[Polska] Premier Morawiecki – niedemokratyczny?
Na czele rządu partii rzekomo reprezentującej „wolę ludu” i „głos suwerena” stoi człowiek, który nigdy nie startował w ogólnopolskich wyborach.
Na czele rządu partii rzekomo reprezentującej „wolę ludu” i „głos suwerena” stoi człowiek, który nigdy nie startował w ogólnopolskich wyborach.
Czy zmienia się rola dziennikarzy? Nie, pozostaje ta sama. Zmienia się natomiast wszystko inne – polityka i otoczenie medialne. Jak wpływa to na relacje mediów i polityków?
Reprezentacja naszego kraju nie pojechała tego lata na Euro, by zagrać mecz otwarcia lub mecz o honor, ale by wygrywać. Zamiast więc szukać winnych, zwalniać z pracy trenera, względnie śpiewać, że nic się nie stało, uczymy się nieco zapomnianego smaku – smaku zwycięstwa.
Niedawno w trakcie Międzynarodowego Festiwalu Poezji SILESIUS we Wrocławiu trzech pisarzy wystąpiło w panelu w sukienkach, tłumacząc to koniecznością reprezentowania niezaproszonych do dyskusji koleżanek. Z tego powodu zresztą jedna z poetek w ogóle nie przyjechała na festiwal, mówiąc, że nie będzie paprotką w rozmowie, w której poza nią miało wziąć udział dziewięciu panów.
W licznych wypowiedziach zarówno polityków PiS-u, jak i prawicowych publicystów pojawia się twierdzenie, że krytycy aktualnej władzy nie uznają rządów większości. Skoro wyniki wyborów wyłoniły władzę – wskazują sympatycy partii Jarosława Kaczyńskiego – to władza owa jest uprawniona do wprowadzania takich zmian, jakich sobie życzy.
Trudno nam – demokratom – polemizować, gdy posłowie PiS ogłaszają, że wszystko, co robią, robią z upoważnienia wyborców i w imię demokracji. Nie możemy jednak dać się zakrzyczeć przez rzekomych wyrazicieli woli ludu.
W ostatnich wyborach parlamentarnych na czele dwóch największych partii stanęły dwie kobiety, a w wyniku wyborów w Sejmie znalazła się rekordowa liczba posłanek w historii polskiego parlamentaryzmu. Czy mimo zwycięstwa konserwatywnej prawicy czeka nas genderowa rewolucja?
W roku, kiedy nie odbywa się piłkarski Mundial, nie ma śladu po olimpiadzie, a zamiast Euro mamy zaledwie średnio emocjonujący Africa Cup, finał Ligi Mistrzów urasta do rangi zdarzenia o znaczeniu absolutnie wyjątkowym.
Wnioskując po niezbyt „narodowych” strojach osób czekających na pociąg, na dworcu w Dębicy we wtorek o 6 rano nie było żadnego kibica.