0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Feminizując] Cyberprzemoc wobec...

[Feminizując] Cyberprzemoc wobec kobiet

Zuzanna Warso

Celem internetowych ataków można zostać bez względu na płeć. Badania pokazują jednak, że w porównaniu do mężczyzn, kobiety w sieci atakowane są częściej, a ataki mają inny charakter.

Na początku 2015 r. Dunja Mijatović, przedstawicielka OBWE ds. wolności mediów, zwróciła uwagę na problem rosnącej liczby gróźb o charakterze seksualnym (w tym gróźb gwałtu) formułowanych w internecie pod adresem dziennikarek i blogerek. Wyniki pilotażowego badania przeprowadzonego przez jej biuro pokazały, że większość dziennikarek aktywnych w sieci była ofiarami internetowych ataków. Mimo powszechności problemu, w opinii prof. Danielle Keats Citron z Uniwersytetu Maryland, osoby nękające wciąż często są uważane za „niedojrzałych błaznów,” z kolei ofiary to „przewrażliwione marudy”.

Kobiety atakowane są przede wszystkim, kiedy piszą o polityce, religii, feminizmie albo swoich doświadczeniach seksualnych. Caroline Criado-Perez, brytyjska dziennikarka prowadząca kampanię na rzecz umieszczenia wizerunku Jane Austen na odwrocie banknotu 10-funtowego, w czasie największej intensyfikacji ataków, w ciągu godziny otrzymywała 50 wiadomości, w których grożono jej śmiercią albo gwałtem.

Między 2000 a 2012 r. kobiety były ofiarami 72,5 proc. przypadków nękania udokumentowanych przez amerykańską organizację Working to Halt Online Abuse. Z kolei badacze z Uniwersytetu Maryland jeszcze w 2006 r. przeprowadzili eksperyment, z którego wynika, że zakładane na internetowych czatach konta, które mają „kobiece” nazwy, dziennie otrzymywały 100 wiadomości o charakterze seksualnym lub zawierających pogróżki. Konta o niejednoznacznych nazwach otrzymywały średnio 25 takich wiadomości, a o nazwach „męskich” 3,7.

Pojęcie nękania albo molestowania seksualnego, do którego dochodzi w sieci (ang. cyber gender harassment), nie zostało dotychczas precyzyjnie zdefiniowane, co niekiedy utrudnia jego rozpoznanie i reagowanie. Ataki przybierają rozmaite formy: stalkingu, mowy nienawiści, seksistowskich komentarzy, cybermobbingu, pornozemsty (ang. revenge-porn, polegającej na publikacji intymnych materiałów dotyczących byłej partnerki). Łączy je to, że są wymierzone w konkretne osoby, ofiary są kobietami, a atakujący używa płci ofiary w sposób poniżający i pod tym kątem formułuje groźby.

Ataki mają różne skutki. Po pierwsze, niektóre kobiety, w obawie o bezpieczeństwo swoje lub swoich bliskich, przestają pisać lub brać udział w dyskusjach, które toczą się online. W efekcie głosy kobiet, których i tak często w debacie publicznej brakuje, stają się jeszcze słabiej słyszalne. Ataki wywołują również negatywne skutki psychologiczne, wzbudzają niepokój, prowadzą do spadku poczucia wartości, a niekiedy nawet do stanów depresyjnych. Ponadto wiążą się z wydatkami – kosztami procesu sądowego albo instalacji zabezpieczeń technicznych.

W związku z łatwością, z jaką dochodzi do nękania i trudnościami w ściganiu sprawców, wysuwane są postulaty obciążania pośredników internetowych odpowiedzialnością za nieskuteczne przeciwdziałanie lub reagowanie na takie sytuacje.

Rola pośredników

Wizja odpowiedzialności prawnej, presja organizacji pozarządowych i negatywne doniesienia medialne odbijające się na reputacji sprawiły, że niektórzy pośrednicy wprowadzili mechanizmy mające na celu zapobieganie lub skuteczniejsze zwalczanie nękania i molestowania seksualnego, do którego dochodzi w internecie. I tak na przykład zgodnie z zasadami korzystania z Facebooka, serwis nie toleruje „nękania i prześladowania” i „usuwa treści wymierzone w osoby prywatne z wyraźnym zamiarem ich poniżenia lub zawstydzenia”.

To, na ile tego typu deklaracje mają realny wpływ na funkcjonowanie serwisów, jest jednak uzależnione od faktycznego zaangażowania w zwalczanie problemu, przypisywanej mu wagi, presji społecznej, a także egzekwowania przez organy państwa prawnych obowiązków spoczywających na pośrednikach.

W raporcie „Internet intermediaries and violence against women”, przygotowanym przez Association for Progressive Communication (APC), opisano kilka cech charakterystycznych, które można dostrzec w sposobie, w jaki Facebook, Twitter i YouTube podchodzą do problemu nękania kobiet w sieci. Po pierwsze, firmy przejawiają niechęć do zajmowania się tym tematem, dopóki w wyniku skandali, głośnych spraw albo kampanii społecznych nie zaczną go postrzegać jako kwestii wizerunkowej.

Przykładem inicjatywy, która „zachęciła” Facebooka do zmiany polityki i surowszego egzekwowania deklarowanych zasad, była akcja zorganizowana pod hasłem „#FBRape”, zainicjowana w odpowiedzi na brak zaangażowania serwisu w usuwanie treści, które pochwalają przemoc wobec kobiet i dziewcząt. W ramach kampanii skutecznie apelowano do reklamodawców o wycofanie z Facebooka reklam. Organizatorki akcji zwracały uwagę, że komunikaty wielokrotnie były widoczne obok obraźliwych treści i mogły być z nimi kojarzone. Inne udane kampanie to np. spopularyzowanie na Twitterze hashtaga „#ShoutingBack” i „#MisogynyAlert”, które zwracały uwagę na przemoc werbalną.

W raporcie APC podkreślono również, że mechanizmy zgłaszania incydentów i reagowania na nie są niewystarczająco przejrzyste, a dostępne informacje na temat ich funkcjonowania niepełne. Ponadto, choć firmy publicznie deklarują wsparcie dla swobody wypowiedzi, podobne deklaracje rzadko padają, jeśli chodzi o zaangażowanie w kwestie praw człowieka, w tym przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet.

Sytuacja w Polsce

Według badania przeprowadzonego w 2014 r. przez Fundację Feminoteka wśród młodzieży gimnazjalnej i licealnej, przemocy doświadczyło 37 proc. uczennic i 25 proc. uczniów. Z kolei z badania Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej wynika, że ofiarami napastowania seksualnego dokonanego za pomocą nowych technologii (ang. cyberharassment) było 7 proc. respondentek z Polski. Problem dotyczy przede wszystkim osób młodszych – wśród kobiet w wieku 18–29 lat odsetek ofiar był niemal dwa razy większy i wyniósł 13 proc.

Wydarzenia ostatnich miesięcy potwierdzają, że na ataki narażone są także polskie aktywistki. Groźby napaści i gwałtu były kierowane pod adresem prawniczki z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która na antenie stacji telewizyjnej wypowiedziała się na temat związany z sytuacją uchodźców. Po tym jak nagranie zostało umieszczone na oficjalnym profilu telewizji na Facebooku, nasza koleżanka zaczęła otrzymywać groźby. Dopiero po kilku dniach i po licznych interwencjach link do nagrania usunięto. Z kolei koordynatorka kampanii przeciwdziałania mowie nienawiści musiała korzystać z ochrony policji ze względu na nasilenie gróźb kierowanych pod jej adresem.

Czy może być lepiej?

Serwisy społecznościowe i blogi są skonstruowane w sposób, który promuje swobodę wypowiedzi. Ich immanentną cechą jest więc ryzyko jej nadużycia. Odpowiedzią na przemoc i nękanie, do którego dochodzi w internecie, nie powinno być jednak arbitralne ograniczanie wolności słowa. Jest ona bowiem warunkiem realizacji innych praw człowieka.

Natura problemu wymaga współpracy i dialogu rozmaitych podmiotów. Przede wszystkim kobiety muszą wiedzieć, jak reagować i gdzie szukać pomocy, a kiedy stają się celem ataku, muszą mieć możliwość skutecznej obrony. W związku z tym organy ścigania nie mogą ignorować lub bagatelizować przypadków cyberprzemocy. Ponadto, oprócz jasnych reguł i przejrzystych mechanizmów, konieczne są świadomość i zaangażowanie pośredników w zwalczanie problemu oraz reagowanie na przypadki nękania. Tylko wtedy zasady korzystania z serwisów i mechanizmy odpowiedzi na naruszenia reguł mają szansę być skuteczną bronią.

Doświadczenie pokazuje, że o zaangażowanie i dobrą wolę dużo łatwiej, kiedy nieskuteczne egzekwowanie przyjętych reguł odbija się negatywnie na wizerunku pośrednika albo generuje koszty, związane np. z wycofaniem się reklamodawców albo koniecznością zapłacenia zadośćuczynienia. Pojedynczym ofiarom trudno jednak negocjować z internetowymi gigantami i administratorami popularnych stron albo prowadzić kampanie. Dlatego w przeciwdziałanie atakom i przemocy wobec kobiet w internecie powinni włączać się zarówno przedstawiciele i przedstawicielki mediów, jak i organizacje pozarządowe.

Pociąganie pośredników do odpowiedzialności prawnej to rozwiązanie ostateczne. Nie można go jednak wykluczać w sytuacji, gdy wbrew prośbom ofiary nie reaguje i nie usuwają oni nielegalnych treści. Może dzięki współdziałaniu instytucji publicznych i prywatnych sieć stanie się trochę bardziej przyjazna i bezpieczna dla wszystkich – nie tylko dla kobiet.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 374

(10/2016)
14 marca 2016

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj