0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Chiny] Zamach na...

[Chiny] Zamach na wolność... podniebienia

Katarzyna Sarek

Czy jedzenie (i policyjna akcja przeciwko handlarzom jedzeniem) może być zaczynem rewolucji? A może to kolejna oznaka stałego i o wiele poważniejszego problemu Hongkongu z Chinami?

Chiński Nowy Rok Hongkong zwyczajowo przywitał spektakularnym pokazem sztucznych ogni. Tysiące oglądających zebranych na Victoria Harbour po nasyceniu oczu fajerwerkami udało się w głąb Kowloonu, części miasta leżącej na kontynencie, w poszukiwaniu yexiao – nocnych przegryzek. Hongkong – miasto pełne restauracji otwartych dla ludzi kochających jeść o najróżniejszych porach dnia i nocy – w pierwsze trzy dni Nowego Roku zamienia się w spożywczą pustynię. Wszystkie lokale są zamknięte, a ciepłe jedzenie można kupić wyłącznie od ulicznych sprzedawców. Dlatego, jak co roku, zgodnie ze zwyczajem, choć niezgodnie z prawem, okazjonalni restauratorzy rozstawili swoje straganiki, wózki i stoliki na słynnej „jedzeniowej ulicy” Sai Yeung Choi Street w proletariackiej (w odróżnieniu od snobistycznej wyspy) dzielnicy Mong Kok. Dzielnica ta, słynna z wąskich uliczek, dzikich tłumów, miliarda sklepików, stoisk i lokali z najróżniejszymi przegryzkami, nocami zamienia się w mekkę głodomorów.

Uliczne jedzenie, w Europie i w Polsce coraz modniejsze i coraz popularniejsze, w byłej kolonii brytyjskiej budzi coraz więcej kontrowersji. Mieszkańcy jedzeniowych ulic skarżą się na tłok, hałas, brud i zapachy, lokalny sanepid kręci nosem na higienę (mając całkowitą rację), a władze marszczą się na nieopodatkowane zyski straganiarzy i psucie wizerunku miasta. W ostatnich miesiącach energiczniej zabrano się za usuwanie nielegalnych straganów z hongkońskich ulic, zachęcając do przenoszenia się do lokali, bądź kupna foodtrucków. Jednak biorąc pod uwagę czynsze w mieście i koszt zakupu dostosowanego do gotowania pojazdu, nie jest to rozwiązanie dla okazjonalnych kucharzy-biznesmenów, którzy od czasu do czasu w ramach dorabiania do pensji ruszają w miasto z wózkiem pierogów, szaszłyków czy kulek rybnych.

Żelazną datą aktywizacji powyższych jest chiński Nowy Rok. Rybne kulki, wielkości małych pulpetów, robione głównie z mięsa ryb, mąki i przypraw, serwowane wraz z miseczką sosu, stały się jednym z symboli świętowania. Dlatego właśnie akcja policji, której funkcjonariusze o drugiej nad ranem wyszli na ulice i zaczęli wręczać mandaty sprzedawcom, wzbudziła niezwykle gwałtowne reakcje, już funkcjonujące w mediach pod nazwą „rewolucji kulek rybnych”. „Rewolucja” to zdecydowanie za duże słowo na określenie zamieszek, w których kilkadziesiąt osób (głównie policjantów) zostało rannych, a kilkanaście aresztowano, ale z pewnością to znak wciąż tlącego się fermentu wśród mieszkańców miasta.

Są to pierwsze poważniejsze starcia z policją od czasów wygaszenia „rewolucji parasolkowej” pod koniec 2014 r. Sytuacja właściwie się nie zmieniła, Pekin dalej wywiera skuteczną presję na lokalne władze, mieszkańcy dalej są z tego niezadowoleni. Pewność siebie Chin wzrosła do tego stopnia, że coraz brutalniej rozprawia się ze swoimi miejscowymi krytykami. Ostatnio zrobiło się głośno o zadziwiających przypadkach zniknięć pracowników jednej z hongkońskich księgarni, specjalizującej się w sprzedaży książek krytycznych wobec Chin, najwyższych urzędników partyjnych oraz ich rodzin. W ciągu kilku miesięcy pięciu księgarzy rozpłynęło się jak we mgle. Pierwszy z nich zaginął w Tajlandii, inni w drodze do pracy. Na początku stycznia jeden z nich pojawił się w programie chińskiej telewizji, twierdząc, że dobrowolnie, po prostu targany wyrzutami sumienia z powodu wypadku ze skutkiem śmiertelnym, którego był sprawcą w 2003 r. na terenie Chin, oddał się w ręce policji i czeka na słuszny wyrok. Co z pozostałą czwórką? Prawdopodobnie również znajdują się na terenie Chin, uprowadzeni przez służby specjalne.

Do tej pory krytycy ChRL-u czy KPCh mogli czuć się bezpiecznie na terenie byłej kolonii brytyjskiej, która w 1997 r. wróciła do macierzy. Okazuje się, że z upływem czasu władze w Pekinie straciły cierpliwość do niepokornych głosów i buntowniczych myśli, więc przeszły do czynów. Tuba rządowa, gazeta „Global Times”, opublikowała artykuł dowodzący, że Chiny postąpiły rozsądnie i zgodnie z prawem, rozprawiając się z oszczercami i kłamcami szkalującymi władze i wywierającymi „złowrogi wpływ na społeczeństwo”. W tym momencie nie wytrzymał nawet prochiński szef administracji Hongkongu, C.Y. Leung, i wyraził swoje oburzenie z powodu łamania autonomii byłej kolonii. Rzecz jasna – nic z tego nie wynikło.

Co wspólnego mają zamieszki na nocnym targu z rewolucją parasolkową i porwaniami księgarzy? Wbrew pozorom – całkiem dużo. Tak również sądzi policja, która już w noc zamieszek aresztowała kilku członków tzw. ruchów lokalnych, postulujących większą autonomię i niezależność od Pekinu. Wybuch niezadowolenia wśród handlarzy – żadnych studentów czy intelektualistów – pokazuje, że kierunek zmian w mieście nie podoba się również robotnikom i ludziom gorzej sytuowanym. „Czyszczenie” miasta z brudu, dymu, hałasu i zamienianie go w sterylną galerię handlową dla turystów z kontynentu coraz bardziej bulwersuje niższe warstwy społeczeństwa, które doświadczają na własnej skórze postępującej gentryfikacji kolejnych dzielnic miasta. Rugowanie stoisk z kulkami rybnymi mieszkańcy Hongkongu odebrali jako atak na tradycję, zwyczaje i styl życia łączący i bogatych, i biednych Hongkończyków. Dla w większości wywodzących się z prowincji Guangdong mieszkańców Pachnącego Portu jedzenie to jedna z najważniejszych przyjemności w życiu i centralny temat codzienności. Zamach na wolność podniebienia może okazać się wielkim błędem.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 370

(6/2016)
11 lutego 2016

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj