Józef Pinior
Eric Hobsbawm 1917-2012
Eric Hobsbawm umarł w londyńskim szpitalu w wieku 95 lat, według relacji jego córki dla „Guardiana” – ze stertą gazet obok siebie. Właściwie tak wyobrażałem sobie jego śmierć. Pierwszy raz w życiu zobaczyłem go z gazetą na początku września w 1993 r. w Center for Studies of Social Change Charlesa Tilly’ego, na piątym piętrze przy Piątej Alei 80 na Manhattanie. Pamiętam go czytającego „Financial Times”, czym z miejsca zdobył moje serce. Czytanie w Stanach „Financial Times”, który wtedy wchodził na rynek amerykański, to był akt dezynwoltury, tak jak słuchanie w nowojorskich taksówkach BBC World Service czy dzisiaj instalowanie w kanałach telewizyjnych Al-Dżaziry.
W semestrze jesiennym w 1993 r. Hobsbawm prowadził w New School for Social Research seminarium dotyczące historii XX wieku. Na zajęciach przedstawiał kolejne fragmenty książki, nad którą pracował. Książka okazała się wielkim sukcesem wydawniczym, tak jak wcześniejsze, dotyczące XIX wieku. W Polsce została wydana w 1999 r. w tłumaczeniu Marcina Króla i Julii Kalinowskiej-Król jako „Wiek skrajności. Spojrzenie na Krótkie Dwudzieste Stulecie”. Nowojorski wykład był przerywany pytaniami i czasami przeradzał się w fascynujące dyskusje. Na seminarium byli studenci z całego świata, często po doświadczeniach politycznych w walce z dyktaturami, na Filipinach, w Korei Południowej, w Ameryce Łacińskiej czy w Europie Środkowo-Wschodniej. Niektóre tezy Hobsbawma budziły opory czy kontrowersje. Wszystkich uderzała jednak klasa intelektualna wykładowcy, elegancja i precyzja wywodu, pewna nieśmiałość w zachowaniu, równocześnie swoboda w przedstawianiu kwestii politycznych, gospodarczych, społecznych i artystycznych.
Takich intelektualistów już nie ma. Hobsbawm zjednywał szerokością horyzontów, wielojęzycznością, erudycją i przede wszystkim niezależnością. Był niebanalny, kiedy prowadził wykład, samotny na opustoszałej uczelni w wieczór Rosz ha-Szana czy kiedy trwał przy swojej lojalności dla ruchu komunistycznego. „The Economist” we wspomnieniu o Hobsbawmie zastanawiając się, z czego wynikała jego wierność komunizmowi, nazywa go romantykiem, którego twórczość zabarwiały nostalgia i naiwny idealizm. Jak zauważył Daniel Bell, sięgając do korzeni politycznych komunizmu, do Wiosny Ludów, Karol Marks przegrał z Mojżeszem Hessem. Państwo narodowe, nacjonalizm okazał się głównym obszarem polityczności. Hobsbawm zdawał sobie z tego sprawę, był świadom katastrofy intelektualnej, politycznej i duchowej, do której doprowadziła Rewolucja Październikowa. Jednak nigdy się z tym nie pogodził, pozostał wierny ideom uniwersalnym i humanistycznym.
Lewica utraciła jeden z największych umysłów przełomu wieków. Hobsbawm uczestniczył w dyskusjach politycznych nowego stulecia, do swoich ostatnich dni sprawny intelektualnie, zachłanny świata. Politycznie jego największym wkładem dla lewicy pozostanie patronowanie eurokomunizmowi pod koniec lat 70. XX wieku. Słynna dyskusja z Giorgiem Napolitano z 1977 r., dzisiaj prezydentem Włoch, była jednym z zasadniczych dokumentów epoki, który torował drogę powrotowi ruchu komunistycznego na łono Międzynarodówki Socjalistycznej oraz poparciu dla idei europejskiej. Był krytykiem Tony’ego Blaira, ale rozumiał, że dalsza radykalizacja Partii Pracy na początku lat 80. doprowadziłaby do zejścia lewicy ze sceny politycznej, rozminięcia się ze współczesnym światem.
Jeszcze latem kupiłem na lotnisku ostatnią książkę Hobsbawma „How to Change the World. Tales of Marx and Marxism”, zbiór jego artykułów z ostatnich lat. Pozostaną książki, krystaliczny angielski, niechęć do nacjonalizmów i przesłanie o ideach, dla których warto żyć.
* Józef Pinior, polityk, prawnik, filozof. W PRL działacz Solidarności, aresztowany w 1983 r. i skazany na cztery lata więzienia. Od 1987 r. uczestniczył w próbach reaktywowania PPS. Od 2004 do 2009 r. poseł do Parlamentu Europejskiego. Od 2011 r. senator RP.
„Kultura Liberalna” nr 196 (41/2012) z 9 października 2012 r.