Baśń moralnego niepokoju. „Pinokio” według Anny Smolar
Siedzimy, o co poprosili nas pracownicy teatru – nie na widowni, lecz na scenie. Ściśnięci w brzuchu wieloryba, który połknął Pinokia, albo może – jak wskazywałaby scenografia – między skamieniałymi żebrami gigantycznego dinozaura. Wtem po obu stronach szkieletu zrzucone zostają płachty półprzejrzystego materiału. Gasną światła. Rozpoczyna się magia. My tymczasem znajdujemy się już w samym środku baśni.