[Prognoza wędrowna] Etiopia – rzeź w cieniu Nobla
Kiedy katastrofalna polityka pozostawia za sobą stosy trupów, odpowiedzialnością za to najlepiej obciążyć opisujących to dziennikarzy. Skoro krajowi są zastraszeni i milczą, pozostają zagraniczni.
Kiedy katastrofalna polityka pozostawia za sobą stosy trupów, odpowiedzialnością za to najlepiej obciążyć opisujących to dziennikarzy. Skoro krajowi są zastraszeni i milczą, pozostają zagraniczni.
Podpisując z Somalilandem porozumienie o prawach do portu w Berberze oraz o wydzierżawieniu kawałka wybrzeża na bazę przyszłej etiopskiej marynarki wojennej, prezydent Etiopii chciał zrealizować kilka celów na raz. Przywróci Etiopii status państwa morskiego, a po drugie wyczuł koniunkturę.
Premier Etiopii zażądał dla swego kraju dostępu do morza. Roszczenia te zostały jednak odrzucone przez kraje sąsiadujące, a wszelkie rozwiązania kompromisowe są z góry skazane na porażkę. Czy obecna sytuacja zakończy się kolejnym wybuchem przemocy w Rogu Afryki?
„Pozostajemy zaniepokojeni rzekomym dręczeniem [popełnionym] wobec migrantów na granicy z Arabią Saudyjską”, oświadczył w styczniu podczas debaty w Radzie Bezpieczeństwa o sytuacji w Jemenie zastępca ambasadora Stanów Zjednoczonych w ONZ, Richard Mills. Część czytelników zapewne zakończy już po tym zdaniu lekturę tego komentarza, i trudno by się dziwić. Konkrety są wstrząsające: od stycznia 2022 roku do połowy 2023 saudyjska straż graniczna zabiła setki, a być może tysiące uchodźców z Etiopii.
Etiopia, Tigraj, Erytrea, Sudan – miejsca zapomniane przez Zachód, szczególnie po napaści Rosji na Ukrainę. Dlatego dziś omawiamy dla Was jeden z najważniejszych konfliktów współczesnej Afryki. Konstanty Gebert z Kultury Liberalnej i Wojciech Jagielski z Tygodnika Powszechnego, dwóch wybitnych dziennikarzy międzynarodowych, tłumaczy przyczyny, przebieg i niespodziewany pokój, który zakończył wojnę domową w Etiopii.
Pod koniec stycznia w Etiopii doszło do próby obalenia patriarchy tamtejszego Kościoła prawosławnego przez święty synod. Stało za tym trzech arcybiskupów, którzy, po niepowodzeniu swej intrygi, założyli własny synod i jęli wyświęcać biskupów. To walka o wiarę, ale przede wszystkim o władzę. Pisze Konstanty Gebert.
Według szacunków ONZ, w ciągu dwóch lat zginęło 800 tysięcy mieszkańców siedmiomilionowego Tigraju – głównie cywilów, i głównie z głodu i chorób. Kapitulacja stanowiła jedynie uznanie stanu faktycznego: i tak nie ma już kto bronić pozostałych przy życiu Tigrajczyków.
W Europie istnieje całkowicie nieuzasadnione poczucie, że nasze wojny są w jakiś sposób ważniejsze. W przypadku wojny w Ukrainie poczucie to jest jednak uprawnione: Rosja – członek Rady Bezpieczeństwa – daje do zrozumienia, że mogłaby w niej użyć broni atomowej, co niemal nieuchronnie musiałoby spowodować wybuch trzeciej wojny światowej.
Większość Afryki oraz Bliskiego Wschodu odmówiła dyplomatycznej czy ekonomicznej solidarności z Ukrainą, o militarnej nie wspominając. O przyczynach takiego stanu rzeczy pisze Konstanty Gebert.
O ostatnim cesarzu Etiopii wiemy w Polsce niewiele. Głównie z „Cesarza” Ryszarda Kapuścińskiego, który zawiera liczne odstępstwa od faktów i konfabulacje autora. Nowa biografia etiopskiego władcy pokazuje, że wciąż pozostaje on postacią wieloznaczną i nie poddaje się schematycznym, jednowymiarowym interpretacjom.
Przez cieśninę między Dżibuti a Jemenem, przechodzi w drodze do Europy około 5 milionów baryłek ropy dziennie, niemal jedna trzecia unijnego zapotrzebowania. Położone po obu jej stronach przeraźliwie biedne państwa codziennie patrzą, jak przepływa im koło nosa bogactwo świata. Nic więc dziwnego, że po arabsku nazwa cieśniny znaczy Brama Łez.
Z wnukiem Arkadego Fiedlera, Pawłem, autorem książki „Maluchem przez Afrykę”, o Czarnym Kontynencie, podróżowaniu małym fiatem i reporterskich inspiracjach rozmawia Błażej Popławski.
Gdzie znajdują się granice zaangażowania dziennikarza w konflikt, który opisuje? Gdzie kończy się rozsądek, a zaczyna zwykła brawura? Trochę wbrew autorom to właśnie do tych pytań prowokuje reportaż o etiopskim więzieniu, do którego pechowo trafili.
O kobietach w Afryce pisze się głównie jako o ofiarach suszy czy innych kataklizmów. Reszta jest niewidzialna. Tymczasem to właśnie prawniczki oraz pracownice organizacji pozarządowych zmieniają tamten świat. Film Zeresenaya Mehariego składa hołd ich odwadze i dążeniu do emancypacji.
Nagła śmierć dyktatora zwykle cieszy tłum rewolucyjny. Powolne umieranie w zaciszu domowym, na wygnaniu albo – co gorsze – w ojczyźnie, podważa wiarę w sprawiedliwość dziejową. Czekanie na zgon, makabryczne i niesmaczne, często zdaje się jedyną szansą na wyrównanie krzywd i zabliźnienie ran.