0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Putiniada] Ten drugi...

[Putiniada] Ten drugi Gruzin... Eduard Szewardnadze

Łukasz Jasina

Najsłynniejszym Gruzinem w historii nie jest – jak życzyłyby sobie niektóre media prawicowe – były prezydent tego kraju, Micheil Saakaszwili. Jest i pozostanie nim Józef Wissarionowicz Stalin. Saakaszwilemu nie uda się nawet zdobyć miejsca drugiego – po generalissimusie wspiął się na nie inny Gruzin, który również brylował na światowych salonach i przebywał na moskiewskich szczytach – wprawdzie krótko i bez przeprowadzania masowych czystek. To Eduard Szewardnadze.

O zmarłym przed kilkoma dniami Szewardnadzem praktycznie zapomniano, ponieważ po „rewolucji róż” w Tbilisi, został wysłany na polityczną emeryturę. I choć byłemu przywódcy Gruzji włos z głowy nie spadł, to jednak zdecydował się na milczenie. Może bał się ujawnienia kompromitujących faktów z przeszłości? A może taka była umowa z nowymi władzami? A może po prostu starość i utrata żony skłoniły do cichej egzystencji jednego z najbardziej rozgadanych liderów byłego ZSRR?

Po jego śmierci opinia publiczna przypomniała sobie o nim, choć jej pamięć okazała się wybiórcza. Tu i ówdzie pisze się i mówi o Szewardnadzem jako o szermierzu „pierestrojki” i najbliższym współpracowniku Gorbaczowa (co nie do końca jest prawdą); gdzie indziej wspomina się jego prezydenckie losy w Gruzji już niepodległej, której podobno przyniósł stabilizację i pokój (też nie bardzo znajduje to potwierdzenie w faktach). Tymczasem Szewardnadze był postacią nieco bardziej skomplikowaną.

Ojczysta Republika Stalina doświadczyła jego niełaski w równym stopniu jak inne regiony ZSRR. Miejscowe elity zostały wymordowane niemal całkowicie i pod koniec panowania generalissimusa musiały wyłonić się nowe. Jednym z przedstawicieli nowej elity był młody Szewardnadze. Urodził się w roku 1928 – był więc jako dziecko świadkiem znikania ludzi, mordów i czystek. Wszystko to przetrwał i został lojalnym działaczem Komsomołu. Pod koniec życia Stalina, a także za czasów jego następcy, piął się powoli po szczeblach partyjnej hierarchii. Nie tylko się piął – był przy tym nadspodziewanie aktywny. W latach 60., jako niespełna czterdziestoletni działacz, obejmuje urząd republikańskiego ministra spraw wewnętrznych i generała milicji. Podczas sprawowania tej funkcji prześladuje opozycję. Jednym z aresztowanych na jego polecenie jest niejaki Zwiad Gamsachurdia – syn znanego pisarza. Uwięziony Gamsachurdia złamie się w śledztwie, ale po latach to właśnie on zostanie pierwszym prezydentem niepodległej Gruzji. Obalony po kilku miesiącach prezydentury, zginie w 1993 roku w niejasnych okolicznościach – podobno nie bez wiedzy Szewardnadzego.

Z punktu widzenia ośmiu dekad, życiowy bilans Szewardnadzego jest raczej negatywny. Przez większość swojego politycznego życia był zamordystą lub dyktatorem. Miał jednak szczęście: Gruzinów znanych na świecie było niewielu, a on był jednym z nich.

Łukasz Jasina

Ten eliminował zresztą swego czasu nie tylko opozycjonistów. Szewardnadze zyskał względy Leonida Breżniewa i przyczynił się do odsunięcia I sekretarza Komunistycznej Partii Gruzji, by w 1972 roku zająć jego stanowisko. Jest nie tyko udzielnym władcą tego kraju przez następnych trzynaście lat, lecz także członkiem Biura Politycznego KPZR. Okres jego rządów nosi miano „zastoju” – Szewardnadze nie zdecydował się bowiem na żadne odważne posunięcia.

Dopiero gdy przyszedł Gorbaczow i potrzebował kogoś uległego na stanowisko ministra spraw zagranicznych (by zastąpić „Mistera Niet” – Andrieja Gromykę), Szewardnadze zabłysnął. Wypłynął z biur w Tbilisi na salony. Nagle okazał się liberałem. Liberalizm zaczął popierać również w rodzimej Gruzji: to podobno dzięki niemu mógł powstać najwybitniejszy chyba film okresu „przebudowy” – „Pokuta” z1987 roku w reżyserii Tengiza Abuładze.

A na świecie powstawał mityczny obraz otwartego i dzielnego Gruzina, który walczy o odnowę Kraju Rad. Nikt mu nie wypominał ani związków z KGB, ani ofiar.

W 1990 Eduard Szewardnadze popada w konflikt z Gorbaczowem i odchodzi z radzieckiego MSZ. Powraca doń na krótko, ale jest już tylko likwidatorem masy upadłościowej. Gdy nadchodzi rok 1992, okazuje się, że stary patriarcha nie ma co robić. W wielu republikach związkowych dotychczasowi I Sekretarze przedzierzgnęli się w prezydentów. On jednak był w Moskwie, a Gruzini śmiali w tym czasie wybrać na głowę państwa wspomnianego Gamsachurdię.

Rok 1992 był początkiem problemów, z którymi Gruzja nie może uporać się do dziś – secesji Abchazji i Osetii Południowej oraz podziałów społecznych; u progu transformacji musiano ponieść pewne ofiary. Kiedy Gamsachurdia został obalony, Szewardnadze dostał swoją szansę. Dzięki swojemu doświadczeniu międzynarodowemu jawił się Gruzinom jako mąż opatrznościowy.

Z danej mu szansy skorzystał. Opozycję spacyfikował – po nieudanej próbie zamachu na niego nastąpiła fala aresztowań. Przyjął chrzest w katedrze i zaczął uderzać w nacjonalistyczne tony. Nie ulegał Jelcynowi w sprawach międzynarodowych, gdyż znany był Amerykanom i zachodnim Europejczykom. Później nie ulegał także Putinowi. Popełnił tylko jeden błąd – zbyt kurczowo trzymał się władzy. Naród postanowił mu ją odebrać, ale w podzięce za to, że ustąpił bez sprzeciwu i nie strzelał do zbuntowanego narodu, pozwolono mu żyć w spokoju.

Z punktu widzenia ośmiu dekad, życiowy bilans Szewardnadzego jest raczej negatywny. Przez większość swojego politycznego życia był zamordystą lub dyktatorem. Miał jednak szczęście: Gruzinów znanych na świecie było niewielu, a on był jednym z nich. W podręcznikach historii pojawiać się będzie głównie za sprawą „pierestrojki”. Resztę zbędzie się małym drukiem w przypisach.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 287

(27/2014)
12 lipca 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj