Co wspólnego może mieć sztuka filmową z kulinarną? Kino niewątpliwie pobudza i dociera do odbiorcy, korzystając z różnych bodźców. Zdaniem Andrzeja Gwoździa, „wszechstronność filmu jest zastanawiająca, gdyż jako autonomiczna dziedzina sztuki ma własne, sobie właściwe środki wyrazu i sposoby interpretacji. Jest także środkiem przekazu dla innych dziedzin sztuki. Jest również rozrywką masową i wreszcie – dokumentem o pewnej naukowej wartości” [1]. Tysiące klatek trzeba uporządkować tak, by tworzyły spójną całość i ukrywały schemat działania.

Przygotowanie bulionu wymaga cierpliwości i czasu. Co zatem łączy bulion i film? Uważność! A nikt tak pięknie nie operuje tym słowem, jak Anh Hung Tran. 

Podobnie jest z bulionem, czyli esencjonalnym wywarem – zupą w postaci sklarowanego i odtłuszczonego wywaru mięsno-warzywnego [2]. Jego rola i znaczenie sięgają głęboko w historię kulinariów. Przygotowanie bulionu wymaga cierpliwości i czasu. Co zatem łączy bulion i film? Uważność! A nikt tak pięknie nie operuje tym słowem, jak Anh Hung Tran.

Kiedy jedzenie staje się poezją?

Steve Zimmerman zauważa, że choć „historia jedzenia na ekranie jest długa, to jednak prawdziwy «wybuch» zainteresowania filmowym jedzeniem przypada na lata osiemdziesiąte XX wieku, przy czym owo zainteresowanie leży zarówno po stronie twórców, jak i teoretyków oraz badaczy kina. Właśnie wtedy w anglojęzycznym piśmiennictwie pojawiło się określenie food film” [3]. Głównym bohaterem/bohaterką filmów kulinarnych są najczęściej kucharze/kucharki. Na ekranie spotkamy szefów kuchni, testerów dań, smakoszy lub osoby w inny sposób zajmujące się przygotowywaniem jedzenia czy napojów: piekarz, cukiernik, sommelier czy cervesario. Warto przy tym zwrócić uwagę na przypisaną do takich postaci funkcję karmienia: to dzięki nim innym bohaterom przekazane zostają określone smaki, rozumiane nie tylko dosłownie, lecz także metaforycznie. Jedzenie na wielkim ekranie nierzadko pojawiało się w kontekście ściśle określonych funkcji: świętowania (wesela), wspominania bliskich (stypy), nieumiarkowania w jedzeniu i piciu (obżarstwa) czy diety. 

Materiały prasowe dystrybutora Gutek Film ©Carole Bethuel

Świetnie widać to w filmie „Kwiat wiśni i czerwona fasola” [reż. Naomi Kawase, 2015]. Główny bohater Sentaro, mężczyzna w średnim wieku, jest właścicielem niewielkiej naleśnikarni, w której serwuje dorayaki, japoński deser składający się z naleśników przekładanych słodką pastą z czerwonej fasoli. Film to przede wszystkim zachęta do celebracji codziennych, prostych przyjemności, do zwolnienia tempa i bacznego przyjrzenia się drugiemu człowiekowi. Jedzenie staje się tu środkiem komunikacji i terapii, który wpływa na emocjonalny i duchowy rozwój bohaterów.

Gotowanie i jedzenie mogą stać się nie tylko codziennym rytuałem, lecz także celebracją życia w pełnym tego słowa znaczeniu. Jednym z filmowych tego przykładów jest „Uczta Babette” [reż. Gabriel Axel, 1987]. Akcja filmu toczy się w małej religijnej społeczności w Danii, gdzie tytułowa Babette, francuska uchodźczyni, wprowadza do życia mieszkańców niezwykłą ucztę kulinarną. Jej wykwintne dania stają się symbolem zjednoczenia i otwartości, łamiąc rutynę i surowe zasady panujące w wiosce. W miarę jak mieszkańcy odkrywają bogactwo smaków i finezji przygotowanych przez Babette potraw, zaczynają się także otwierać na siebie nawzajem, co prowadzi do głębszych więzi i wzajemnego zrozumienia. Film ukazuje jedzenie jako nie tylko zmysłową przyjemność, ale także źródło emocjonalnego i duchowego wzbogacenia.

Filmy zajmują się też związaną z jedzeniem przestrzenią. „Tampopo” [reż. Jûzô Itami, 1985] opowiada o prowadzącej niewielką restaurację wdowie, która marzy o stworzeniu idealnej zupy ramen. Staje się to pretekstem do eksploracji różnych aspektów życia i kultury kulinarnej. Restauracja jest tu miejscem, w którym krzyżują się różne historie i postacie – od ekscentrycznych smakoszy po bezwzględnych gangsterów. Jedzenie staje się medium, poprzez które bohaterowie odkrywają swoje pasje, pragnienia i relacje: wręcz okazuje się, że pełni kluczową rolę w podtrzymaniu więzi społecznej. 

Kuchnia przedstawiona na dużym ekranie może stanowić też przestrzeń samorealizacji dyskryminowanych mniejszości, otwierając pole dla społeczno-politycznych komentarzy. Film „Smak curry” [reż. Ritesh Batra, 2013] to historia dwojga nieznajomych, którzy zakochują się w sobie dzięki potrawom i liścikom przesyłanym w menażkach na jedzenie. Kuchnia okazuje się tu nie tylko miejscem pracy, lecz także symbolicznym polem walki o uznanie i godność. Poprzez kulinarne pasje bohatera, film odnosi się do problemów związanych z marginalizacją i wykluczeniem: jedzenie może być środkiem poszukiwania tożsamości i emancypacji.

Smaki miłości 

„Bulion i inne przyjemności” ujawnia jedną z kluczowych właściwości najnowszych filmów o jedzeniu – ich przynależność do szeroko rozumianego dyskursu kulinarnego. Jemy ustami i rękami. Jemy również oczami i sercem. Ogromne znaczenie ma nie tylko to, jak coś smakuje, ale i jak wygląda czy pachnie. Pierwowzorem postaci filmowego Dodina jest osiemnastowieczny znawca kuchni i smakosz Jean Anthelme Brillat-Savarin, autor „Fizjologii smaku albo medytacji o gastronomii doskonałej” (Ta pełna anegdot o kulturze kulinarnej książka pozwala nam zrozumieć, w jaki sposób Francja zdominowała światową gastronomię.) Dodin Bouffant (w tej roli hipnotyzujący Benoît Magimel) zaprasza nas do świata zapachów, emocji i swoistej rozkoszy smaków. W towarzystwie Eugénie (Juliette Binoche), utalentowanej kucharki, tworzą melancholijną opowieść osadzoną w realiach dziewiętnastowiecznej Francji. 

Tran subtelnie balansuje między scenami pełnymi zmysłowości a codziennymi rytuałami kuchni, ukazując piękno sztuki kulinarnej w połączeniu z delikatnymi emocjami. 

Film podkreśla subtelny związek między jedzeniem a emocjami: może być ono wyrazem uczuć, zrozumienia i tworzenia wspólnoty. Z biegiem lat relacja głównych bohaterów ewoluuje — wspólne kulinarne podróże prowadzą ich zarówno do miłości, jak refleksji nad przemijaniem. Tran subtelnie balansuje między scenami pełnymi zmysłowości a codziennymi rytuałami kuchni, ukazując piękno sztuki kulinarnej w połączeniu z delikatnymi emocjami. Scena, w której (tym razem) sam Dodin przygotowuje kolację dla ukochanej Eugénie jest bardzo wzruszająca. Gdy przyglądamy się kuchennym rytuałom, trudno uciec od skojarzeń z grą wstępną. Nic dziwnego, gotowanie podniesione tu zostało do rangi sztuki wysokiej. Wymyślne menu, dekorowanie dań i wstęp smakosza do każdej z podawanych potraw, nabierają znaczenia więzi, która łączy spóźnionych kochanków. 

Materiały prasowe dystrybutora Gutek Film ©Carole Bethuel

Wizualna strona filmu zachwyca – każdy kadr został pieczołowicie zaplanowany, oddając bogactwo barw i tekstur potraw, przygotowywanych przez bohaterów. Reżyser nie boi się zatrzymać kamery na dłuższą chwilę, by widz mógł poczuć ciepło pieca czy zapach świeżych warzyw. To film nie tylko o jedzeniu, lecz przede wszystkim o namiętnościach i emocjach, które rodzą się podczas gotowania. Jednym z największych atutów jest chemia między Binoche a Magimelem: ich filmowa relacja zyskuje dzięki temu na autentyczności. Subtelna gra aktorska, pełna niuansów i niedopowiedzeń, sprawia, że ich historia miłosna staje się uniwersalna – to opowieść o poświęceniu, pasji, ale i smutku związanym z przemijaniem.

Kuchnia jako serce relacji – co kryje się w bulionie?

„Bulion i inne namiętności” wpisuje się w nurt filmów, które celebrują prozaiczne aspekty życia, podobnie jak dzieła Wong Kar-waia, gdzie jedzenie, miłość i czas wzajemnie się przenikają. W obu przypadkach ważne są nie tyle konkretne wydarzenia, co ich estetyka, rytuał. O ile w „Spragnionych miłości” każde ujęcie herbaty lub jedzenia nasyca ekran niepowtarzalnym urokiem codzienności, w „Bulionie” to rytuał gotowania pełni funkcję organizacyjną, budując atmosferę i charakter filmu. Podobnie jak we wspomnianej „Uczcie Babette”, jedzenie jest tu czymś głęboko symbolicznym – stanowi narzędzie wyrażania uczuć, odwołując się do skomplikowanych emocji bohaterów. 

Materiały prasowe dystrybutora Gutek Film ©Carole Bethuel

Reżyser wprowadza widza w hipnotyczny świat kulinarnych kreacji, takich jak tytułowy bulion pot-au-feu, paszteciki vol-au-vent czy ciasto lodowe Alaska; nie oszczędza przy tym na detalach, które nadają tej historii głębi. Każde danie przygotowywane przez Eugénie jest precyzyjnie przedstawione. Jednak „Bulion i inne namiętności” to także refleksja nad rolą miłości i poświęcenia w życiu codziennym. Relacja Eugénie i Dodina nie jest jednowymiarowa – z jednej strony jest pełna harmonii, z drugiej – cichych napięć. To nie miłość romantyczna, ale dojrzała, doświadczona. Tran powoli, ale skutecznie wciąga widza w budowaną na ekranie opowieść. Pozwala nam spokojnie zbliżyć się do bohaterów, by poczuć ich namiętności i troski. 

W filmowej przestrzeni jedzenie i czynności z nim związane często niosą głęboki, pozagastronomiczny sens: stają się symbolem i metaforą tożsamości bohaterów – ich zasiadanie do wspólnego stołu ustanawia i charakteryzuje łączące ich relacje. Tak jest i w tym przypadku. Poprzez gotowanie i celebrację chwili: smakowanie, przyprawianie i poruszanie kubków smakowych, wyrażają oni siebie. Podobnie zresztą robimy to my: codzienne czynności związane z jedzeniem (zapraszanie znajomych i rodziny na niedzielny obiad, wspólne wyjścia do restauracji, przygotowanie wyszukanych potraw czy wspólne gotowanie) może prowadzić do osiągnięcia szczęścia oraz celebracji chwili.

Tran Anh Hung przypomina nam, że jedzenie nierzadko staje się ceremonią, dzięki której możemy osiągnąć równowagę nie tylko między naszym ciałem i umysłem, lecz także naszymi potrzebami i pragnieniami.

Przypisy: 

[1] A. Gwóźdź, „Obrazy i rzecz. Film między mediami”, Kraków 2003, s. 11.

[2] „Wielki słownik języka polskiego” [online], Instytut Języka Polskiego PAN.

[3] S. Zimmerman, „Food in Film. A star is born”, „Gastronomica. The Journal of Food and Culture”, 2009, vol. 9, no. 2, s. 25.