0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Na Białorusi bardzo...

Na Białorusi bardzo trudno odnaleźć siebie. O książce „Usypać góry. Historie z Polesia” Małgorzaty Szejnert

Iza Mrzygłód

Historię białoruskiego Polesia łatwo można by ująć w postkolonialnych kategoriach. Głównym celem Małgorzaty Szejnert jest jednak co innego – ukazanie wciąż płynnej tożsamości mieszkańców tej krainy. Ich prób zakorzenienia się w religii, historii i języku.

Szejnert_Polesie_okladka (1)

Połowa lat 20. ubiegłego wieku. Sir Adrian Carton de Wiart, brytyjski arystokrata i żołnierz z zamiłowania, zajeżdża przed bramę pałacu Radziwiłłów w Mankiewiczach. Niedawny szef misji wojskowej w Warszawie, który obserwował przebieg walk Polaków z Ukraińcami i bolszewikami, szuka swojego miejsca na czas pokoju. Znajduje je właśnie w posiadłości Radziwiłłów – w Prostyniu nad Lwą, na małej wyspie otoczonej puszczą. Po latach zapisuje: „Natychmiast podjąłem decyzję, wiedziałem, że to jest dokładnie to, czego chcę, i zapytałem księcia Karola o wysokość czynszu. Wydał się bardzo dotknięty moim pytaniem i powiedział, że jeśli miejsce mi się podoba, to jest moje… za darmo” [1]. Polesie stanie się jego domem na lat 15 i opuści je dopiero latem 1939 r. Historia sir Cartona de Wiarta to tylko jeden z wielu reportaży, które składają się na ostatnią książkę Małgorzaty Szejnert opowiadającą o zachodniej części białoruskiego Polesia, przed II wojną światową przynależącego do Polski.

Mit w kratkę

Opowieść o brytyjskim arystokracie doskonale wpisuje się w popularne wyobrażenia o Kresach Wschodnich i nieco bajkowej krainie nad Piną i Prypecią. Pobrzmiewa w niej tęsknota za rajem utraconym, życiem dworów pełnym niegdysiejszego powabu, egzotyką łowów na pińskich mokradłach i bogactwem dzikiej przyrody. Oficerski charme, arystokratyczny szyk i czar polowań. Chciałoby się za Antonim Ferdynandem Ossendowskim powiedzieć: „W środku Europy, w XX w. ostał się dziwny, egzotyczny kraj! […] kraj mało znany, pod wieloma względami zagadkowy, trudno dostępny i w znacznej swej części niezaludniony!” [2]. Błędem jednak by było czytać „Usypać góry. Historie z Polesia” przez pryzmat kresowej nostalgii i mitu idyllicznej II RP. Wybitna dziennikarka i pisarka przywołuje te i inne obrazy tylko po to, by ukazać ich niejednoznaczność i wielowymiarowość oraz by za pomocą utartych tropów zaprowadzić czytelnika w rejony słabo rozpoznane.

Poznajemy więc dzieje pińskiej flotylli rzecznej i ambitne plany jej dowódcy, zwieńczone jednak dniami bez chwały we wrześniu 1939 r. Czytamy o przemysłowych przedsięwzięciach ziemianina Aleksandra Skirmunta, by za chwilę zastanawiać się, czy można go uznać za dobrodzieja, czy raczej za wyzyskiwacza. Konfrontujemy się z pytaniem, co znaczyło być „dobrym panem”, a historię dworów poznajemy wraz ze skomplikowanymi relacjami, jakie łączyły je z chłopskim otoczeniem. Jest więc tu też miejsce na przemoc obecną pomiędzy różnymi grupami i zawłaszczenie sąsiedzkiego mienia i historii. Jak to miało miejsce w Pińsku w 1919 r., gdzie w egzekucji na rozkaz polskiego pułkownika rozstrzelano grupę żydowskich mieszkańców, czy w przypadku dworu w Perkowiczach, spalonego i splądrowanego w 1920 roku, a po II wojnie światowej i wyjeździe właścicieli zajętym przez instytucje szkolne. Na arkadyjskim obrazie Polesia kładą się więc cieniem napięcia i konflikty, które miały tu miejsce, a jasny mit Kresów przeplata się z tym ciemnym.

Zależności

Wspomniany długoletni pobyt weterana wojen burskich Adriana Cartona de Wiarta w poleskiej dziczy i jego obserwacje na temat przedwojennej Polski jedocześnie łatwo można by wpisać w modne kategorie postzależnościowe, pokazujące Polaków jako kolonizatorów. Relacje wyższości i niższości dałoby się tu zresztą badać piętrowo – w stosunku brytyjskiego oficera do II Rzeczypospolitej, kraju leżącego „gdzieś blisko Rosji” [3], jak i w stosunku polskich ziemian do Polesia i jego mieszkańców. I choć historie przytaczane przez Małgorzatę Szejnert – czy to o amerykańskiej podróżniczce Louise Arner Boyd, która z pasją eksplorowała Polesie, czy te o Henryku Skirmuncie, który stronił od miejscowych, a chłopskie prawosławne dzieci próbował nawracać na katolicyzm  – chciałoby się niekiedy umieścić na drabinie kolonialnych zależności, to sama autorka nie prowadzi swojej narracji w tę stronę i nie próbuje uparcie udowadniać, jak robi to choćby Przemysław Czapliński, że: „Nasze Kresy to dziedzictwo prawie czterystuletniej kolonizacji i niewolnictwa, to przeciążona ponad miarę hipoteka «pańskiej» kultury, a także historia głębokiej niesolidarności między bogatymi i uboższymi Polakami” [4].

Poszukiwania

Czym zatem jest zbiór „Usypać góry”? Jaka myśl patronuje tym reporterskim eksploracjom? Wydaje się, że głównym celem Małgorzaty Szejnert jest ukazanie wciąż płynnej tożsamości mieszkańców Polesia i ich prób zakorzenienia się w religii, historii i języku. To dlatego  podczas lektury reportaży można odnieść wrażenie, że ważniejszymi bohaterami niż dostojni Radziwiłłowie i Wysłołuchowie, cadyk Weizmann, sir Carton de Wiart czy urodzony w Pińsku Ryszard Kapuściński są w nich współcześni mieszkańcy i badacze Polesia, tacy jak Fiodor Klimczuk – który tłumaczy Nowy Testament na język swej wsi – Symonowicze, archiwista Edward Złobin, który sporządził spis kolejnych nazw wszystkich pińskich ulic czy mieszkańcy powiatu stolińskiego, którzy zgodnie z tradycją lepią świecę dla cerkwi. Wszyscy oni muszą codziennie konfrontować się z problemem, który najlepiej scharakteryzował cytowany przez autorkę Oleg Okulenka: „na Białorusi, jeśli człowiek nie ma silnego oparcia w rodzinie, nie pomoże mu szkoła, państwo, kultura ani nawet te największe Kościoły, które mają kłopoty ze swoim językiem, hierarchią, celebrą. Na Białorusi bardzo trudno odnaleźć siebie” [5]. Dzięki reportażom Szejnert to trudne doświadczenie staje się zrozumiałe również i dla nas.

Przypisy:

[1] Adrian Carton de Wiart, „Happy Odyssey”, Barnsley 2011.
[2] Antoni Ferdynand Ossendowski, Polesie, Zysk i S-ka, Poznań 2010, s. 11.
[3] Małgorzata Szejnert, „Usypać góry. Historie z Polesia”, Znak, Kraków 2015, s. 242.
[4] Przemysław Czapliński, „Ziemie Utracone w pamięci Polaków”, „Pomocnik Historyczny: Kresy Rzeczpospolitej”, nr 2, 2015 (wydanie internetowe).
[5] Małgorzata Szejnert, „Usypać góry. Historie z Polesia”, s. 148.

 

Książka:

Małgorzata Szejnert, „Usypać góry. Historie z Polesia”, Znak, Kraków 2015.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 353

(41/2015)
13 października 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj