0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Kopnięty kalendarz. O...

Kopnięty kalendarz. O „NIEkalendarzu” Wojciecha Widłaka i Pawła Pawlaka [KL dzieciom]

Anna Chełminiak

Do oglądania, czytania, rozwiązywania, z masą niepraktycznych porad, „Błyszczkiem towarzyskim” i miejscem na podręczną kolekcję miłych słów. Wyjątkowy i jedyny – NIEkalendarz!

NIEkalendarz okladka

W dobie smartfonów i komputerów zaopatrzonych w opcje przypominania o ważnych datach, godzinach wizyt u dentysty i o wszystkim, o czym pamiętanie wydaje nam się konieczne, klasyczne kalendarze nieco tracą na popularności. Mimo to co bardziej uporządkowanym z nas początek roku kojarzy się nie tylko z podejmowaniem noworocznych postanowień oraz imprezą sylwestrową, lecz także z nabyciem nowego kalendarza, w którym zapisywać się będzie daty spotkań i ważnych wydarzeń, zakreślać na czerwono daty urodzin i imienin przyjaciół oraz odhaczać dni do kolejnych świąt, urlopu czy długiego weekendu.

Jeśli ktoś nie jest tak bardzo, bardzo uporządkowany, ale za to otwarty na nowe doświadczenia i eksperymenty, może nabyć „NIEkalendarz” – i to w dowolny dzień dowolnego roku.

„NIEkalendarz” jest wydany bardzo starannie. Ma wszytą zakładkę z tasiemki (która jest jednocześnie miarką), utwardzaną, miejscami lakierowaną okładkę, stonowaną kolorystykę i na pierwszy rzut oka niczym się nie różni od zwykłych kalendarzy – nawet tytułowe „NIE” raz się pojawia (na przykład na grzbiecie książki), a raz nie. Okazuje się jednak, że różni się wszystkim.

NIEkalendarz 1

Nie jest łatwo o nim pisać, ponieważ tak naprawdę powinno się go oglądać. Warto zacząć od wklejki przedstawiającej mapę fotoradarów naniesioną na mapę województw uszeregowanych (dla ułatwienia, oczywiście) alfabetycznie. Następnie mamy „stopkę bezsprzecznie redakcyjną” obfitującą w informacje typu: „Numer dopuszczenia: Gdzieś nam się zapodział, ale jak tylko znajdziemy, szybciutko doniesiemy, słowo!”. Potem przechodzimy do zupełnie nietypowej strony tytułowej, a dalej znajdziemy miejsce na dane personalne, również takie jak ulubione słowo czy ulubiona kwota. Można tam również dokończyć zdanie „Uważam, że wszystko byłoby dobrze, gdyby nie…”. A jesteśmy dopiero na czwartej stronie.

Na każdej kolejnej jest coś do oglądania, czytania, a nawet rozwiązania, chociaż Autorzy lojalnie uprzedzają: „Zła wiadomość: Nie wszystkie zadania dają się rozwiązać”. Znajdziemy też masę niepraktycznych porad w rodzaju „Do czego nie służy mydło”, „Dzienne zapotrzebowanie na majonez” oraz „Absolutnie pewne wyniki gier liczbowych na lata 1965–2013”. Są też opowiadania z profesorem Kurzawką i adiunktem Kwasem – bohaterami słynnych „NIEporadników”, a także rozmówki polsko-greckie zawierające zdania typu: „Nie, miała najwyżej jakieś tysiąc czterysta lat”. Jest „Błyszczek towarzyski”, czyli wzmianki, które – rzucone mimochodem w rozmowie – pozwolą nam zabłysnąć wiedzą (na przykład, że „w kaweolach oprócz syntazy tlenku azotu stwierdzono obecność białek G, receptorowych kinaz tyrozynowych, a także samych receptorów estrogenowych typu alfa…”) i od niechcenia skierować rozmowę na interesujące nas tory. Jest strona testowa długopisów i mazaków, miejsce na „rzeczy do niezrobienia (pod żadnym pozorem!)” oraz podręczną kolekcję miłych słów.

niekalendarz 2

I tak dalej, i tym podobnie, można by tak wymieniać i wymieniać, a i tak nie wymieniłoby się wszystkiego. „NIEkalendarz” przeglądamy z synami od dwóch miesięcy i ciągle znajdujemy w nim coś nowego. Kolejne wydawnicze dziecko Czerwonego Konika, inteligentne i gwarantujące doskonałą zabawę w trochę purnonsensownym duchu Monty Pythona, wymyka się schematom. Humor pojawia się w nim w warstwie graficznej równie często, co w tekstowej, a treść nie jest kierowana tylko i wyłącznie do najmłodszych. Treść ta nie zawiera fabuły i nie przynosi żadnych ważnych informacji, dostarcza za to inteligentnej rozrywki, jest źródłem beztroskiego komizmu i skłania do zabaw, na które dorośli zwykle nie mają czasu.

„NIEkalendarz” to rzeczywiście „książka, jakiej jeszcze nie było”. Warto się przekonać, czy rok 2015 (i każdy kolejny) przeżyty z nim nie okaże się przyjemniejszy i zabawniejszy niż poprzednie.

 

Książka:

Wojciech Widłak, „NIEkalendarz”, il. Paweł Pawlak, Wydawnictwo Czerwony Konik, Kraków 2014.

 

Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 321

(9/2015)
3 marca 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj