[Marionetki, kukiełki, ludzie] „Miłość” według Fabickiego
Uważam „Miłość” Sławomira Fabickiego za największe objawienie w polskim kinie ostatnich lat. Więcej, film zaskoczył mnie znacznie bardziej niż ostatnie dzieła Wojciecha Smarzowskiego, co nie znaczy, że odbieram im wagę. Przeciwnie, Smarzowski po „Domu złym”, a przede wszystkim po „Róży” jest osobowością wyjątkową, co potwierdził niedawną „Drogówką”.