[Sawczuk w poniedziałek] Powrót liberalizmu, jaki znamy
Powrót lewicy do parlamentu spowodował, że tak zwany obóz liberalny musi zdefiniować się na nowo. Nie wystarczy już powiedzieć, że liberałowie to anty-PiS.
Powrót lewicy do parlamentu spowodował, że tak zwany obóz liberalny musi zdefiniować się na nowo. Nie wystarczy już powiedzieć, że liberałowie to anty-PiS.
Skoro liberałowie są silniejsi, lewica powinna ugiąć kolano przed Grzegorzem Schetyną i Katarzyną Lubnauer. Barbara Nowacka pokazała, że można dostać miejsca na listach, logo na plakatach Koalicji Obywatelskiej, dwa czy trzy (byle nieprzesadnie kontrowersyjne) postulaty w programie Koalicji i burzę oklasków podczas przemówienia na konwencji. Warto, nawet jeśli czasem trzeba będzie się tłumaczyć z prezydenta-seksisty albo prezydenta zakazującego marszu równości.
O tym, że polska – i nie tylko polska – debata publiczna żeruje zwykle przy samym dnie, przekonujemy się regularnie. Zaskakujące jest więc nie tyle to, że wciąż słychać pukanie od spodu, ale skąd ono dochodzi. Tym razem ze strony partii Razem.
Opozycja musi zastanowić się nie tylko nad tym, jak „dać świadectwo” w obliczu nieliberalnej władzy, ale także jak prowadzić skuteczną kampanię.