0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Afryka] Chiński smok...

[Afryka] Chiński smok na Czarnym Lądzie

Błażej Popławski

Słów kilka o aktywności Państwa Środka w Afryce, spektakularnych inwestycjach, grabieży surowców i niszczeniu środowiska naturalnego – na marginesie książki Łukasza Firmantego „Afryka we współczesnej polityce Chińskiej Republiki Ludowej”.

Niedawno namawiano mnie do pracy w Angoli. Zrezygnowałem z powodów językowych – nie znam portugalskiego i… chińskiego. Współczesna Luanda to jedna z najszybciej rozwijających się stolic globalnego Południa. Gospodarka Angoli, oparta na eksporcie ropy naftowej i diamentów, z roku na rok zyskuje na atrakcyjności w oczach inwestorów. Jeszcze przed dekadą w regionie tym najbardziej aktywne były koncerny brazylijskie, portugalskie i południowoafrykańskie. Decydowała niewielka odległość – geograficzna i kulturowa. Dziś drugim językiem biznesmenów angolskich staje się mandaryński.

Zdobycie wpływów w Afryce nie jest dla Chin celem samym w sobie. To jedynie środek służący przeciwstawieniu się amerykańskim wpływom w regionie.

Błażej Popławski

Afryka niepostrzeżenie zniknęła za nowym Wielkim Murem. W polskich mediach informacje o aktywności Azjatów na Czarnym Lądzie pojawiają się sporadycznie. A warto na tę kwestię spojrzeć szerzej – ponoć po Afryce chiński smok ma zwrócić się w stronę peryferii Starego Świata. Informacji o relacjach chińsko-afrykańskich dostarcza praca Łukasza Firmantego „Afryka we współczesnej polityce Chińskiej Republiki Ludowej”.

Dzieje konkwisty

Autor wyodrębnia sześć etapów kształtowania się polityki Pekinu wobec Czarnego Lądu: 1949-58 (początek relacji, umiarkowane zainteresowanie), 1959-64 (wzrost aktywności, poparcie afrykańskich ruchów niepodległościowych), 1965-69 (spadek aktywności związany z sytuacją wewnętrzną w ChRL), 1970-80 (wzrost działalności polityczno-gospodarczej), 1990-dziś (nowa bardziej agresywna polityka Pekinu). Wydaje się, że warto ostatni etap podzielić na dwa okresy z cezurą na przełomie wieków – w przeciągu pięciu lat, między 1999 a 2004 rokiem, obroty handlowe ChRL–Afryka wzrosły z 2 do 30 mld dolarów, obecnie szacowane są na 130-150 mld dolarów.

Periodyzacja ta pozwala na prześledzenie zmiennego oblicza legitymizacji chińskiej obecności w Afryce oraz napływu kolejnych fal migrantów z Azji (populacja chińska szacowana jest obecnie na od 750 tys. do 1 mln, z czego połowa mieszka w RPA). Początkowo Państwo Środka dążyło do przejęcia przywództwa „armii wsi świata” w konfrontacji przeciw „miastom świata” – w zmaganiach krajów walczących z kolonialnym imperializmem. Do dziś chińscy politycy przypominają afrykańskim liderom momenty przełomowe i spektakularne przedsięwzięcia, zapowiadające rozmach inwestycyjny XXI wieku. Ze szczególną estymą nawiązują do decyzji o budowie TAZARY – linii kolejowej łączącej wybrzeże Tanzanii z zambijskim Pasem Miedziowym. W 1967 r. Chiny udzieliły państwom afrykańskim pożyczki, na którą wcześniej nie zgodził się Bank Światowy. Oddelegowały do Afryki kilkanaście tysięcy swoich inżynierów i robotników. Fakty te Firmanty przypomina, osadzając je we właściwym, geopolitycznym kontekście. Pisze o rywalizacji chińsko-rosyjskiej, choć bagatelizuje znaczenie dywersyfikacji infrastruktury transportowej, kontrolowanej w południowej części Czarnego Lądu przez RPA.

Firmanty przytacza przykłady zaskakujących, pozornie irracjonalnych sojuszy zawieranych przez Chiny od połowy lat 60. – np. zaprzestanie wspierania Erytrejczyków i Biafrańczyków oraz nawiązanie stosunków dyplomatycznych z cesarzem etiopskim i władzami w Lagos. Jednocześnie wspomina aktywizację ChRL w ruchu państw niezaangażowanych, rywalizację z ZSRR i Kubą. Z tej układanki dyplomatycznej, maratonu wizyt i spotkań wyłania się obraz spójny i okrutny zarazem, w którym Czarny Ląd traktowany jest jako poligon do chińskich doświadczeń mocarstwowych. Według Firmantego, od lat 90. zdobycie wpływów w Afryce nie jest dla Chin celem samym w sobie. To jedynie środek służący do realizacji strategicznego celu polityki, czyli przeciwstawieniu się amerykańskim wpływom w regionie oraz dywersyfikacji dostaw surowców.

Wzrost PKB, stymulowany inwestycjami chińskimi, nie przekłada się na rozwój społeczny i redukowanie nierówności Afryce.

Błażej Popławski

Firmanty w swojej pracy decyduje się na gest karkołomny. Dokonuje szczegółowej analizy funkcjonowania Forum Współpracy Chiny–Afryka, cyklicznych spotkań organizowanych od 2000 roku (podobne forum USA zainicjowały dopiero w 2014 roku). Wydaje się, że autor uległ częściowo czarowi patetycznych manifestów Azjatów. Ocena skutków działalności ChRL znajduje się dopiero w dalszej części książki. Skonstruowana w ten sposób narracja – najpierw przytoczenie szumnych deklaracji, a następnie dość chaotyczne wyliczenie inwestycji – utrudnia dokonanie rzetelnego bilansu. A przecież Chińczykom nie wszystko się w Afryce udaje i nie każde ich przedsięwzięcie generuje pozytywne skutki!

Chinafrique

Strategię „współpracy” gospodarczej ChRL z Afryką można streścić w jednym zdaniu: Chińczycy kupują na Czarnym Lądzie paliwa i minerały, angażując się w regionach bogatych w surowce (np.: Angola, RPA, Sudan, Nigeria, Kongo oraz kraje Maghrebu). Taktyka ta nazywana bywa „dyplomacją stadionową” – Chińczycy wnoszą w Afryce liczne budowle dokumentujące skuteczność własną i polityków lokalnych. I tak właśnie tłumaczyć należy konstrukcję największego teatru w Senegalu czy czterech stadionów w Angoli – w Bengueli, Kabindzie, Luandzie i Lubango. Firmanty wylicza dziesiątki tego rodzaju „pomników”, naznaczających Czarny Ląd piętnem sukcesu… A może jednak porażki?

Czy realna jest w ogóle ocena całościowego wpływu Chin na Afrykę? Większość inwestycji w infrastrukturę, której to najbardziej brak gospodarkom subsaharyjskim, wiąże się – podobnie jak w przypadku linii TAZARA – z tworzeniem pasów transmisyjnych do eksportu surowców. Afrykanie często wykorzystują taką sytuację i czekają aż zniecierpliwieni Chińczycy wezmą sprawy w swoje ręce, bo to im bardziej zależy na inwestycjach. W takich właśnie okolicznościach powstał np. 720-metrowy Most Jedności łączący prowincję Cabo Delgado w Mozambiku z regionem Mtwara w Tanzanii. Ani Tanzańczycy ani Mozambijczycy nie kwapili się zbytnio z budową mostu. Dopiero gdy okazało się, że bez niego tzw. korytarz Mtwara – sieć autostrad, linii kolejowych i portów łączących wybrzeże Tanzanii i Mozambiku z interiorem Malawi i Zambii – straci funkcjonalność, Chińczycy zdecydowali się na inwestycję. Dyskretny szantaż po raz kolejny zadziałał!

Inwestycje Państwa Środka, kolejne linie kredytowe otwierane przez China EXIM Bank, umarzanie długów czy pomoc rozwojowa z jednej strony mogą oddziaływać na ożywienie i dywersyfikację afrykańskiej produkcji oraz jej uniezależnienie od byłych potęg kolonialnych. Z drugiej jednak strony, polityka ta – o czym pisze Firmanty w trzecim i czwartym rozdziale swojej książki – może zakonserwować monokultury gospodarcze Afryki oraz osłabić tempo modernizacji kontynentu. Wzrost PKB, stymulowany inwestycjami chińskimi, nie przekłada się na rozwój społeczny i redukowanie nierówności.

W Banku Rozwoju BRICS Chiny będą odgrywać rolę zbliżoną do USA w Banku Światowym. Konsensus waszyngtoński będzie zatem stopniowo ustępował miejsca Konsensusowi pekińskiemu.

Błażej Popławski

Najwięcej kontrowersji towarzyszy współpracy ChRL z Robertem Mugabe z Zimbabwe oraz Omarem al-Baszirem z Sudanu. Politycy ci, bojkotowani przez społeczność międzynarodową, chętnie zgadzają się na coraz to nowe oferty Pekinu. Ich izolacja staje się iluzją. ChRL nie waha się korumpować polityków i urzędników, niszcząc standardy demokratyczne i podsycając często resentymenty etniczne. W ten sposób na początku XXI w. w Afryce narodziła się nowa elita polityczna – o antyzachodnim nastawieniu, pozornej suwerenności kulturowo-ekonomicznej, a praktycznym uzależnieniu od Państwa Środka. Czy proces ten ustanawia jednak nowe standardy w Afryce? Przecież podobną politykę wobec Czarnego Lądu przez długie dekady realizowała Francja. Dziś miejsce Évolué zajęły elity przychylne ChRL.

Obecność Chin w Afryce zmienia zasady rozwoju gospodarczego. Jak pisze Firmanty: „Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, budzące niegdyś trwogę w sercach afrykańskich polityków i urzędników, nie cieszą się dziś już takim posłuchem nawet w najbiedniejszych krajach”. Wniosek ten warto jednak uzupełnić. Praca Firmantego została wydana kilka miesięcy przed decyzją o utworzeniu Banku Rozwoju BRICS. Organizacja ta, powołana przez liderów Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA, stanowić może wkrótce realną alternatywę wobec instytucji systemu Bretton-Woods. W Banku Rozwoju BRICS Chiny będą odgrywać rolę zbliżoną do pozycji USA w Banku Światowym. Konsensus waszyngtoński będzie zatem stopniowo ustępował miejsca Konsensusowi pekińskiemu, a Afryka stanie się prawdopodobnie pierwszym laboratorium dla tego eksperymentu.

 

Książka:

Łukasz Firmanty, „Afryka we współczesnej polityce Chińskiej Republiki Ludowej”, Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2013.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 293

(33/2014)
20 sierpnia 2014

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj