Od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie przechodzimy jako czytelniczki i czytelnicy przyspieszony kurs z literatury ukraińskiej. Przed 2022 rokiem były w zasadzie dwa nazwiska, które znaliśmy – Oksana Zabużko oraz Serhij Żadan. Zabużko, wydawana przez Agorę, w 2022 roku przyjechała akurat do Polski promować swoją najnowszą wówczas książkę – „Planetę piołun”. I to właśnie w Warszawie musiała zostać na jakiś czas, zanim ruszyła w podróż po Europie, aby opowiadać o tym, dlaczego dla Ukrainek i Ukraińców napaść Rosji na ich kraj nie była takim zaskoczeniem jak dla reszty Europy. Pisarka kontynuowała zatem swoją działalność literacką, zmieniając może nieco charakter spotkań z czytelniczkami i czytelnikami, ale nadal koncentrowała się na literaturze, co robi do tej pory. Zupełnie inaczej jest w przypadku Serhija Żadana, który nie tylko został w Charkowie, ale włączył się w konkretne działania na froncie – pomaga zarówno walczącym z Rosjanami ukraińskim żołnierzom, jak i cywilom. 

Ślad życia

To między innymi właśnie dzięki Żadanowi mogliśmy obserwować codzienność nie tylko żołnierzy, lecz przede wszystkich cywili w miastach pod rosyjskim ostrzałem. Media przez pierwsze miesiące 2022 roku pokazywały nam przerażające obrazy wojny, o której w zasadzie nikt nie myślał i której nikt nie chciał sobie nawet wyobrażać. Widzieliśmy ludzi chwytających za broń, którzy często nie mieli żadnego wcześniejszego przeszkolenia, ale nie zamierzali opuszczać Ukrainy i oddawać jej bez walki. Widzieliśmy niezwykłą organizację państwa i społeczeństwa ukraińskiego, ale także niespotykaną dotychczas jedność Zachodu w sprawie pomocy w postaci broni i pieniędzy. Nie było chyba w najnowszej historii podobnej sytuacji. W Polsce w pierwszych miesiącach wojny schroniło się także około trzech milionów ukraińskich uchodźców. I to dzięki decyzjom jednostek lub lokalnych wspólnot, a nie państwowym działaniom. 

Telewizja, radio, gazety – wszystkie media wysyłały swoich korespondentów do Ukrainy, aby móc informować na bieżąco, co dzieje się na froncie. Jednak nie zawsze, ze względu na bezpieczeństwo, było to możliwe. Być może również dlatego Serhij Żadan, chcąc mieć pewność, że świat usłyszy i zobaczy, co Rosjanie robią w Ukrainie, postanowił prowadzić „dziennik wojenny” w swoich mediach społecznościowych. Zaczął od razu, w lutym 2022 roku. Wpisy ukraińskiego pisarza dotyczą w dużej mierze spraw bieżących, są relacją z kolejnych wojennych działań. Znajdziemy w nich też prośby o wparcie w postaci ubrań, leków, zabawek dla dzieci czy samochodów. Niekiedy wpis zawiera po prostu słowa otuchy czy wyznanie wiary w to, że Ukraina zwycięży już wkrótce, niedługo… 

Dziś, we wrześniu 2024 roku, wiemy, że to się nie udało. Jednak Żadan wciąż wspiera armię ukraińską i cywili, zakłada kolejne zbiórki. Ostatnio Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Unia Literacka zorganizowało też aukcję charytatywną, której celem jest zebranie funduszy na pomoc dla pisarza i Brygady „Chartia”. W lutym 2024 roku Żadan wstąpił bowiem na ochotnika do wojska, do 13. Brygady Gwardii Narodowej „Chartia”, jednostki sformowanej w znacznej mierze z mieszkańców Charkowa, której wcześniej pomagał jako wolontariusz.

To niemiecki wydawca jako pierwszy wpadł na pomysł, aby spisać facebookowy dziennik wojenny pisarza i wydać go w postaci publikacji książkowej. W tym roku także wydawnictwo Czarne zdecydowało się wydać książkę „W mieście wojna”, która jest zbiorem wpisów Żadana w mediach społecznościowych, od lutego 2022 do lutego 2023 roku.

W mieście wojna

Na książkę składają się zapiski z każdego dnia wojny (czasem mocno powtarzalne), wyliczenia tego, co udało się dostarczyć dla wojska i ile zebrano funduszy na potrzeby armii, prośby o pomoc, a także przemyślenia Żadana, na przykład na temat różnych decyzji Zachodu. Znajdziemy tam też treści najróżniejszych przemów, które wygłosił podczas odbierania nagród, czy pojedyncze wiersze. Jak refren pojawia się sformułowanie „niebo nad Charkowem”, bowiem tylko widok nieba jest czymś stałym w tym wojennym czasie. Wydawnictwo zdecydowało się na wstęp napisany przez Wierę Meniok, literaturoznawczynię i polonistkę. Już jego pierwsze zdania mają nas przekonać co do zasadności wydania tej książki:

„Na swoim profilu facebookowym poeta prowadzi kronikę wojny. Jest w niej niebo nad Charkowem i ukraińska flaga nad miastem. Są ulice, domy, mieszkańcy, artyści, wolontariusze, wojskowi. Jest bezgraniczna miłość do miasta i jest klątwa rzucona na wroga. Są opisy duszy i ciała miasta. Jest ból i gorycz, i jest nieugięta wiara w zwycięstwo. Żadan pisze o wiośnie i lecie, o psach i kotach, o bezdomnych i pracownikach służb komunalnych. To rodzaj poetyckiej kroniki, w której przemawia przedmiotowość wojny i podmiotowość autora”.

Nie sposób tutaj pominąć miejsca, gdzie pojawiały się te wpisy. Media społecznościowe rządzą się jednak swoimi prawami i warto o tym pamiętać. To, co sprawdza się na Facebooku, w codziennym kontakcie z innymi osobami, niekoniecznie zda egzamin jako zwarta publikacja. Owszem, możemy znaleźć w tych wpisach zdania mocno poetyckie, a nawet wiersze, ale jeżeli mamy ocenić tę książkę w kontekście literackim (a skoro została ona wydana przez profesjonalne wydawnictwo, to nie widzę powodu, aby tego nie robić), to niestety trudno tu mówić o literaturze. Możemy oczywiście skoncentrować się na tym, że to cenne źródło, kronika pierwszego roku pełnoskalowej wojny w Ukrainie, ale czy literatura ma za zadanie odpowiadać tu i teraz na to, co dzieje się w społeczeństwie, państwie czy polityce? 

Warto także pamiętać, że te zapiski nie były tworzone z myślą o wydaniu i to wyraźnie widać. Polski wydawca nie dokonał żadnego wyboru, nie wyselekcjonował ciekawszych czy lepszych literacko wpisów (a było z czego), zostawił w tekście nawet emotikony. Oczywistym jest, że nie było łatwo skonsultować się z autorem i w porozumieniu z nim dokonać takiej selekcji, ale nie było to też niemożliwe. Żadan w kolejnych miesiącach jeździł na spotkania autorskie, był także w Polsce. Tymczasem trzymamy w rękach zapis konfliktu opowiadany dzień po dniu, owszem, z niecodziennego punktu widzenia, bo głównie cywilów, którzy codziennie pracują na rzecz swojej armii, ale jednak bez intencji literackich. Do ciekawszych fragmentów należą te, kiedy Żadan odchodzi od codzienności, a staje się bardziej eseistyczny, jak na przykład wtedy, gdy pisze o tym, jak wojenna rzeczywistość zmienia też język, czy fragmenty mówiące o „porażce kultury Dostojewskiego i Tołstoja”. 

8 marca 2022 roku zapisuje: „I najważniejsze, przyjaciele, nie zapomnijcie – teraz nie tylko pisze się historię – pisze się ją w języku ukraińskim”.

Jednak Żadan aktywista, wolontariusz, patriota nie ma czasu na ich pogłębienie. W trakcie walk jego możliwości jako pisarza są ograniczone. Nie może jednocześnie angażować się w pomoc i tworzyć literatury. Wybiera walkę i przekonuje, że „w Europie pojawiło się jeszcze jedno wojenne pokolenie”.

Zmiana głosu

Zmiana głosu autora jest oczywiście wymuszona sytuacją na froncie, ale już na początku wojny Żadan podejmuje decyzję, żeby rolę pisarza, poety wykorzystywać raczej do tego, by Zachód nie zapomniał o tej wojnie i wciąż chciał pomagać ukraińskiej armii. Swoje zadanie widzi inaczej – chce podtrzymywać ducha walki, dawać nadzieję i szerzyć wiarę w to, że zwycięstwo jest możliwe. Robi to bez patosu, czasem nawet wprowadzając do wojennej rzeczywistości nieco humoru. Codziennie opisuje życie Charkowa i charkowian, a przy okazji staje się swoistym liderem czy autorytetem dla swojej społeczności. 

Zanim mieliśmy okazję przeczytać „W mieście wojna”, wcześniej – w 2023 roku – wydawnictwo Noir sur Blanc wydało „Dziennik inwazji” Andrieja Kurkowa, o którym oczywiście nie było tak głośno jak o książce Żadana. Jednak formalnie była ona dość podobna – to zbiór tekstów dokumentujących to, co działo się w Ukrainie tuż przed rosyjską napaścią i przez kilka pierwszych miesięcy wojny, spisywany na bieżąco w Kijowie. Choć Kurkow skupił się raczej na tym, aby to Europa zrozumiała sytuację Ukrainy. Żadan bardzo dużo miejsca poświęca na mobilizowanie swoich rodaków i powtarza: „jutro obudzimy się jeszcze jeden dzień bliżej naszego zwycięstwa”. Dziś, kiedy od wybuchu wojny minęły ponad dwa lata, trudno o taką samą mobilizację, nadzieję i wiarę w to, że koniec wojny jest bliski. Jednak Żadan nie ustaje w swoich wysiłkach i nie zmniejsza częstotliwości działań. 

10 marca 2022 roku pisał:

„Właśnie teraz rozumiesz, jak ważne było dla nas ostatnie osiem lat – lata prawdziwych zmian. Jak bardzo przez te osiem lat się zmieniliśmy. I armia, i społeczeństwo, i państwo jako takie. Wiem, że my, Ukraińcy, lubimy narzekać, ale jednak. Gdyby Rosjanie zaczęli pełnoskalową wojnę w 2014 roku – najprawdopodobniej nie byłoby ani oporu, ani pojednania. Rosjanie po prostu nie rozumieją, co się tu u nas działo przez ostatnie osiem lat”. 

Może Polki i Polacy rozumieją nieco lepiej niż inni, skąd w Ukrainie taka siła oraz chęć walki, i dlatego dziennik Żadana nie jest dla nas przełomowy i otwierający oczy. Może jest za to potrzebny Europie Zachodniej, która przez dekady ufała, że Rosji można „wierzyć na słowo”. Może zyska znaczenie za kilka lat czy dekad. Jednak ja wciąż czekam na nową powieść Serhija Żadana, która będzie literacko przemyślana i dopracowana, jak choćby doskonale przyjęty niegdyś przez krytykę oraz czytelniczki i czytelników „Internat”. 

Książka:

Serhij Żadan, „W mieście wojna”, wyd. Czarne, Wołowiec 2024.


Ten artykuł został opublikowany w ramach projektu PERSPECTIVES – nowego znaku jakości niezależnego, twórczego i wieloperspektywicznego dziennikarstwa. Projekt PERSPECTIVES jest współfinansowany przez Unię Europejską i wdrażany przez międzynarodową sieć czasopism z Europy Środkowo-Wschodniej pod kierownictwem Goethe-Institut. Dowiedz się więcej o PERSPECTIVES na stronie: goethe.de/perspectives_eu.

Współfinansowane przez Unię Europejską. Wyrażone w tekście poglądy i opinie są wyłącznie poglądami autora (autorów) i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej lub Komisji Europejskiej. Ani Unia Europejska, ani organ udzielający dotacji nie mogą być pociągnięte do odpowiedzialności prawnej.

***

This article was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVES: goethe.de/perspectives_eu.

Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.