[Marionetki, kukiełki, ludzie] Ludzkie historie. O „Hiszpance” i „Carte Blanche”
O klęsce „Hiszpanki” Łukasza Barczyka oraz cichym triumfie Andrzeja Chyry w „Carte Blanche” Jacka Lusińskiego pisze Jacek Wakar.
O klęsce „Hiszpanki” Łukasza Barczyka oraz cichym triumfie Andrzeja Chyry w „Carte Blanche” Jacka Lusińskiego pisze Jacek Wakar.
Krzysztofa Krauzego i jego twórczość wspomina Jacek Wakar.
Czy zatęsknimy jeszcze za Adamem Hofmanem, który właśnie odchodzi z PiS-u za sprawą tzw. afery samolotowej? Ja za jego powiatową charyzmą tęsknić nie będę – pisze Jacek Wakar.
W ostatnich dniach możemy cieszyć się wynikami naszej reprezentacji, ale i zamyślić się nad powolnym schodzeniem ze sceny wielkiego Ikera Casillasa.
„Nic dziwnego, że gdyńska widownia nagrodziła go długotrwałą owacją na stojąco”. O najlepszym filmie tegorocznego Festiwalu w Gdyni – „Bogach” Łukasza Palkowskiego – i kreacji Tomasza Kota, który staje się w nim Zbigniewem Religą, pisze Jacek Wakar.
O tym, jak najnowszy film Pasikowskiego łączy polską prawicę z lewicą i dlaczego jest lepszy od „Wałęsy. Człowieka z nadziei”, pisze Jacek Wakar.
W sumie to już się staje nudne – pisać z podziwu godną regularnością, że Jerzy Pilch wybitnym, a może już nawet wielkim pisarzem jest. Ostatnimi czasy trzeba to było robić przy „Dzienniku”, podobnie było z powieścią „Wiele demonów”. Teraz dostajemy „Drugi dziennik” i znowu absolutnie nie ma wyjścia. No nie ma, trudno i darmo – jak mawiała moja babcia.
Deszcz nagród i skrajnie entuzjastyczne recenzje zazwyczaj pomagają filmowi, skupiają na nim uwagę, przyciągają publiczność. Bodaj w piątek wieczorem jechałem tramwajem z centrum na warszawską Pragę i na własne uszy się o tym przekonałem.
Po wyjściu z filmu Macieja Pieprzycy mam w głowie natłok myśli. Nie, „Chce się żyć” niczego nie udaje, to nie jest żadne arcydzieło, jego twórcy nie wspinają się na piedestał, aby z jego wysokości serwować widzom prawdy objawione. Ale jest to film, który sprawia, że z podwójną siłą powraca pytanie, formułowane już przeze mnie w „Kulturze Liberalnej”, o decyzję szacownej komisji, która jako polskiego kandydata do Oscara zgłosiła „Wałęsę” Andrzeja Wajdy.
Do sprawy przyjdzie jeszcze wracać, gdy długo oczekiwany film Andrzeja Wajdy czwartego października trafi na ekrany kin w całej Polsce. Dziś zatem tylko kilka nie powiązanych ściśle ze sobą spostrzeżeń, narzucających się po ubiegłotygodniowym pokazie prasowym.
Oglądam kolejne tytuły z konkursu o Złote Lwy z poczuciem żalu, że tym razem nie mogę być w Gdyni.
Z całkiem pokaźnej sterty tygodników, która czekała na mnie po powrocie z urlopu – rzuciłem się na nią łapczywie – przynajmniej jeśli idzie o tematy kulturalne niewiele ciekawego wyczytałem.
Na „Przed północą” – nowy film Richarda Linklatera – szedłem jak na spotkanie ze starymi znajomymi. Nic dziwnego, przecież Celine i Jessego znam od lat osiemnastu.
Trochę odczekałem aż umilkną zachwyty nad tym, że w polskim kinie pojawił się wreszcie oddech świeżości, że mamy talent pierwszej wody. Potem spotkałem Bodo Koxa (bo to o nim mowa) w studiu TVP Kultura i zrobił na mnie dobre wrażenie.
Jacek Wakar Powrót Pasikowskiego Nie obejrzałem „Pokłosia” podczas tegorocznego festiwalu w Gdyni. Film Władysława Pasikowskiego włączono do konkursu później niż za pięć dwunasta, nie mogłem już zmienić swoich planów. Od początku zresztą wydało mi się to lekko dziwne – wyszło na to, że niemal do finiszu imprezy jury nie wiedziało, ile filmów ocenia i kto […]