Fiacikiem do bacy, czyli turystyka w czasach PRL
„Jeszcze nie tak dawno większość polskiego społeczeństwa nie miała pojęcia nie tylko o urlopach, ale i o powszednim «czasie wolnym». Wstawano o świcie, kładziono się o zmierzchu, czas pomiędzy był pracą. Święto było świętowaniem. Siadano, oczywiście, na ławeczce przed domem, gadano – ale poczucia, że to czas wolny i w ten sposób wyodrębniony, nie było”, mówi historyk.