[Prognoza wędrowna] Turecki cud nad urną, czyli demokracja obroniona
W Turcji zapanowała euforia, a obserwatorzy zgłupieli. Największa partia opozycyjna wygrała z partią Erdoğana w wyborach samorządowych.
W Turcji zapanowała euforia, a obserwatorzy zgłupieli. Największa partia opozycyjna wygrała z partią Erdoğana w wyborach samorządowych.
Skoro angielskie słowo „turkey” oznacza także indyka, odtąd ma być „Türkiye”, jak po turecku. Po francusku i po polsku też. Sułtanowie nie mają czasu na drobiazgi.
Inflacja ugodziła wszystkich, ale dzięki polityce ekonomicznej prezydenta miliony rodzin wcześniej zostały wyprowadzone z nędzy. Korupcja była oczywista, jednak „kradną, ale się dzielą”. Na erdoğanowskim boomie gospodarczym wyrosła nowa klasa średnia, z korzeniami w religijnej i nacjonalistycznej prowincji. Prezydent dał im poczucie godności.
Kto wygra wybory w Turcji? Erdoğan czy Kılıçdaroğlu? Co mówią sondaże? Czy będzie druga tura? Czy wybory w Turcji są fałszowane? Jaka jest stawka wyborów w Turcji i czy to rzeczywiście najważniejsze wybory w 2023 roku? Czy Rosjanie ingerują w kampanię wyborczą? Na te pytania odpowiada Karol Wasilewski. Zaprasza Jakub Bodziony.
Erdoğan może przegrać. Problem w tym, że w Turcji partia i państwo zrosły się w jeden twór, napędzany zachłannością polityków i urzędników, lecz także ich wspólną wizją tego, jaka Turcja powinna być: suwerennie niesłuchająca się nikogo, nacjonalistyczna, sunnicka, bez pyskatych bab i innych zboczeń, z mediami, które znają swoje miejsce (90 procent już jest pod kontrolą rządu), i społeczeństwem, które nie wtrąca się do rządzenia, tylko dziękuje dobrotliwej władzy za dobrobyt.
Narody podzielone absurdami postkolonializmu dotąd zdawały sobie sprawę, że ład międzynarodowy nie toleruje zmian granic. Ale jeżeli zmienia je członek Rady Bezpieczeństwa – Rosja, to może być trudno przekonać Azerów, że im akurat nie wolno.
Od Rosji po Wenezuelę jednowładcy, którzy zniszczyli demokratyczne instytucje, do najwyższych stanowisk doszli w drodze wyborów.
„Rzeź na Tarlabaşı” to pasjonujący reportaż o Turcji Erdoğana. Ale też świadectwo nierozstrzygniętej wewnętrznej walki pomiędzy debiutantem a jego reporterskimi poprzednikami, spod których wpływu autor uparcie próbuje się uwolnić.
„Zostaliśmy wykorzystani jako państwo, które przyjęło prezydenta kraju będącego w bardzo napiętych stosunkach z wieloma europejskimi graczami. Moim zdaniem trochę się wygłupiliśmy na arenie europejskiej, ale to od pewnego czasu norma”.
O przemianach tożsamości tureckiej i kondycji społeczeństwa obywatelskiego nad Bosforem opowiada dziennikarz i reportażysta, Max Cegielski.