Jest wyrok. Tęczowa Maryjka nie obraża
Zaskakuje, że do wielu duchownych Kościoła katolickiego nie dotarło jeszcze, że ani wiary, ani określonej interpretacji wartości chrześcijańskich nie da się wymusić paragrafami.
Zaskakuje, że do wielu duchownych Kościoła katolickiego nie dotarło jeszcze, że ani wiary, ani określonej interpretacji wartości chrześcijańskich nie da się wymusić paragrafami.
Każdy musi sobie radzić z władzą. Jedni udają, że jej nie ma, inni jak plankton poddają się jej prądom, jeszcze inni szukają jej jak rodzinnego ciepła, ale są też ludzie, którzy, czego by nie robili, jakby nawet nie chcieli jej zejść z drogi, to ona zawsze stanie przed nimi i powie „hola, hola, stop, którędy” i to ich zmieni i ukształtuje. Weźmy takiego Stendhala. Polityki nie cierpiał, rozmowę o niej traktował jak wystrzał z pistoletu w teatrze, ale to dzięki niej, granicom i epokom, które zmieniała, stworzył najpierw siebie, a potem swoje dzieło.
Narodowcy wciąż są ogromną polityczną siłą i nie mają się przeciw komu zbuntować. Wroga muszą więc sobie wyobrazić. I właśnie to wyobrażenie jest groźne.
W ostatnim czasie z warszawskiej przestrzeni publicznej zniknęła jedna kontrowersyjna instalacja artystyczna i pojawiła się nowa, która również wzbudziła gwałtowne reakcje społeczne. Czy dobra sztuka w przestrzeni publicznej musi szokować, a może powinna być jedynie dekoracją?
Przed tegorocznymi obchodami rocznicy odzyskania niepodległości w powietrzu wisiało właściwie jedno pytanie: spalą czy nie spalą? Czy powtórzą się wydarzenia sprzed roku – tym razem z palmą na rondzie de Gaulle’a w roli tęczy z placu Zbawiciela? Nie powtórzyły się. Oprócz incydentów – poważnych, jak zdarzenia na rondzie Waszyngtona, ale incydentów – do głosu nie doszła podbudowana politycznie przemoc.
Błogosławiony niech będzie odbiorca naiwny. Niech będzie błogosławiony, albowiem jego jest królestwo sztuki.