Ilustracja do francuskiego wydania „Don Kichota z Manczy” Miguela de Cervantesa Saavedry z 1863 roku w przekładzie Louisa Viardota. Rys. Gustave Doré. Źródło: gallica.fr, Bibliothèque nationale de France (domena publiczna)

Krzysztof Katkowski: Czym jest dla pana Hiszpania?

Wojciech Charchalis: Hiszpania? Kiedyś bardzo się nią fascynowałem i miałem romantyczną wizję Hiszpanii, pewnie jak każdy wczesny iberysta. Był to kraj egzotyczno-magiczny, mityczny, podniecający wyobraźnię. Ta fascynacja czy miłość – no bo pewnie w tych kategoriach trzeba by to rozpatrywać – trochę osłabła w miarę upływu czasu i zagłębiania się w ten kraj i ogólnie język hiszpański. Mit i magia spotyka się z prozą życia, ale sympatia w serduszku pozostaje, jak do pierwszej miłości.

Co się stało?

Odszedłem potem dalej na zachód, w stronę Portugalii, więc pewnie teraz, jeśli chodzi o Hiszpanię, najbliższa mi jest Galicja, no i inne kraje luzofońskie. Pracuję w Zakładzie Portugalistyki UAM w Poznaniu, więc na co dzień zajmuję się literaturami PALOP, czyli krajów afrykańskich języka portugalskiego: Angoli, Mozambiku i Wyspach Zielonego Przylądka. Stąd moja miłość jest obecnie bardziej ukierunkowana na zachód i na południe od Hiszpanii. No chyba, że mówimy o La Manczy, ale to zupełnie inna para kaloszy. O „Kichota” pewnie też Pan będzie pytał, więc na razie stawiam tu kropkę. Wszak wszystkie drogi prędzej czy później prowadzą do Manczy.

No właśnie – Portugalia. Czy ma jakieś związki z Hiszpanią – zwłaszcza te literackie?

Portugalia i Hiszpania to w zasadzie dwa odrębne światy, mimo że gdy oglądamy je z naszej polskiej perspektywy, możemy je czasem pomylić. Związki literackie między nimi po 1640 roku, czyli po zakończeniu unii personalnej łączącej oba te kraje przez niespełna sześćdziesiąt lat, są w zasadzie żadne. Chyba że uznać, że Hiszpania i Portugalia zaczynają się zbliżać do siebie teraz, w ramach projektu Unii Europejskiej i globalnego Internetu – tzn. spotykają się w trapiącej kraje Zachodu amerykanizacji kultury. Podobnie zresztą jest w Ameryce. Literatura Hispanoameryki, czy Ñameryki, jak by chciał Martín Caparrós, i Brazylii zupełnie się wzajemnie ignorują. Albo inaczej – ignorowały się do niedawna. Zupełnie jakby Brazylia od reszty kontynentu była oddzielona żelazną kurtyną. Jeśli coś te literatury łączy, to prądy intelektualne przychodzące z zewnątrz – kiedyś z Francji, teraz z USA.

A idąc dalej. Jak się mają do siebie kulturowo Brazylia i Portugalia?

Co do tych dwóch krajów, to sytuacja jest podobna do tej, jaką przeżywają kraje Ñameryki, czyli dawne kolonie, z Hiszpanią – dawną metropolią. Związki są, zażyłości również, ale też zaszłości i konflikty. Na poziomie literackim kraje te wymieniają się klasykami, ale to w dalszym ciągu dwa odrębne terytoria. Swoją drogą polecam studia nad iberoświatem – a nawet zwykłe czytanie literatur iberyjskich – bez względu na wariant językowy, bo to wspaniała, wielka i różnorodna przestrzeń. W dobie równania wszystkiego Netfliksem i innymi platformami streamingowymi promującymi płaskie americanadas, jak to się mawia w całym iberoświecie, kultury iberyjskie w wariantach europejskim, amerykańskim, afrykańskim, a nawet azjatyckim mają całkiem sporo do zaoferowania. Odłożenie na chwilę na bok anglosaskich książek i sięgnięcie po literaturę brazylijską, mozambicką, angolską, argentyńską, kolumbijską, peruwiańską, czy bliższe nam kulturowo hiszpańską i portugalską może być naprawdę ożywcze. A na pewno bardzo przyjemne.

To wróćmy na chwilę do Europy. Skąd tłumaczenie „Don Kiszota”? To klasyczny tekst – a rzadko się do klasycznych tekstów, czytanych w młodości, wraca.

Nie zgodzę się. Jest obecnie tendencja na rynku wydawniczym, żeby odświeżać starsze teksty, np. Hemingwaya czy Faulknera. Wymieniam te, o których ostatnio głośno. Ale mamy też Eurypidesa. Szekspir ciągle jest tłumaczony na nowo. Powstaje nowe tłumaczenie „Pieśni o Rolandzie”. Mamy wydane ostatnio po polsku „Opowieści Canterberyjskie”. Tłumaczy się na nowo „Szwejka”, książki Kafki czy Prousta. A z naszego hispanojęzycznego podwórka powstaje nowa wersja „Pieśni o Cydzie” i mamy nowy przekład dramatów Calderona oraz wierszy Lorki i pierwsze tłumaczenie „Araukany”, eposu z XVI wieku. A zatem jest wyraźna potrzeba publiczności i tłumaczy oraz wydawców, aby te stare teksty odświeżać i przywracać polszczyźnie. Może rzeczywiście, kiedy ja siadałem do Cervantesa w 2008 roku ta tendencja nie była tak wyraźna, ale w przypadku akurat „Kichota” mieliśmy 400-lecie wydania tej książki w 2005 roku, więc na fali zainteresowania tą powieścią, trochę nowych jej przekładów na świecie powstało. Całkiem zresztą niezłych, jeśli chodzi o Portugalię, USA i Wielką Brytanię – innych nie sprawdzałem. Nie był to więc jakoś szczególnie rewolucyjny wyczyn z mojej strony.

A jednak pan do tego usiadł…

Problem w Polsce z „Kichotem” polegał na tym, że ta książka nie miała szczęścia w przeszłości do dobrych tłumaczeń, więc „Kichot” czekał, aż ktoś go solidnie przeczyta i spróbuje wreszcie porządnie przełożyć. Trafiło na mnie, trochę przypadkiem i w odpowiednich okolicznościach, bo gdybym miał to robić dziś, z pewnością bym się nie odważył – za trudny tekst i za bardzo obrośnięty krytyką, a zatem za bardzo też na tę krytykę wystawiony. Łatwo tłumaczowi takiej monumentalnej cegły wytykać nieudolność – i rzeczywiście, jak teraz przeglądam to tłumaczenie, to widzę, że przydałoby mu się wydanie poprawione. Ale żeby było jasne, uważam, że ten mój przekład jest bardzo dobry i jeśli czytać „Kichota” po polsku, to tylko w tym. Na inne według mnie szkoda czasu. Niemniej kilka miejsc można by było zrobić lepiej. Z kolejnymi lekturami człowiek staje się mądrzejszy, a tekst zostaje i nic się nie da z tym zrobić, ale ogólnie nie ma lipy. A nawet jest duma.

Lispector – Marías. Czy to autorzy, których można ze sobą zestawiać? Oboje są dostępni po polsku między innymi w pańskim tłumaczeniu.

Wszystko można, tylko jakie fikołki będziemy musieli przy tym wykonywać? Na pewno powinniśmy czytać zarówno Javiera Maríasa jak i Clarice Lispector.

Lispector to przede wszystkim projekt emancypacyjny, zwłaszcza jeśli sięgniemy po jej „Opowiadania wszystkie”, zobaczymy niebywały projekt literacko-polityczny, przedstawiający życie kobiety na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Autorka pisała przez całe życie – od lat nastoletnich do śmierci w wieku mocno dojrzałym. I przez ten cały okres we wszystkich tekstach eksploruje własną kobiecość, kobiecość ewoluującą wraz z upływem czasu. Jej życie jest jej projektem literackim.

Podobnie jak w przypadku Fernanda Pessoi i to właśnie z nim zestawiałbym Lispector, a nie z Maríasem. On z kolei też pisze od lat nastoletnich, ale głównie interesuje go problem zła, toksycznych relacji międzyludzkich. Wydaje się, że Marías został zainfekowany przeżyciami swojego ojca w czasie wojny domowej w Hiszpanii w latach 1936–1939 i jego powojenną traumą. A ponieważ jako syn wybitnego filozofa Juliana Mariasa posiadł solidne wykształcenie filozoficzne, rozważa problem zła z różnych punktów widzenia w zależności od zakreślonych ram problemu. Możemy się doszukiwać w jego książkach myśli na przykład Levinasa czy Wittgensteina (przede wszystkim w tych ostatnich powieściach, poczynając od trylogii „Twoja twarz jutro”), ale także całej plejady innych wybitnych myślicieli. Mimo więc tego, że te książki w założeniu są budowane na schemacie kryminału, przedstawiają poważne rozważania filozoficzne, znacznie dalej posunięte niż rozważania Lispector, której też zdarza się filozofować w oparciu o autorytety, ale jednak nie aż tak dogłębnie.

Jakkolwiek by było, oboje są warci co najmniej skrupulatnej lektury. Ale proszę uważać, to są tacy autorzy, że potrafią zatruć duszę. Sięgając po ich książki, proszę mieć na uwadze przypadek szlachcica Kichany, którego to nazbyt mocno pochłonęła lektura i zdarzyło mu się to, co się zdarzyło.

Czy przekładanie literatury to misja czy zwykła praca?

Każda praca w kulturze czy nauczaniu jest misją. Ale też jest zwyczajną pracą. Zajmuję się przekładem głównie z przyczyn zarobkowych, bo nauczyłem się to robić i są tacy, którzy chcą mi za to zapłacić. Czasem ta praca podoba mi się bardziej, a czasem mniej, ale na pewno jest dla mnie przyjemniejsza niż wiele innych zajęć, które miałem okazję wykonywać.

Z drugiej jednak strony, gdyby nie tłumacze i szerzej – filologowie literaturoznawcy, którzy pokochali któryś z języków czy krajów, rynek wydawniczy w Polsce i nie tylko tam z całą pewnością wyglądałby inaczej, byłby uboższy i nudniejszy. Ergo: kultura polska byłaby uboższa bez tej wymiany myśli i wrażeń, która towarzyszy lekturze książek z innych obszarów językowych. A zatem bycie tłumaczem to także realizowanie misji prowadzenia dialogu kultury polskiej z innymi kulturami na świecie. Brzmi mocno napuszenie, ale tak widzę naszą, tłumaczy, pracę.

Jest jeszcze jeden element – przyjemność obcowania z literaturą, przeżywania jej na zupełnie innym poziomie niż zwykły czytelnik. To działa trochę jak narkotyk. Pewnie przesadzam, ale w sumie to chyba nie za bardzo, bo takie mocne zagłębianie się w dobrą literaturę, w materię i strukturę języka, w te konstelacje znaczeń, w to tropienie sensów i oddawanie ich w swoim języku, żeby inni też mogli choć trochę ich zaznać, ma moim zdaniem coś z uzależnia. W ogólnym rozrachunku bardzo przyjemnego, choć naznaczonego mozolną pracą.


Patronat nad serią rozmów z tłumaczkami i tłumaczami literatury hiszpańskojęzycznej objęły Instytut Cervantesa i Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury.


Ten artykuł został opublikowany w ramach projektu PERSPECTIVES – nowego znaku jakości niezależnego, twórczego i wieloperspektywicznego dziennikarstwa. Projekt PERSPECTIVES jest współfinansowany przez Unię Europejską i wdrażany przez międzynarodową sieć czasopism z Europy Środkowo-Wschodniej pod kierownictwem Goethe-Institut. Dowiedz się więcej o PERSPECTIVES na stronie: goethe.de/perspectives_eu.

Współfinansowane przez Unię Europejską. Wyrażone w tekście poglądy i opinie są wyłącznie poglądami autora (autorów) i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Ani Unia Europejska, ani organ udzielający dotacji nie mogą być pociągnięte do odpowiedzialności prawnej.

***

This article was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/perspectives_eu.

Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.