[Wakar w środę] Po festiwalu w Gdyni: kino stanu przejściowego
To jest przypadłość, od lat świadomie nieleczona. Cierpię na chroniczne zainteresowanie polskim kinem. Nie omijam (prawie) niczego, choć przecież mógłbym – jako człowiek na stałe zajmujący się teatrem, a nie filmem. Nie potrafię – dlatego Gdynia we wrześniu stała się dla mnie wyborem oczywistym.