0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Temat tygodnia > Czy PiS zmienia...

Czy PiS zmienia historię Polski?

Redakcja „Kultury Liberalnej"

Szanowni Państwo,

„Dziś, po 65 latach, poprzez odnalezienie doczesnych szczątków pana pułkownika, poprzez pamięć o bohaterstwie «żołnierzy niezłomnych», poprzez państwowe uroczystości pogrzebowe, przywracamy godność Polsce” – powiedział prezydent Andrzej Duda na pogrzebie jednego z „żołnierzy wyklętych”, płk. Zygmunta Szendzielarza, ps. „Łupaszka”. Dał tym samym jasno do zrozumienia, że dotychczasowe sposoby rozmowy o historii i jej upamiętnianiu godne nie były. Przy okazji obchodów rocznicy uchwalenia Konstytucji 3. Maja pytania o właściwe sposoby upamiętniania ważnych rocznic z pewnością powrócą.

Wystąpienie prezydenta to kolejny element „ofensywnej polityki historycznej”, rozumianej – zgodnie ze słowami Andrzeja Dudy – „jako element budowy pozycji tego państwa w przestrzeni międzynarodowej, ale przede wszystkim jako element wychowania kolejnych pokoleń Polaków”. Działaniom władz towarzyszą zapowiedzi zwiększenia liczby godzin historii w szkołach, a politycy rządzącej partii często powołują się przy tej okazji na słowa Józefa Piłsudskiego, mówiące, że „naród, który nie szanuje swojej przeszłości, nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości”.

I choć dodatkowe lekcje historii specjalnych kontrowersji nie budzą, przeciwnicy postulatów nowej władzy pytają jednak, jak owej historii chcemy uczyć – zgodnie z modelem krytycznym, czy też modelem heroicznym, tj. podając uczniom z góry narzuconą wykładnię, przemilczającą ciemne karty polskiej historii?

Problem jest poważny, bo z krytycznym nauczaniem historii polskie szkoły mają trudności od dawna. Czasu na lekcjach zwykle starcza jedynie na to, by opowiedzieć o Piastach, Jagiellonach, rozbiorach i zaborach, nigdy jednak na głębszą analizę historii XX w. – z wyjątkiem może przedstawianych w schematyczny sposób dziejów II wojny światowej. Wskutek tego nasza wyobraźnia historyczna jest bardzo ograniczona, czarno-biała i przesiąknięta XIX-wieczną logiką i ideologią.

Dla przeciętnego Polaka opuszczającego mury szkoły wszyscy Niemcy są zawsze i wszędzie jak wyjęci z „Roty”, bo polska myśl narodowa, która każe nam widzieć w państwie Polan bezpośredni początek współczesnej Rzeczypospolitej, obsadza Innych według ponadczasowego klucza. Mowa tu o myśli narodowej, a nie o nacjonalizmie (i nie o endecji), ponieważ myśl narodowa nie ogranicza się bynajmniej do narodowców czy szerszej prawicy. Jej elementy dominują też w wielu debatach odbywających się w centrum i na lewicy. Takie są po prostu nasze wzory myślenia o świecie zbudowanym z narodów i państw, nasz „zdrowy rozsądek” odziedziczony po poprzednikach.

Prawicowy program „polityki historycznej” – rozumianej zgodnie z intencjami propagatorów tego pojęcia jako instrumentalna i poddana interesom państwa ingerencja w historiografię, mająca na celu zamknięcie krytycznej dyskusji nad przeszłością i zastąpienie jej silną, pozytywną, ale selektywną narracją – z pewnością nas z tych stereotypów nie wyrwie. Dlatego krytyczna i kulturowo zorientowana polityka liberalna musi w zderzeniu z takim sposobem myślenia dążyć do ciągłego „otwierania przestrzeni opinii” (używając określenia Pierre’a Bourdieu) i podważania zastanych, ortodoksyjnych stanowisk w poszukiwaniu prawdy, która niekoniecznie jest łatwa.

W przeciwnym razie polityka historyczna coraz mniej będzie miała wspólnego z poszukiwaniem prawdy historycznej, a coraz więcej z doraźną polityką.

Przeciwko takiemu wykorzystywaniu historii zdecydowanie opowiada się wielu historyków. Rządy poszczególnych państw „mają zazwyczaj bardzo jednostronną wizję przeszłości”, tymczasem rolą historyków powinna być „nie ocena, ale rozumienie przeszłości”. A na to sztywne narracje polityczne nie pozwalają, mówi Margaret MacMillan, historyczka z Uniwersytetu Oksfordzkiego w rozmowie z Jarosławem Kuiszem i Karoliną Wigurą.

Magdalena Gawin, podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim przekonuje jednak, że w Polsce celem nowych władz jest przede wszystkim przywrócenie równowagi między historią krytyczną a historią heroiczną, a nie narzucanie jedynie słusznej wizji dziejów. Zdaniem Gawin „Polacy są spragnieni swojej historii, chcą ją zobaczyć, chcą, żeby im ją ktoś opowiedział na nowo i jest to dla nich ważniejsze niż wiwisekcje wszystkich wad narodowych”. Jednocześnie opowiada się za większym niuansowaniem narracji historycznych i sprowadzeniem ich na poziom indywidualnych doświadczeń, które zwykle nikną w ogólnych opowieściach.

Jak jednak tego dokonać, kiedy wyraźnie widać, że odniesienia historyczne pełnią ważną rolę w bieżącej w walce politycznej, a „zdrada pamięci” to kolejny zarzut wobec politycznych przeciwników? Publiczne rozważania prezydenta Dudy nad odebraniem Janowi T. Grossowi Orderu Zasługi i jego przesłuchania przed prokuraturą za rzekomą obrazę narodu polskiego, a także nagłe zapowiedzi zmiany lub wstrzymania tak poważnych inwestycji jak Muzeum II Wojny Światowej również wskazują raczej na motywacje polityczne, a nie edukacyjne nowego rządu. Czy zatem „ofensywna polityka historyczna”, zamiast do poszerzenia wiedzy o polskiej przeszłości, nie przyczyni się raczej do pogłębienia już istniejących podziałów społecznych i politycznych?

Lech Nijakowski w rozmowie z Izą Mrzygłód i Łukaszem Bertramem twierdzi, że „posunięcia rządu mają na celu zakonserwowanie i rozpowszechnienie dobrze znanych narracji. Wpisują się w prostą i oczywistą opowieść podtrzymującą dumę narodową i potwierdzającą, że my, Polacy, byliśmy heroicznymi ofiarami II wojny światowej”.

Co ciekawe, narzucona z góry narracja prowadzona pod hasłem „przywracania godności Polsce” wchodzi niekiedy w konflikt z zupełnie odmiennymi narracjami obowiązującymi na poziomie lokalnym. Przykładem takiego zderzenia była decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o objęciu patronatem organizowanego w Hajnówce marszu ku czci „żołnierzy wyklętych”, w tym Romualda Rajsa „Burego”. Dopiero po protestach mieszkańców, w których pamięci „Bury” zapisał się przede wszystkim pacyfikacją białoruskich wsi, prezydent wycofał patronat. Przykładów tego rodzaju konfliktów jest na mapie Polski więcej.

Dlatego, jak piszą Łukasz Bertram i Iza Mrzygłód, „potrzebujemy polifonii pamięci, w której odzywają się różne głosy, a państwo słucha ich uważnie, próbując je zharmonizować. Bardzo możliwe, że zabrzmią w niej również zgrzyty i dysonanse, gdy zderzą się ze sobą elementy konkurencyjne czy wręcz sprzeczne. Lepsze to niż gdyby miał się nieść zgodny i gromki slogan: „Cześć i sława bohaterom – śmierć wrogom ojczyzny”. W przeciwnym razie skutkiem będzie nie tylko uproszczona wizja historii, ale i społeczna polaryzacja, na której skorzystają środowiska radykalne.

W przypadku wspomnianego marszu w Hajnówce kontrowersji całej sprawie dodawał fakt, że jednym z organizatorów marszu był Obóz Narodowo-Radykalny – skrajnie prawicowa, nacjonalistyczna organizacja odwołująca się do swoich przedwojennych korzeni, kiedy to ONR słynął przede wszystkim z działalności antysemickiej.

Jak sprawić, by takie organizacje jak ONR – dziś wyraźnie zyskujący na znaczeniu i znajdujący obrońców wśród prawicowych publicystów – nie korzystały na zmianach wprowadzanych przez nowy rząd? Odpowiedź wydaje się oczywista – w programie „ofensywnej polityki historycznej” mniejszy nacisk położyć należy na „politykę”, a zdecydowanie większy na „historię”, która z założenia musi dopuszczać rozmaite interpretacje tych samych zdarzeń.

Bez tej krytycznej kontry polityka historyczna może doprowadzić historiografię do karykaturalnego stanu, słusznie wyśmianego przez Erica Hobsbawma, w którym „historycy są dla nacjonalizmu tym, czym hodowcy maku z Pakistanu dla heroinistów – dostarczają na rynek niezbędnego surowca” [1].

Zapraszamy do lektury!

Łukasz Pawłowski, Kacper Szulecki

 

Przypisy:

[1] Cyt. za: E. Hobsbawm, „Ethnicity and Nationalism in Europe Today”, [w:] „Mapping the Nation”, red. G. Balakrishnan, wyd. Verso, London 2012, s. 255.


 

Stopka numeru:

Koncepcja Tematu Tygodnia: Iza Mrzygłód

Opracowanie: Iza Mrzygłód, Łukasz Bertram, Łukasz Pawłowski, Karolina Wigura, Kacper Szulecki, Julian Kania, Adam Suwiński.

Ilustracje: Magdalena Walkowiak-Skórska.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 382

(18/2016)
3 maja 2016

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj