0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Wybory w Wielkiej...

[Wybory w Wielkiej Brytanii] Dobrze przemyślany błąd?

Łukasz Pawłowski, Jan Chodorowski

Sondaże wskazują, że konserwatyści pod wodzą Theresy May zwyciężą w przyspieszonych wyborach parlamentarnych. A jednak decyzja pani premier, podjęta krótko po rozpoczęciu negocjacji dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, jest wielkim ryzykiem.

Zgodnie z zapowiedziami pani premier wybory odbędą się 8 czerwca, kiedy warunki wyjścia z Unii nie będą jeszcze znane nawet w zarysie, a spolaryzowana opinia publiczna wciąż niepewnie patrzeć będzie na przyszłość kraju. Na horyzoncie wciąż majaczy widmo kolejnego referendum niepodległościowego w Szkocji, a ponowne zwycięstwo Partii Konserwatywnej może jedynie nasilić tendencje separatystyczne. Theresa May, której doskwiera wątła większość parlamentarna i brak wyborczej legitymizacji (stanowisko objęła w wyniku wewnątrzpartyjnych walk po odejściu Davida Camerona), postawiła jednak wszystko na jedną kartę. Czy popełniła błąd?

Słabość rywali

W sondażach poparcie dla konserwatystów deklaruje ponad 40 proc. Brytyjczyków, niemal dwukrotnie więcej niż dla pozostającej od siedmiu lat w opozycji Partii Pracy. W ostatnich kilku głosowaniach uzupełniających do parlamentu torysi także wypadli lepiej niż labourzyści.

Partia Pracy jest dziś w najpoważniejszym od lat kryzysie. Z jednej strony, po wyborze Jeremy’ego Corbyna na przewodniczącego, członkostwo w partii wzrosło w rekordowo szybkim tempie – dziś Labour ma więcej członków niż inne największe partie razem wzięte. Z drugiej strony, radykalnie lewicowy Corbyn do tej pory nie potrafił przekonać do siebie ani znakomitej części partyjnej elity (wybrany został głosami partyjnych „dołów”), ani tym bardziej umiarkowanych wyborców.

Partii z pewnością zaszkodził też niejednoznaczny stosunek nowego lidera do samego Brexitu. O ile wielu byłych polityków Labour – na czele z Tonym Blairem i Gordonem Brownem – zachęcało Brytyjczyków do pozostania w Unii, sam Corbyn przez większość kampanii kluczył, a kiedy wreszcie opowiedział się przeciw opuszczeniu UE, zrobił to tak, by przypadkiem nikogo nie przekonać. Wydaje się, że pod jego przewodnictwem Partia Pracy skazana jest na trwanie w opozycji, a zbliżająca się kampania, zamiast ją wzmocnić, ponownie ujawni targające tym ugrupowaniem konflikty. Już dziś warto zapytać, czy pewnej roli w tej batalii nie zechce odegrać Tony Blair.
Słabość Partii Pracy mogą też wykorzystać Liberalni Demokraci, którzy po druzgocącej klęsce w wyborach 2015 r. powoli odzyskują sympatię części wyborców jako partia zdecydowanie proeuropejska. W skali kraju wciąż jest to jednak niewiele ponad 10 proc. poparcia, co daje niewielką szansę na spektakularny sukces. Tym bardziej, że w oczach części elektoratu liberałowie wciąż noszą piętno wynikające z wejścia w koalicję z torysami w poprzednim parlamencie.

Dlaczego teraz?

Wszystkie te czynniki były jednak znane już od dawna, a mimo to premier konsekwentnie powtarzała, że przyspieszonych wyborów nie będzie. Co się zmieniło? May, która w krótkim czasie zdobyła poparcie własnego ugrupowania, wciąż boryka się z rozmaitymi frakcjami. Ostatnio pomyślnie sprzeciwiły się one reformom Narodowego Systemu Ubezpieczeń Zdrowotnych. Ta kompromitująca dla jej przywództwa porażka mogła być jednym z czynników, które wpłynęły na decyzję pani premier. Wyborczy sukces zmieniłby układ sił wśród torysów i pozwoliłby jej na nowo „ułożyć” swój gabinet.

Ponadto, ewentualne zwycięstwo może dać May silniejszy mandat do rozmów z Unią Europejską. Odsunęłoby również perspektywę wyborów, które miały się odbyć zaledwie rok po zakończeniu negocjacji. W takim wypadku kolejna kampania wyborcza przypadłaby na czas, gdy konserwatyści będą borykali się z pierwszą falą bezpośrednich skutków opuszczenia Unii, w tym zapewne trudniejszym dostępem do wspólnego rynku.
Jak powiedziała May w swoim dramatycznie krótkim przemówieniu przez drzwiami 10 Downing Street: „Każdy głos na konserwatystów wzmocni pozycję Wielkiej Brytanii w negocjacjach”. Tymi słowami rozpoczęła się kampania wyborcza, której wynik może jednak zniweczyć wszystkie kalkulacje szefowej rządu.

Co może pójść nie tak?

Chociaż od referendum minął już prawie rok, a partia rządząca uznaje jego wynik za wiążący, społeczeństwo nadal jest głęboko podzielone co do przyszłości Zjednoczonego Królestwa. Według najnowszych badań opinii publicznej, 45 proc. obywateli uważa, że wyjście z Unii jest dobrym rozwiązaniem, podczas gdy aż 43 proc. uważa tę decyzję za błędną. Dziś jednak ta potężna grupa społeczna nie ma mocnej reprezentacji politycznej.

A mimo to decyzja May jest ruchem bardzo ryzykownym. Po pierwsze, opozycja, by popsuć plany pani premier, nie musi wcale wygrać. Wystarczy, że uzyska wynik znacznie lepszy niż dziś wskazują sondaże i tym samym doprowadzi do powstania „zawieszonego parlamentu”, w którym żadna partia nie zdobędzie większości. Po drugie, polityczne wydarzenia ostatnich miesięcy w kilku europejskich krajach pokazały, jak niepewne jest dziś poparcie elektoratu.

Ostatnim znakomitym tego dowodem jest kampania przed wyborami prezydenckimi we Francji, gdzie faworyci zmieniają się niemal z tygodnia na tydzień. Jeśli wydarzenia w Wielkiej Brytanii pójdą tym samym torem, największym wygranym wyborów 8 czerwca może być ktoś, na kogo dzisiaj nikt jeszcze nie zwraca uwagi.
Premier May powinna zdawać sobie z tego sprawę jak nikt inny. Na dwa miesiące przed referendum w sprawie Brexitu, a nawet po samym głosowaniu, jej także nikt nie dawał szans na fotel premiera.

*/ Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Tom Evans, Crown Copyright; Źródło: Flickr.com [CC BY-NC-ND 2.0]

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 432

(16/2017)
18 kwietnia 2017

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj