0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Chiny] Czy Chińczycy...

[Chiny] Czy Chińczycy mówią po chińsku?

Katarzyna Sarek

Tytuł mojego felietonu zdaje się wpisywać w coraz popularniejszy medialny trend – chwytliwy nagłówek pozbawiony sensu, bo niby po jakiemu mają mówić Chińczycy? Ale akurat to pytanie jest w pełni uzasadnione, a odpowiedzi na nie dostarczyło niedawno chińskie Ministerstwo Edukacji.

Otóż, jeśli uwierzymy ogłoszonym 5 września ministerialnym statystykom, po chińsku mówią, ale nie wszyscy. Jedynie (albo aż) 70 proc. obywateli Państwa Środka zna putonghua, urzędowy język Chin oparty na dialekcie pekińskim, przy czym znaczna część tej grupy używa go niekoniecznie poprawnie. Wynika z tego, że 400 mln Chińczyków nie posługuje się oficjalnym językiem swojego kraju i mówi jedynie w swoim dialekcie czy języku.

Biorąc pod uwagę rozmiar kraju, jego zróżnicowanie geograficzne, etniczne i silną odrębność poszczególnych regionów, doprowadzenie do sytuacji, w której aż 70 proc. mieszkańców potrafi, lepiej lub gorzej, porozumieć się w sztucznym języku stworzonym przez władze Chińskiej Republiki Ludowej, trzeba uznać za dobry wynik (w 1997 roku wskaźnik ten wynosił zaledwie 57 proc.). Pełen sukces, czyli 100 proc. populacji posługującej się językiem urzędowym, ma być osiągnięty w 2050 roku. Trzeba jednak dodać, że poziom alfabetyzmu (jeśli można użyć tego słowa w stosunku do pisma chińskiego…) wynosi w Chinach 95 proc. – czyli część obywateli, mimo że nie mówi po chińsku, potrafi przeczytać tekstu napisanego w tym języku.

W dawnych Chinach dominował zazwyczaj dialekt regionu, w którym znajdowała się stolica kraju. Od 1421 roku, kiedy Mingowie przenieśli się z Nankinu do Pekinu, dominujący stał się dialekt stołeczny. Potrzeba wprowadzenia ogólnochińskiego standardu poczuły dopiero władze pierwszej republiki chińskiej i w 1913 roku ogłoszono listę prawidłowej wymowy dla 6,5 tys. znaków. Wymowa narodowa, jak nazwano uwzględniający zwyczaje językowe północy i południa kraju standard, nie spodobała się nikomu, a językoznawca Zhao Yuanren, który miał za zadanie przygotować nagrania poprawnej artykulacji, stwierdził, że był chyba jedyną osobą w kraju, która potrafiła się nią posługiwać. W latach 30. zrezygnowano ze zgniłego kompromisu i język urzędowy oparto na dialekcie pekińskim, należącym do grupy dialektów mandaryńskich (północnochińskich). Burzliwe czasy nie sprzyjały zbytnio deliberacji nad poprawnością językową, więc do kwestii wprowadzenia jednolitego języka i reformy pisma wrócono dopiero po okrzepnięciu władzy ludowej. W latach 50. rozpoczęto tworzenie i wdrażanie putonghua, czyli języka powszechnego, który miał położyć kres problemom z komunikacją wewnątrz kraju i upowszechnić wspólną wymowę, słownictwo i gramatykę. I tak rozpoczął się marsz ku ujednoliceniu językowemu Chin, jednego z ważnych czynników unifikacji kraju, a zapisy o promowaniu wspólnej mowy wprowadzono nawet do konstytucji.

Tuiguang putonghua – rozprzestrzenianie putonghua – stało się jednym z ważnych haseł politycznych. Do prac zabrano się z kopyta. Już w 1958 roku wprowadzono Hanyu pinyin, czyli system zapisu fonetycznego języka chińskiego za pomocą alfabetu łacińskiego, pięć lat później powstała oficjalna lista wymowy znaków. Transkrypcja pinyin stała się narzędziem rozprzestrzeniania standardowej wymowy, a przy okazji ułatwiła naukę języka chińskiego cudzoziemcom i ujednoliciła zapis chińskich nazw własnych na całym świecie. Zadaniem rozpowszechniania nowego standardu obarczono media i szkoły, gdzie zabroniono używania dialektów, ale przestawienie dorosłych ludzi na nowy język nie mogło być łatwe i szybkie. Sam przewodniczący Mao mówił z silnymi naleciałościami dialektu xiang z jego rodzinnego Hunanu. Wraz z reformami i polityką otwarcia, która przyczyniła się do wzrostu społecznej mobilności, brak znajomości języka oficjalnego znów okazał się być ważnym problemem społecznym. Od 1998 roku trzeci tydzień września jest tygodniem promowania putonghua, w całym kraju organizowane są imprezy, konkursy i akcje popularyzatorskie. Istnieje system egzaminów z języka urzędowego, których zdanie jest niezbędne do uzyskania pracy w mediach, szkołach czy w administracji państwowej.

John DeFrancis, znakomity językoznawca, sinolog oraz autor wielu książek i podręczników do nauki języka chińskiego, napisał: „Język chiński to abstrakcja skrywająca liczne wzajemnie niezrozumiałe formy językowe”. Języki chińskie dzielą się na siedem albo dziesięć (według dwóch najważniejszych klasyfikacji chińskich lingwistów) grup, np. mandaryńska (północnochińska), wu (Szanghaj i okolice), min (prowincje południowo-wschodnie) czy yue (Kanton i prowincja Guangdong), z których każda dzieli się na kolejne podgrupy i odmiany. Dokładając kolejne cegiełki do chińskiej wieży Babel, muszę wspomnieć o zamieszkujących Chiny pięćdziesięciu sześciu oficjalnie uznanych mniejszościach narodowych, w większości posługujących się swoimi językami.

Chińska racja stanu dopuszcza jedną teorię, którą językoznawcy uważają za fikcję i zaklinanie rzeczywistości, mianowicie, że istnieje tylko jeden język chiński z multum dialektów – ale realia świadczą o czymś zupełnie innym i prędzej się Polak z Czechem dogada niż Syczuańczyk z Kantończykiem. Dialekty, a raczej języki chińskie, są często wzajemnie niezrozumiałe, różnią się nie tylko wymową, ale także gramatyką i słownictwem, ba! mają również swoje odrębne znaki pisma. O poziomie odmienności przekonują się cudzoziemcy podczas podróży po tym rozległym kraju, często odkrywając, że ich znajomość putonghua nie zawsze pozwala na komunikację z miejscową ludnością, a komplement: „Mówisz po chińsku lepiej niż ja!” w ustach Chińczyka czasem, o ironio!, okazuje się być prawdziwy.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 244

(38/2013)
12 września 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj