0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Azja w zbliżeniu]...

[Azja w zbliżeniu] Birmańskie porachunki

Krzysztof Renik

Wobec codziennie wybuchających konfliktów i szybkich przemian w różnych państwach świata zapomina się o wydarzeniach sprzed kilku lat. Tak jest w przypadku Birmy, wciąż rozdartej wewnętrznie – etnicznie i religijnie. Jakie są dziś jej szanse na zbudowanie demokratycznego ładu i powstrzymanie rozlewu braterskiej krwi?

W cieniu wydarzeń na Ukrainie, w cieniu wojennych zmagań na Bliskim Wschodzie, w Syrii, Iraku i Palestynie, trwa konflikt w kraju, który ponad dwa lata temu wszedł na drogę transformacji ustrojowej. To leżąca na styku Azji Południowej i Południowo-Wschodniej Birma, coraz częściej zwana Myanmarem, którą przez niemal półwiecze rządziła wojskowa dyktatura, a w której obecnie próbuje się budować nowy model porządku społecznego i politycznego.

Dzieje się to w trudnej sytuacji społecznej państwa rozdzieranego konfliktami o podłożu etnicznym, a często i religijnym. Prodemokratyczna transformacja Birmy – zapoczątkowana uwolnieniem z aresztu domowego ikony birmańskiej walki o demokrację, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla, Aung San Suu Kyi – przebiega w warunkach konfliktu zbrojnego. Do regionalnych niepokojów dołączył w ostatnich miesiącach konflikt między buddyjską większością a muzułmańską mniejszością, który eskalował na początku lipca w drugim co do wielkości mieście Birmy – Mandalay. Starcie to zaczyna przybierać formę pogromów organizowanych przez buddystów. Ich ofiarami padają zarówno muzułmańscy uchodźcy z Bangladeszu należący do społeczności Roghinya, jak i muzułmanie osiedleni w Birmie od stuleci – jak miało to miejsce w Mandalay w pierwszych dniach lipca.

Dlaczego ludność buddyjska, postrzegana jako społeczność unikająca stosowania przemocy, organizuje ataki na muzułmańskich sąsiadów?

Krzysztof Renik

Nie sposób nie pytać o źródła tych wydarzeń. Nie sposób nie szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludność buddyjska, postrzegana jako społeczność unikająca stosowania przemocy, organizuje ataki na muzułmańskich sąsiadów. Dokładniej zaś – dlaczego ruch o nazwie 969 stał się ugrupowaniem wspierającym takie ataki. Przywódca owego ruchu, buddyjski mnich o imieniu Wirathu, twierdził jakiś czas temu, iż chodzi o obronę ludności buddyjskiej przed islamskim ekspansjonizmem. Podczas spotkania z wysłannikiem Fundacji „Instytutu Lecha Wałęsy” do Birmy, Bartoszem Kozakiewiczem, przywoływał obrazową anegdotę: „Opowiem ci historię afrykańskiego karpia. To bardzo agresywny gatunek. Zjada inne ryby, niszczy podwodny ekosystem i bardzo szybko się rozmanaża. Tak jest z muzułmanami. W roku 1942 w Birmie żyła bardzo niewielka liczba muzułmanów. Ale myśmy ignorowali ich obecność, aż do czasu gdy w regionie Maung Daw w stanie Rakhine stali się większością stanowiącą 99 proc. ludności. W regionie Butheedaung jest ich obecnie 98 proc. Rozmnażają się bardzo szybko i mają bardzo wojownicze usposobienie. Dokonują aktów przemocy nawet we własnym środowisku. Niszczą również odmienną od ich własnej kulturę i tradycję. Jeżeli w wiosce jest choć jeden muzułmanin, to stanowi on zagrożenie dla całej osady, mimo iż reszta wsi nie jest dla niego zagrożeniem. Nasza ludność birmańska jest delikatna, bardzo tolerancyjna i bardzo zastraszona. Muzułmanie wykorzystują te cechy Birmańczyków i niszczą nas. Powstaliśmy, by nie dopuścić do ich dalszych działań”.

W tej samej rozmowie, kreśląc perspektywy stojące przed ruchem 969, mnich Wirathu podkreślał: „Mamy trzy cele: nie dopuścić do tego, by cierpieli Birmańczycy; nie dopuścić, by buddyzm został zniszczony przez innych; nie dopuścić, by obcy najeżdżali terytorium Birmy. Jeżeli pewnego dnia osiągniemy te trzy cele, to zakończymy kampanię o nazwie 969”. O starcia pomiędzy buddystami i muzułmanami pytałem w osobistej rozmowie Aung San Suu Kyi, która po wyjściu na wolność aktywnie włączyła się wraz ze swym ugrupowaniem o nazwie Narodowa Liga na Rzecz Demokracji w proces birmańskiej transformacji. Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla zaprzeczała, jakoby starcia i pogromy były egzemplifikacją szerszego konfliktu buddyjsko-muzułmańskiego: „Nie jest to konflikt między muzułmanami i buddystami. Myślę, że jest to raczej odbicie obaw pewnej części społeczeństwa buddyjskiego, iż islam jest zagrożeniem dla ich religii”.

W kontekście tych słów należałoby dodać, iż owe obawy są generowane sztucznie przez część buddyjskiego kleru. Duchowieństwo buddyjskie w Birmie tradycyjnie odgrywało bowiem istotną rolę w życiu społecznym i niekiedy politycznym kraju. Tak było podczas słynnej Szafranowej Rewolucji w roku 2007, kiedy to właśnie mniszki i mnisi szli w pierwszych szeregach przeciwników wojskowej dyktatury. Ale jednocześnie część buddyjskiego kleru legitymizowała władzę wojskowych, uczestnicząc w strukturach powołanych do kontrolowania wspólnot ludzi wierzących. To także część prawdy o birmańskim buddyzmie, który szuka obecnie swego miejsca w transformującej się Birmie.

Z całą pewnością pogromy skierowane przeciw muzułmanom nie sprzyjają budowaniu w Birmie społeczeństwa zmierzającego ku demokracji. Warto jednak pamiętać, że buddyzm był w tym kraju poddawany zarówno represjom, jak i próbom podporządkowania doraźnym celom politycznym wojskowych junt rządzących przez dziesięciolecia. Teraz próbuje odnaleźć swe miejsce w zmieniającym się społeczeństwie, a także na zmieniającej się scenie publicznej współczesnej Birmy. Odnalezienie takiego miejsca w nowej rzeczywistości społeczno-politycznej wcale nie musi być łatwe, a pokusa tworzenia z religii spoiwa narodowego oraz budowania jedności narodowej na jej fundamencie bywa ogromna. Po przykłady wcale nie trzeba sięgać aż do Azji Południowej.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 288

(28/2014)
17 lipca 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj