[Sawczuk w poniedziałek] Chaotyczny „Polski Ład”
Ile diabłów mieści się na główce szpilki? Ile systemów podatkowych mieści się w Polskim Ładzie? Takie pytania nie mają łatwych odpowiedzi.
Ile diabłów mieści się na główce szpilki? Ile systemów podatkowych mieści się w Polskim Ładzie? Takie pytania nie mają łatwych odpowiedzi.
Wiedzieliśmy, że tak się stanie. Opublikowanie orzeczenia TK wisiało nad nami od tygodni. Czekano na „dogodny” moment. Ten moment to klapa polityki sanitarnej PiS-u.
Lepszy jest system polityczny, w którym medium może zablokować konto prezydenta, niż system, w którym władza może zablokować niezależne media.
Rozmowa Krzysztofa Ziemca z Jarosławem Kaczyńskim potwierdza aktualność przyjętego przez Kaczyńskiego modelu zarządzania: dużo władzy, ale mało odpowiedzialności.
Trudno mi przypomnieć sobie deficyt mydła albo makaronu na sklepowych półkach, do których barokowej obfitości zdążyłam przyzwyczaić się przez ostatnich trzydzieści lat. Jeszcze kilka tygodni temu nadmiar zdecydowanie wyprzedzał brak w rankingu problemów pierwszego świata.
Premier Mateusz Morawiecki zasugerował w rozmowie z „Die Welt”, że Polska nie uzna wyroków TSUE oraz SN w sprawie PiS-owskich zmian w sądownictwie. Tymczasem w Warszawie w obronie praworządności protestowali sędziowie z całej Europy.
Najbardziej uderzający we wtorkowej debacie sejmowej nie był wcale jej główny punkt, czyli exposé premiera Mateusza Morawieckiego. Nie było nim także wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego ani lidera największej partii opozycyjnej. Był nim kontrast między wystąpieniem Grzegorza Schetyny i Adriana Zandberga.
Słuchając komentarzy po decyzji Donalda Tuska, można się poczuć, mówiąc delikatnie, intelektualnie poturbowanym. Otóż, po fakcie każdy zdaje się twierdzić, że to jedynie słuszna, oczywista decyzja, a innej Tusk po prostu nie mógł podjąć.
Walka o to, jaka będzie Polska w przyszłości, trwa i jest bardzo intensywna. Jaki będzie jej wynik, tego nie wiadomo. Jedno jest jednak pewne: nie mamy do czynienia z krótkotrwałym epizodem.
Z wnioskami musimy poczekać na oficjalne wyniki, które ogłosi Państwowa Komisja Wyborcza. Można jednak powiedzieć, co wolno uznać za sukces i porażkę każdego z pięciu głównych komitetów.
Ogromna większość posiadaczy prawa jazdy uważa, że jeździ samochodem lepiej niż „przeciętny kierowca”. To siłą rzeczy niemożliwe – większość nie może być lepsza niż średnia. Ale ta skłonność do przeceniania swoich zdolności nie dotyczy tylko prowadzenia samochodu. Pomaga też zrozumieć inną ciekawą prawidłowość – dlaczego dajemy się politykom mamić nierealistycznymi obietnicami.
Inicjatywa Partnerstwa Wschodniego, która formalnie powstała na szczycie w Pradze w maju 2009 roku, to niewątpliwie najistotniejsza spuścizna pierwszej prezydencji Czech w Radzie Unii Europejskiej. Jej celem było nawiązanie bliższej współpracy UE z sześcioma republikami postradzieckimi. Dziesięć lat później wydaje się, że inicjatywa znalazła się w ślepej uliczce i straciła na znaczeniu w ramach agendy unijnej.
Politycy mają nas za głupców. Zgoda, to niezbyt odkrywcze stwierdzenie, ale kilka wydarzeń w ostatnim czasie pokazuje, jak szybko to zjawisko przybiera na sile. Także w Polsce. I sami jesteśmy sobie winni.
Zadaliśmy ideowym przedstawicielom prawej strony sceny politycznej następujące pytanie: „Czy nie jest tak, że współczesny populizm miażdży konserwatyzm, a nie liberalizm?”. Oto odpowiedzi.
Stolicy udało się zminimalizować liczbę poszkodowanych głównie dzięki rozwiązaniu, które krytykowała… sama minister edukacji.