Bohdan Wyżnikiewicz
Bolesna karta historii Armii Krajowej?
W czasach PRL jedną z moich ulubionych lektur były książki opisujące działalność Armii Krajowej w czasach okupacji niemieckiej. Swój obraz tego okresu kształtowałem między innymi dzięki lekturom takich książek jak „Wachlarz” czy „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie” autorstwa Cezarego Chlebowskiego. W dzisiejszej Polsce książek o AK jest bardzo dużo i zajęty innymi sprawami rzadko po nie sięgam. Ostatnio wpadła mi w ręce wzbudzająca ogromne emocje książka Stefana Dąmbskiego.
Przeczytałem tę książkę z zapartym tchem, a moje przerażenie rosło z każdą stroną. Moje dawniejsze lektury o AK przyzwyczaiły mnie do opisów, w których bezwzględnymi oprawcami byli okupanci ze Wschodu i z Zachodu, zaś żołnierze AK zachowywali się na ogół w sposób szlachetny, chciałoby się powiedzieć – rycerski i zabijali wrogów raczej w aktach samoobrony czy w akcjach odwetowych. Dochodziło oczywiście do nieuniknionych w czasie wojny potyczek ze stratami po obu stronach. Akcje odwetowe AK przeprowadzane były w uzasadnionych wypadkach, chodziło głównie o nieprowokowanie Niemców do akcji pacyfikacyjnych.
„Egzekutor” Dąmbskiego jest zaprzeczeniem obrazu AK i okupacji, jaki wyrobiłem sobie w przeszłości. Jest to przechwalcza spowiedź emigranta z USA (rocznik 1925), który w młodości był partyzantem AK na Rzeszowszczyźnie. Po tym, jak otrzymał rozkaz likwidacji konfidenta Gestapo, zaczął wykonywać wyroki „z ramienia rządu RP i dowództwa AK”. Dość szybko doszło do coraz częstszego zabijania (jak pisze autor, z pobudek patriotycznych) dziesiątek, jeżeli nie setek osób. Jego ofiarami padali nie tylko Niemcy, ewidentni zdrajcy czy folksdojcze, ale także akowcy, którzy wstąpili do komunistycznej milicji, Ukraińcy, którzy mieszkali w mieszanych wioskach polsko-ukraińskich, jeńcy niemieccy, którzy zostali złapani bez książeczek wojskowych i wszyscy zatrzymani partyzanci z PPR. Najprostszą formą zabójstwa było rozstrzeliwanie, choć zdarzały się też inne, bardziej drastyczne metody. Od czasu do czasu ginął przez przypadek ktoś całkowicie niewinny, choćby siostra zamiast żony pomagającej zdrajcy ojczyzny.
Już publikacja fragmentów książki Dąmbskiego wzbudziła ogromne emocje środowisk AK. Odezwały się głosy podważające prawdziwość opisywanych w niej czynów. Padały też zarzuty o przypisywanie sobie przez autora dokonań innych osób. Lektura tej książki to za mało, by czytelnik bez elementarnego warsztatu historycznego mógł wyrobić sobie zdanie, ile jest w niej prawdy, a ile kłamstwa.
Działań kilkunastoletniego partyzanta nie sposób oceniać chłodnym okiem z dzisiejszej perspektywy, przy wzięciu pod uwagę okoliczności bezpardonowej walki z okupantem, a potem także z „wyzwolicielami”. Sam autor dojście do „zwierzęcego stadium” wyjaśnia „wychowaniem do przesady patriotycznym”. Dąmbski sugeruje, że historia II wojny światowej jest wybielana, a jego losy nie były czymś wyjątkowym.
Sprawa rzekomego zakłamywania historii II wojny czy wręcz historii AK jest na tyle poważnym zarzutem, że należałoby starać się ją zbadać. Naiwnością byłoby sądzić, że wojenna działalność „Egzekutora” nie mogła mieć miejsca. Warto jednak, by historycy podjęli badania dla ustalenia, jak często zdarzały się podobne historie.
Książka:
Stefan Dąmbski, „Egzekutor”, Ośrodek KARTA, Warszawa, 2010.
* Bohdan Wyżnikiewicz, ekonomista i statystyk, były prezes GUS, a także nauczyciel akademicki i publicysta. Miłośnik muzyki poważnej i zapalony fotograf. Dawniej lekkoatleta i taternik, teraz amator rekreacyjnego biegania i nordic walkingu.
„Kultura Liberalna” nr 109 (6/2011) z 8 lutego 2011 r.