stanowić medium transparentne, tak aby interakcja z treścią, której jest ono transmiterem, była w jak najmniejszym stopniu zapośredniczona – obsługa urządzenia nie powinna nastręczać żadnych kłopotów jego użytkownikowi. Z drugiej strony, musiało ono jednocześnie sprostać wysokim wymaganiom estetycznym na poziomie sprzętowym (design obudowy, komponenty) oraz oprogramowania (fonty, design interfejsu użytkownika). Urządzenie nie miało dłużej stanowić jedynie narzędzia – odtąd stawało się partnerem towarzyszącym nam w codziennej aktywności, partnerem, z którym łączyła użytkownika unikalna więź.

Praktyka ta dotyczyła zarówno pierwszego Macintosha (lata 80. XX w.), jak i kolejnych produktów Apple – iPoda, iPhone’a, iPada. Dlatego właśnie fabuła „Jobsa” urywa się w momencie, w którym Steve wraca do firmy i zaczyna pracę nad iMakiem, a następnie iPodem oraz kolejnymi urządzeniami. Kolejne generacje produktów będą oparte na tej samej filozofii, która łączy transparentność funkcjonalną urządzeń z ich estetyzacją.

Ojciec-założyciel

 Steve Jobs podczas trzech dekad aktywności głęboko wpłynął na rynek komputerów osobistych, przemysł muzyczny, filmowy oraz wydawniczy, wreszcie przyczynił się do powstania nowych kategorii produktów. „Jobs”, który koncentruje się na pierwszym sukcesie szefa Apple (założenie firmy i opracowanie pierwszych modeli Macintosha), portretuje jego złożoną osobowość oraz pozwala dostrzec filozofię, na której oparł on swój późniejszy dorobek. Należy oczywiście zdawać sobie sprawę, że owa unikalna filozofia Apple ma przynajmniej dwa źródła: osobowość samego Jobsa oraz geniusz specjalistów od marketingu, pracujących w firmie. Zupełnie jednak nie przeszkadza mi jej ikoniczne powiązanie z osobą Steve’a. Współczesna popkultura, wyrastająca z rzeczywistości głęboko zanurzonej w technologii, domaga się ojców-założycieli. Jobs, obok szefów Google’a, Billa Gatesa czy Jeffa Bezosa, twórcy Amazonu, może stać się jednym z nich.

Najistotniejsze z mojego punktu widzenia jest jednak to, że wizja twórcy Apple, w której technologia jest bliska i przyjazna człowiekowi, stymuluje jego kreatywność oraz pozwala na interakcję z innymi, stała się dziś rzeczywistością. Film pokazuje, że bez specyficznej osobowości Jobsa, jego uporu i determinacji, nie byłoby Apple II czy pierwszego Macintosha, a więc tym samym wielu innych produktów, które powstały w odpowiedzi na rozwiązania Apple.

Film:

„Jobs”, reż. Joshua Michael Stern, prod. USA 2013.

* Łukasz Mirocha, filozof, geek. Absolwent Kolegium MISH UW. Związany z Wydziałem „Artes Liberales” UW. Zajmuje się filozofią nowoczesnych technologii, interakcją człowieka i technologii oraz estetyką nowych mediów. Prowadzi bloga Człowiek i Technologie.

 „Kultura Liberalna” nr 244 (37/2013) z 10 września 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 244

(38/2013)
10 września 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj