Adrian Stachowski

Miejsce dla Cyganów

Cygan to Cygan – sformułowanie użyte w tytule książki Lidii Ostałowskiej powraca w składających się na tom reportażach jak refren. Raz jako afirmacja tożsamości, dumne potwierdzenie wspólnoty i jej tradycji, kiedy indziej jako ostrzeżenie, utwierdzona w pogardzie przestroga. Polski cygan Limalo do refrenu dodaje: „Wszyscy są braćmi”, i mówi: „Rumuńskie cygany biedne, ale uczciwe”. W tym samym reportażu pewien Polak mówi do Limalo: „Cygan to cygan, okradły mnie te wasze Rumuny”.

„Cygan to Cygan” to osiem reportaży przeplatanych ośmioma jednoakapitowymi miniaturami (i siedmioma pięknymi fotografiami). Teksty, nie licząc dodanego do najnowszego wydania postscriptum, powstały między rokiem 1996 a 2000. Nawet brane jako nieprzystające do siebie migawki, reportaże te sporo mówią o sytuacji europejskich Romów w ostatniej dekadzie ubiegłego wieku. Każdy z nich dotyczy innej romskiej społeczności, osiadłej w innym kraju – w Polsce, Bułgarii, Czechach, Anglii i na Węgrzech. Kulturowe zamknięcie, niechęć do asymilacji, wrogość otoczenia (bez względu na kraj), bieda, wykluczenie i stereotypy – tematy te łączą wszystkie zebrane w książce teksty. I nie jest to zaskakujące, wszak każda książka o Cyganach będzie dotykała tych kwestii. A zatem cała rzecz polega na oryginalności i głębi spojrzenia reportera.

Pisanie o stereotypach często kończy się banałem i moralizatorstwem. Na szczęścia Lidia Ostałowska nie patrzy na swoich bohaterów przez różowe okulary. Kto będzie szukał w jej książce potwierdzenia dla swoich uprzedzeń, ten je znajdzie. Jest w niej Cygan András, który sprzedał córkę do burdelu i cieszył się, że starczy mu na Suzuki. Są Polscy Romowie, którzy zgodnie z romanipenem nie powiedzą białemu słowa prawdy. Jest też Rzepa, który pilnuje cygańskich zasad: wolno kraść, nie wolno gwałcić i zabijać ani krzywdzić dzieci. Ale jest też gnębienie i torturowanie Cyganów w bułgarskich więzieniach, do których trafiają za drobne kradzieże papierosów, ziemniaków, chleba. Jedną z ciekawszych obserwacji Ostałowskiej jest to, że również Cyganie posługują się stereotypami w stosunku do siebie nawzajem. „Kto jest z jakich Cyganów, bardzo liczy się w Kolonii Wapiennej” – pisze Ostałowska. Olahowie biorą dużo pieniędzy za córki, Kelderaszowie dobrze tańczą, ale są źli dla kobiet, podczas gdy węgierscy Cyganie z Romungro są dla nich czuli. A już żadni Cyganie nie lubią tych z Rumunii, bo ci przyprawiają reszcie gębę złodziejaszków.

Chyba najgorszą cechą stereotypów jest to, że bardzo często zamieniają się w samospełniającą się przepowiednię. W określonych warunkach stają się prawdziwe, na podatnym gruncie urzeczywistniają się, a wtedy są triumfem tych, którzy powiedzą: „A nie mówiłem?”. „Poszedłby do pracy, a nie łapy wyciąga” – powie jeden. „Złodzieje, nie zatrudniłbym żadnego” – powie drugi albo nawet i ten sam. Do tego dochodzi instytucjonalna dyskryminacja, która tylko potęguje biedę, a ta – jak wiadomo – demoralizuje. Tak spełnia się przepowiednia. Nauczeni wiekami tułaczki i prześladowań Romowie przekonali się, że nigdzie nie są mile widziani. W zjednoczonej Europie nic się nie zmieniło. Jeden z bohaterów Ostałowskiej, zamknięty w angielskim więzieniu Badzio, myśli sobie w celi: „Cyganie dwa tysiące lat wędrowali z taborami i chociaż biali kazali im osiąść, wciąż są w ruchu. Krążą po Europie: z Rumunii do Czech, z Czech do Anglii, z Polski do Szwecji, z Jugosławii do Niemiec. Niedługo gadzie z krajów, w których rządzili komuniści, dostaną nowe prawo: żyj, gdzie chcesz, zakładaj interes, gdzie chcesz. Śmieszne, Cyganie od dawna to znają. Ale może właśnie nam znowu na to nie pozwolą. Wynajdą jakiś chytry przepis, żeby Cyganom zabrać duszę, godność, twarz”. Powinniśmy chociaż trochę zrozumieć Badzia. Polacy też nie mają najlepszej opinii w wielu krajach Europy, głównie w Anglii i w Holandii. Gdy Geert Wilders założył w internecie portal służący do szczucia na Polaków w Holandii, na którym pisano, że jesteśmy – wszyscy – złodziejami i nierobami, byliśmy urażeni, i słusznie. Ale to nie przeszkadza wielu z nas nienawidzić Cyganów. Wszystkich.

Lidia Ostałowska swoje pierwsze reportaże pisała jeszcze w PRL, w „Przyjaciółce” i w „itd”. Można się tylko domyślać, na ile przychodząca w 1989 roku do „Gazety Wyborczej” autorka umiała już zrobić reportaż, a na ile uczyła się od Hanny Krall i Małgorzaty Szejnert, mistrzyń, które zapoznawały młodych dziennikarzy z reporterskim rzemiosłem (ogłoszenie w gazecie mówiło: żadnych dziennikarzy z wykształcenia!). Niemniej jednak, sądząc po zbiorze „Cygan to Cygan”, Ostałowska spokojnie mogłaby uchodzić za uczennicę Hanny Krall. Ta sama gęstość opisu, ukryta obecność reporterki i sporadycznie dochodząca do głosu umiejętność uchwycenia pewnej magii w życiu bohaterów. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która łączy obie reporterki.

Chwaląc dzieła wybitnych reporterów, często mówi się, że ich zdania są tak doskonałe, że nie sposób znaleźć w nich niepotrzebnego słowa, nie ma w nich nic do skreślenia. Można tak powiedzieć również o pisaniu Ostałowskiej. Bywa, że zdania są ociosane do granic tego, co zrozumiałe. Kto mówi? Czasami trudno się zorientować. Tak było z „Białą Marią”, ostatnią książką Hanny Krall, i tak jest też ze wznowionym zbiorem Lidii Ostałowskiej o Cyganach.

Ale to tylko drobna wada tej książki. „Cygan to Cygan” to bardzo ciekawa pozycja, której największą zaletą jest to, że nie upraszcza, a przy tym stroni od tanich morałów i paternalizmu wobec opisywanych ludzi.

Książka:

Lidia Ostałowska, „Cygan to Cygan”, Czarne, Wołowiec 2012. 

* Adrian Stachowski, dziennikarz i krytyk-amator, zaczytany w non-fiction i reportażach, absolwent Instytutu Dziennikarstwa UW. Przygotowuje książkę o reportażach Ryszarda Kapuścińskiego. 

„Kultura Liberalna” nr 200 (45/2012) z 6 listopada 2012 r.