[Wyszehrad plus] Popłuczyny po igrzyskach, czyli szansa na miejskość
Efekt ten powtarza się niemal zawsze, gdy wjeżdżam na Słowację. Przejazd przez niegdysiejsze, skądinąd moje ulubione, przejście w Jurgowie sprawia, że znajduję się w sercu Tatr – z urokliwym widokiem na te Wysokie, majestatyczne, końcem maja pocukrowane jeszcze śniegiem, Tatry. Przyroda jest tam imponującą, a przy tym cicha, spokojna, mniej przedeptana, jakby dziksza.