0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Chiny] Media w...

[Chiny] Media w służbie partii

Katarzyna Sarek

Dziennikarstwo w Chinach jest jak ślizganie się po marcowym lodzie. Łatwo wpaść do przerębli, a jeszcze łatwiej usłyszeć trzask pękającej kariery zawodowej. Ale partia-matka rzuca koło ratunkowe – wytyczne ministerstwa prawdy, tfu, wydziału propagandy.

Media to potęga, również w Chinach. Pewnie dlatego prezydent Xi Jinping, ni stąd ni zowąd, 19 lutego wybrał się na kilkugodzinną wycieczkę po największych redakcjach kraju – agencji Xinhua, telewizji państwowej CCTV i redakcji czołowego organu prasowego partii – „Dziennika Ludowego”. Konsolidujący władzę Xi (coraz częściej mówi się, że to najsilniejszy chiński lider od czasów samego Mao) zwiedził studia i przywitał się z pracownikami. Przy okazji spontanicznie wszedł na wizję, by pozdrowić telewidzów, i przypomniał ludziom mediów kilka oczywistości, m.in. że „mają pisać historie, o tym, o czym ludzie lubią czytać” i że „media partyjne i rządowe są organami propagandy partyjnej i rządowej, muszą więc odzwierciedlać stanowisko partii”. Rzecz jasna wizyta przywódcy wstrząsnęła dziennikarzami, ale ludzie mediów potrafią przecież błyskawicznie i gracko odnaleźć się w każdej sytuacji. W budynku telewizji i w zasięgu obiektywów świty znalazły się więc banery z hasłem: „Telewizja centralna nazywa się Partia, absolutnie lojalna, prosi o inspekcję!”. Jeden z redaktorów Xinhua dał zaś upust swoim odczuciom w formie czołobitnego wiersza („Idziesz dziarskim krokiem, z podniesioną głową / a my będziemy dalej głośno śpiewać i szybko maszerować / w drodze do bogatego społeczeństwa”), którym podzielił się światem za pośrednictwem WeChat, dominującej w Chinach aplikacji komunikacyjno-rozrywkowej. I dostał dużo lajków.

Wydawało by się, że tak jasny i klarowny komunikat głowy państwa dotyczący roli mediów powinno zrozumieć i przyswoić nawet niewinne dziecko. Niestety już następnego dnia okazało się, że wróg nie śpi i nie wszyscy redaktorzy dorównują bystrością kilkulatkom. Okładka kantońskiego dziennika „Nanfang dushi bao” była jak policzek wymierzony partii – ewidentnie „inni szatani byli tam czynni” i zostawili wypalony odcisk pazura. Nie dość, że przemyślnie skonstruowany nagłówek tworzył akrostych „media nazywają się partia”, to – o zgrozo – dokładnie pod nim znajdowała się informacja o rozsypaniu prochów lokalnego milionera z notką: „jego dusza wróciła do morza”. Połączenie obu tekstów nie sprawi już problemów nawet repetującemu klasy gimnazjaliście: „Media nazywają się partia, ich dusza wróciła do morza”. Trudno się więc dziwić plotkom, że naczelny pisma, jego zastępca i redaktor wydania ponieśli stosowne konsekwencje.

Kolejny tytuł, tym razem szacowny tygodnik biznesowo-ekonomiczny „Caixin”, opublikował na swojej stronie wywiad z naukowcem i doradcą rządowym Jiang Hongiem, w którym tenże utyskiwał na obecnie panującą atmosferę, w której doradcy nie mogą swobodnie przekazywać opinii na tematy ekonomiczne, polityczne, społeczne i kulturalne organom państwowym, a także zaapelował o prawo do wolności wypowiedzi. Wywiad – pod zarzutem łamania prawa – szybko zdjęto na polecenie Cyberspace Administration of China, ale niepokorna redakcja skomentowała ingerencję cenzury gniewnym tekstem ozdobionym wymownym zdjęciem zaklejonych ust. Wypowiedział się w nim znów pan Jiang, oburzając się na bezpodstawne i bezprawne działania, bo jego zdaniem nie powiedział nic niewłaściwego ani nie złamał prawa. Ten tekst również zniknął ze stron „Caixina”, co chyba nikogo nie dziwi… Konsekwencje wyciągnięte wobec buńczucznych redaktorów i całego pisma nie są publicznie znane.

Pragnąc uchronić inne tytuły przed kłopotami, zwłaszcza że właśnie trwa coroczne posiedzenie chińskiego parlamentu i ciał doradczych. (W największym skrócie – obrady zawsze odbywają się w marcu, zawsze trwają ok. 10 dni, a posłowie mają głównie za zadanie głosować za przygotowanymi wcześniej ustawami – tylko „za”, bo w historii tej instytucji nie zdarzyło się jeszcze odrzucenie jakiegokolwiek wniosku). Wydział propagandy przygotował 21-punktową instrukcję, o czym pisać i jak o tym pisać, o czym nie pisać wcale, a co można cytować za agencją Xinhua. Ogólny klimat zaleceń jest jak zawsze taki sam – chwalić prezydenta, opiewać pozytywy, pomijać problemy (w końcu smog jest cały rok, na czort znów się nad tym rozwodzić…?). Kwestii do pomijania jest zazwyczaj o wiele więcej – lepiej nie pisać o pewnym pośle i równocześnie rozwiązłym mnichu buddyjskim, o krwawych atakach pacjentów na lekarzy, o wydatkach na wojsko, o rynku nieruchomości, o giełdzie, o korkach, o prywatnych majątkach posłów, o zmianach prawa pogrzebowego czy o „niszczeniu miejsc nielegalnych kultów w prowincji Zhejiang” (eufemizm na brutalne wyburzenia kościołów). Należy również powstrzymać się od żartowania z parlamentarzystów i z ich wypowiedzi. Xinhua zaś tradycyjnie „doradzi”, co myśleć w kwestii Tajwanu, Korei Północnej, tępienia korupcji, czy nawet plakietek z wizerunkiem Xi Jinpinga, którymi ozdobiła swoje stroje grupa tybetańskich posłów. Jeden z zakazów przygotowano chyba specjalnie na dzień kobiet, zabroniono bowiem publikacji materiałów dot. kulisów obrad, co zazwyczaj sprowadzało się do fotek pięknych hostess, tłumaczek i dziennikarek pracujących przy organizacji sesji. To musiało zaboleć nawet „Dziennik Ludowy”, który co roku wyłudzał miliony kliknięć dzięki galeriom zdjęć najurodziwszych panien z obsługi w opinających czerwonych sukienkach.

Samo istnienie listy nie jest niczym dziwnym, bo tego rodzaju instrukcje dla chińskich mediów pojawiają się dość często, ale tym razem wyjątkowe są jej długość – zazwyczaj liczba drażliwych tematów nie przekraczała dziesięciu – a także szczegółowość i niezamierzony (a może jednak zamierzony?) komizm poszczególnych punktów. Czy naprawdę dla losów i pomyślności Chińskiej Republiki Ludowej tak istotne są artykuły prasowe o lubieżnym mnichu, plakietkach w klapach czy zaniechanie publikacji zdjęć dziewczyn z obsługi? A może chodzi o coś innego? O chęć kontroli – tym większą, im więcej pojawia się problemów – i potrzebę maksymalnego poszerzenia zakresu spraw, które mogą stać się polityczne? W opublikowanym 25 lutego przez „Dziennik Ludowy” bogatym wyborze wypowiedzi, maksym i zaleceń prezydenta Xi na tematy okołomedialne znalazło się – niepozbawione poetyckiego muśnięcia – zdanie: „Gdziekolwiek są czytelnicy, gdziekolwiek są widzowie, tam musi sięgnąć ręka propagandy, bo właśnie tam znajduje się sens i punkt docelowy działań ideologicznych”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 374

(10/2016)
10 marca 2016

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj