Dymiący szkielet niezgody [Komentarz do wypadków z 11 listopada]
To było zbyt piękne by mogło trwać. Gdy kilka tygodni temu czarny metalowy szkielet, który jeszcze na szczycie przypominał niegdysiejszą tęczę, schował się za rusztowaniem, by przeistoczyć się w ognioodporną tęczę, zastanawiałem się, ile czasu minie, zanim ktoś ją znów zniszczy. Pierwsze próby podjęto zanim się remont ukończył. Nie minęły dwa dni, a cały trud spłonął z rąk porwanego destrukcyjnym szałem tłumu.