0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Komentarz nadzwyczajny > Katolicyzm i schizofrenia...

Katolicyzm i schizofrenia [Komentarz do Tematu Tygodnia]

Katarzyna Kasia

Jeśli przyjrzeć się debatom o podłożu światopoglądowym toczonym w Polsce, trudno oprzeć się wrażeniu kompletnego pomieszania pojęć i skal wartości, które najjaskrawiej ujawnia się podczas sporów o aborcję, zapłodnienie in vitro czy eutanazję.

Jedną z najważniejszych zasad wyłożonych przez George’a Orwella w profetycznej niestety powieści „Rok 1984” jest tzw. „dwójmyślenie”. Polega ono na tym, by bez mrugnięcia okiem wygłaszać poglądy logicznie sprzeczne, nie starając się wprowadzić w ich obręb żadnej spójności, ponieważ mogłaby się ona zbyt łatwo przerodzić się w ujęcie krytyczne. Od pewnego czasu mam wrażenie, że dwójmyślenie ujawnia się w Polsce w odniesieniu do katolicyzmu jako światopoglądu dominującego, a co za tym idzie – stanowiącego punkt wyjścia dla wszelkiej rozmowy o wartościach. Postaram się podejść do sprawy metodycznie i w punktach wypisać trzy zasadnicze poziomy aksjologicznego grochu z kapustą.

Po pierwsze, istnieje fundament religii objawionej i zapisanej w Piśmie Świętym Starego i Nowego Testamentu. Teoretycznie rzecz biorąc, właśnie zasady biblijne powinny być tym, co prowadzi chrześcijanina przez życie, pozwalając mu dokonywać właściwych wyborów moralnych. Podstawowym kodeksem, jaki możemy znaleźć w tej obszernej księdze, jest Dziesięcioro Przykazań, wśród których pojawiają się takie nakazy, jak nie kradnij, nie zabijaj, nie cudzołóż, czcij dzień święty etc. W Nowym Testamencie dodatkowo wzmocnione zostaje wezwanie do miłości bliźniego, miłosierdzia, troski, wybaczenia. Nie będę zagłębiać się tutaj w analizę Pisma Świętego, więc jedynie zaznaczam wątki, które będą dla mnie istotne w dalszym ciągu tego konkretnego wywodu. Oczywiście robię to tendencyjnie.

Z tej perspektywy mogłoby się wydawać, iż przekaz biblijny jest jasny i jednoznaczny, np. zakaz zabijania nie stoi w opozycji do nakazu kochania bliźniego. Z pewnością nie biorę pod uwagę licznych odcieni, interpretacyjnych meandrów i zawiłości, zaś niejeden teolog wytknąłby mi brak subtelności. Jednak na potrzeby tej krótkiej analizy, pozwolę sobie pofilozofować młotem. Punkt drugi dotyczy specyficznej wykładni chrześcijaństwa, jaką oferuje Kościół katolicki. Można uznać, iż osobą najbardziej uprawnioną do wyrażania oficjalnego stanowiska tej instytucji jest jej przywódca, czyli papież. Aktualnie urząd ten sprawuje Franciszek, który nie ustaje w głoszeniu zasady caritas, powtarzając, iż najważniejszą cnotą jest troska o bliźnich. Zwraca na to uwagę przede wszystkim w kontekście wojen toczących się w wielu państwach, pociągających za sobą śmierć i cierpienie milionów ludzi. Wedle papieża zadaniem stojącym przed nami, którzy mamy chwilowo szczęście żyć w spokoju i dostatku, jest niesienie pomocy osobom, których sytuacja jest zupełnie inna.

Polacy są narodem chrześcijańskim, zaś zdecydowana większość naszych współobywateli uważa się za katolików. Wydawać by się mogło, że w związku z tym opierają swoje decyzje i przekonania na wartościach zawartych w Piśmie Świętym oraz w ich papieskiej wykładni. Jednak jeśli przyjrzymy się tej kwestii bardziej uważnie, okazuje się, iż dominującą strategią myślenia/mówienia/działania jest wyżej wspomniane „dwójmyślenie”. Stosują je nie tylko tak zwani „zwykli” obywatele, lecz również reprezentanci hierarchii kościelnej i politycy. Tutaj pojawia się punkt trzeci, czyli praktyka życiowa, która radykalnie odbiega od ideałów. Jednym z przykładów niespójności może być posługiwanie się odmiennymi systemami wartości w odniesieniu do różnych grup i sytuacji. Jeśli przyjrzeć się ostatnio toczonym w Polsce debatom o podłożu światopoglądowym, trudno oprzeć się wrażeniu kompletnego pomieszania pojęć i skal wartości. Przede wszystkim istnieje zasadnicza różnica między życiem konkretnym a abstrakcyjnym – najbardziej jaskrawie ujawnia się ona podczas toczonych od wielu lat sporów o aborcję, zapłodnienie in vitro czy eutanazję. Wedle moich obserwacji, aksjologiczny chaos właściwy tym dyskusjom wyszedł na jaw w całej okazałości dopiero w ciągu ostatniego roku, kiedy nałożyła się na nie publiczna dyskusja związana z przyjmowaniem bądź nieprzyjmowaniem uchodźców z ogarniętych wojną części świata. Brak konsekwencji w myśleniu bywa odkrywczy (patrz: Kołakowski, „Pochwała niekonsekwencji”), ale tutaj pojawia się coś więcej, coś głęboko niepokojącego – zaburzenie porządku serca, w którym w końcu, co do czego zgodni są najwięksi ojcowie i doktorzy Kościoła, mieści się wiara. To zaburzenie jest widoczne jak na dłoni, zwłaszcza kiedy zestawi się je z jednoznacznymi wypowiedziami papieża, który miłością bliźniego i troską o życie motywuje zarówno zakaz aborcji, jak i bezwzględny nakaz niesienia pomocy oraz okazywania bliźniemu miłosierdzia.

Pół biedy, gdyby można było powiedzieć, że kościelne autorytety w Polsce starają się wspierać papieskie wezwanie moralne. Niestety bardzo często dzieje się inaczej. W imię tworzenia homogenicznej wspólnoty powołuje się do istnienia „wrogów”, „innych”, „obcych i niemiłych”, przed którymi powinniśmy zamknąć granice. Wiadomo, że wspólnoty zbudowane w opozycji do czegoś są najtrwalsze, zajmująco pisali o tym René Girard czy Sigmund Freud. Warto jednak zastanowić się nad wartościami, które naprawdę leżą u podstaw takich zbiorowości. Tym, co mnie uderza, jest dojmujący brak koherencji, oportunizm, doraźność, brak jednoznaczności przekazu. Ich fundatorzy i obrońcy z jednej strony powtarzają: „nie zbijaj”, uzasadniając wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji, z drugiej perfidnie nawołują do zabijania poprzez zaniechanie – odmówienie pomocy jest w przypadku uchodźców bardzo często równoznaczne z okrutnym zabójstwem, za które wszyscy, czy tego chcemy, czy nie, ponosimy winę. Zetknęłam się nawet z publicznie głoszonym poglądem, że falę uchodźców należy powstrzymać, stosując siłę militarną. Warto jasno powiedzieć, że nie ma żadnego wspólnego mianownika dla tak upiornych idei i chrześcijańskiej caritas. Do kogo miałoby strzelać chrześcijańskie wojsko? Do ludzi, którzy na samodzielnie skleconych tratwach próbują przepłynąć przez Morze Śródziemne?

Schizofreniczny katolicyzm objawia swój wewnętrzny chaos na wiele różnych sposobów i w rozmaitych kontekstach. Istnieje grupa ludzi, którzy usiłują wyjść z „dwójmyślenia” niejako w drugą stronę, pisząc na przykład o tym, że papież się myli, nie ma odpowiednich kwalifikacji albo wręcz, że jest głupi. Mistrzami takich „upraszczających” narracji są publicyści prawicowych mediów. Z drugiej strony, czasem pojawia się katolicki głos, zazwyczaj ze strony „Tygodnika Powszechnego” czy „Więzi”, zwracający uwagę na ten wewnętrzny chaos i hipokryzję. Nie mam jednak wrażenia, by przebijał się on do głównego nurtu, bo mocna tożsamość Polaka-katolika, zanurzona w „narodowym” sosie, jest budowana na fundamencie ksenofobii i jako taka nie ma nic wspólnego ani z Biblią, ani ze słowami papieża. Kiczowata narracja, wyciskająca z oczu łzy wzruszenia nad losem mordowanych nienarodzonych niewiniątek, łączy się w morderczym węźle z nieczułością wobec ofiar wojny, przemocy (w tym również domowej), biedy. W tym ujęciu religia, której najważniejszym założeniem, podstawą i bezwzględnym nakazem jest miłość, staje się wezwaniem do nienawiści. Apel, by działać na rzecz dobra bliźnich, przepoczwarza się w najlepszym razie w nakaz bierności, obojętności, „pilnowania własnego ogródka”.

Nie przekonują mnie argumenty, że wojny religijne są wpisane w historię chrześcijaństwa, że w aktualnej sytuacji politycznej trzeba wszelkimi dostępnymi metodami walczyć o zachowanie własnej tożsamości. Jeśli nawet tak, to pierwszym krokiem powinno być wyleczenie się ze schizofrenii, dzięki któremu cierpiący, wykluczeni, poniżeni albo po prostu inni staną się dla Polaka-katolika bliźnimi, a nie zagrożeniem.

 

*Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Anderson Mancini. Źródło: Flickr

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 400

(36/2016)
9 września 2016

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj