Polska chce być bardziej zachodnia niż jest
Polityka PiS-u jest motywowana chęcią zbliżenia z Zachodem. Ale niekoniecznie musi przynieść takie skutki, zwłaszcza w czasie, gdy Zachód sam przeżywa kryzys tożsamości.
Polityka PiS-u jest motywowana chęcią zbliżenia z Zachodem. Ale niekoniecznie musi przynieść takie skutki, zwłaszcza w czasie, gdy Zachód sam przeżywa kryzys tożsamości.
Wbrew opiniom części publicystów polska demokracja wcale nie umiera. Co najwyżej przechodzi wyjątkowo paskudną grypę.
Problem katastrofy smoleńskiej to nie problem pancernej brzozy, trotylu na pokładzie Tupolewa ani zakrojonego na szeroką skalę spisku. To problem stanu polskiego państwa. A także naszego – jako zbiorowości – podejścia do polityki.
Po wypowiedzi Antoniego Macierewicza na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej czy po kolejnych niefortunnych wywiadach ministra Waszczykowskiego komentatorzy zadają pytania, czy takie słowa mogą mieć negatywne skutki dla pozycji Polski za granicą. Tymczasem należałoby zadać pytanie odwrotne – czy mogłyby mieć jakiekolwiek skutki pozytywne?
W trwającej debacie na temat ochrony powojennego modernizmu często umyka jeden z celów tej ochrony – zachowanie materialnej autentyczności budynków.
13 lutego tego roku zmarł sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Antonin Scalia. Chociaż w USA postrzegany jest jako legenda, to zarówno filozofia, jak i sylwetka sędziego są nad Wisłą słabo znane. Uwagę poświęcono natomiast okolicznościom związanym z obsadzeniem wakatu w Sądzie Najwyższym, odnosząc je – niesłusznie – do polskiego kryzysu wokół powołań sędziowskich w Trybunale Konstytucyjnym.
Szanowni Państwo, w „Podróżach z Herodotem” Ryszarda Kapuścińskiego jest taki ładny fragment, w którym reporter opowiada o swojej pierwszej wyprawie na Zachód – do Włoch, w drugiej połowie lat 50. Pierwsze co zrobił niejaki Mario, jego przewodnik i gospodarz, to zabrał Kapuścińskiego na zakupy – trzeba było autorowi „Imperium” sprawić inne ubrania aniżeli ciężki, dwurzędowy […]
Gołym okiem widać, iż ważny dla wielu roczników Polaków, przeżywany indywidualnie, unikalny, postkomunistyczny mit Zachodu właśnie dożywa swoich dni.
„Ludzie ze Wschodu szybko zauważali, że Zachód także nie jest idealny. Ale byli też zafascynowani wolnością – czuli, że u nas wszystko można było powiedzieć, napisać, wszystkiego słuchać. To było szalenie ważne dla tamtych pokoleń”.
Czy 26 lat po upadku muru berlińskiego kraje byłej Jugosławii są rozczarowane Zachodem i z jakimi wyzwaniami muszą się mierzyć?
„W Środkowo-Wschodniej Europie mamy dziś do czynienia z procesami, które na Zachodzie po raz pierwszy dały o sobie znać kilkanaście lat wcześniej. Ale stojące za nimi przyczyny są bardzo podobne”.
Hochschild i Grandin z chirurgiczną precyzją demaskują kulisy handlu niewolnikami. Skupiają się na momencie szczególnym – przełomie XVIII i XIX w., a zatem na kilku dekadach boomu gospodarczego, nakręcenia spirali handlu ludźmi do granic możliwości i zaskakującego załamania się całego systemu – wybuchu „paniki moralnej” na rynku niewolniczym po triumfie abolicjonistów.
Liberałowie powinni zaangażować się bardziej w wypracowanie równych możliwości niż równych rezultatów. Tak rozumiana równość z jednej strony zakłada obecność wolności, a z drugiej sama ją kształtuje.
„Dzieci korzeni” Sibylle von Olfers, powstałe w 1906 r. i zaliczane do klasyki literatury dziecięcej, w bajkowy sposób opowiadają o niezmiennym rytmie pór roku.
Zbigniew Libera stworzył własną opowieść-wystawę, szukając dialogu pomiędzy odmiennymi pracami z kolekcji Muzeum Rzeźby. Czy punkt widzenia artysty współczesnego, pozbawionego bagażu historyka sztuki, może wnieść nową perspektywę w patrzeniu na rolę muzeum?